Las jest miejscem, w którym bardzo łatwo jest ukryć coś, co powinno być szczególnie chronione. Bardzo często w historii Polski las stawał się schronieniem mieszkańców wielu miejscowości podczas licznych zawirowań w dziejach narodu. Stawał się również bardzo często bazą militarną do walki z różnymi wojskami okupującymi ojczyste ziemie. Ukryć można jednak nie tylko coś, co powinno się chronić, ale również coś, do czego niechętnie można by się przyznać. Doskonałym przykładem skrytej pod leśną ściółką tajemnicy są groby polskich oficerów w Katyniu i innych miejscach kaźni za naszą wschodnią granicą. Świadkiem podobnej tragedii stał się w styczniu 1945 roku sosnowy bór w pobliżu Ostródy, w miejscowości Zawady Małe.
Niniejszy artykuł nie próbuje odpowiadać na pytanie o sens oraz motywacje popełnionej przez Niemców zbrodni na Polakach i Rosjanach w Zawadach Małych, gdyż sytuacja wycofujących się pod naporem frontu wojsk niemieckich została opisana w wielu innych publikacjach naukowych i popularnonaukowych. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na zespół pomników, które stanowią o miejscu upamiętnienia tej zbrodni, a które z roku na rok wydają się być coraz bardziej zapomniane przez okolicznych mieszkańców i nie funkcjonują w ich świadomości jako świadectwo czegoś szczególnego. Nie organizuje się tam obecnie żadnych uroczystości państwowych. Ciężko jest znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego tak się dzieje. Wymagałoby to poszerzonych badań socjologicznych. Warty zbadania wydaje się wpływ faktu upamiętnienia w opisywanym miejscu obywateli ZSRR tam poległych. Skupię się na bezpośrednim przedstawieniu tła dla budowy poszczególnych części zespołu, który został wpisany do rejestru zabytków w 1989 [1].
Ofiary, które zostały zamordowane przez Niemców w lesie w Zawadach Małych były więźniami KL Soldau, obozu koncentracyjnego znajdującego się na terenie Działdowa. Obóz w Działdowie powstał już we wrześniu 1939 roku w koszarach 32 pułku piechoty. Początkowo był to obóz jeniecki dla polskich żołnierzy wziętych w niewolę w pierwszych dniach wojny obronnej. Przechodził on następnie przeobrażenia zmieniając swoją nazwę początkowo na Durchgangslager (obóz przejściowy), następnie na wychowawczy obóz pracy i w końcu na obóz karny. Od maja 1940 roku był on zarządzany przez królewiecką policję oraz SS. W tym okresie prowadzona była planowa i masowa eksterminacja ludności polskiej. Między innymi zostali tam zamordowani pracownicy konsulatu w Olsztynie z konsulem Bogdanem Jałowieckim na czele. Przez obóz działdowski przeszło około 20000 więźniów, z czego zamordowano 3000. Ofiary pochowano na miejscowym cmentarzu [2].
Armia Radziecka wyzwoliła obóz 18 stycznia 1945, jednak był on już wtedy niemal opustoszały, gdyż dzień wcześniej, 17 stycznia 1945 roku, wyruszył pod eskortą oficerów SS i Gestapo tzw. „Marsz Śmierci” w kierunku północnym, na tereny Prus Wschodnich. Długi na przeszło 2 km pochód przerzedzał się w miarę pokonywania odległości. Po minięciu Ostródy 20 stycznia przez korowód więźniów skręcił on w kierunku Olsztyna. Już wtedy do świadomości eskortujących SS-manów musiała docierać informacja o coraz szybciej nadchodzącym froncie ze wschodu, dlatego też w nocy z dnia 21 na 22 stycznia w sosnowym borze w Zawadach Małych rozstrzelano niemal 120 osób.
Dosyć szczegółowy opis tych wydarzeń znajduje się w dość nieoczekiwanym miejscu. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku dosyć popularne były konkursy pamiętnikarskie. Jeden z nich skierowany był do młodych mieszkańców ziem zachodnich i północnych. Pomijając wszelką warstwę propagandową jaką obrośnięte są wydane w wyniku tego konkursu tomy, są one doskonałym źródłem obrazującym ziemie przyznane Polsce w wyniku porozumień jałtańskich i poczdamskich, ale także stosunki społeczne tam panujące. Opis zbrodni hitlerowskiej w Zawadach Małych odnajdujemy w pamiętniku zatytułowanym Jeśli chcesz znaleźć, nie lękaj się nocy, autorstwa przedszkolanki z województwa olsztyńskiego urodzonej w 1939, a pochodzącej z północnego Mazowsza. Pamiętnik ten opatrzony jest numerem konkursowym 4283 [3]. Młoda kobieta pisząca ten pamiętnik wspomina wizytę jednego z ocalałych z tej kaźni i przytacza jego słowa, które z całą pewnością nie są dokładnym odwzorowaniem, ale raczej literackim przedstawieniem oryginału. Jednakowoż ilość szczegółów oraz zgodność faktów uwiarygodnia ten przekaz. Słowa te skierowane były do matki piszącej pamiętnik, a żony jednego z zamordowanych w Zawadach Małych. Przytoczę go w całości.
„Gnali nas przez trzy dni i trzy noce. Nogi popuchły od tego marszu. Kto już nie mógł iść, ładowali na wóz. Wreszcie zatrzymali się w borze koło Ostródy. Zamknęli nas w jakiejś dużej stodole i dali dobrą kolację [4]. Nadzieja wstąpiła w serca. Było nas stu osiemnastu chłopa [5]. Wszystko młode, zdrowe. Myślelim, że wywiozą nas gdzieś do Prus na roboty. Około godziny dziesiątej wieczór wszedł żandarm i wywołał kilkunastu na ochotnika. Wrócili dopiero po kilku godzinach. Wezwano ich do kopania jakiegoś dziwnego dołu. Już teraz wszyscy wiedzieliśmy, co to był za dół i dla kogo go kopano. Trwoga zapanowała w stodole. Jednak nawet teraz nie wszyscy jeszcze się poddali. Większość mówiła pacierze i śpiewała nabożne pieśni. Mimo zmęczenia prawie nikt nie spał. >>Chłopy – odezwał się jeden po chwilowej ciszy – zdrzemnąłem się na chwilę, śniła mi się Matka Boska i kazała się modlić, bo to już nasza ostatnia noc<<. Trwoga zapanowała jeszcze większa. Wszczął się lament. Niektórzy radzili ucieczkę. Lecz przy takim obstawieniu żandarmerią, jakież były szanse powodzenia? Jeden zaczął cichaczem rwać pazurami klepisko i robić podkop pod podwalinę. Po długim czasie krwawej roboty znalazł się poza stodołą i dał chodu w las. Wszczęli za nim strzelaninę, pogoń, ale temu los był przyjazny. Na jakąś godzinę przed świtem zajechały samochody, otworzono wierzeje stodoły. >>Ajn, cwaj<< – liczył żandarm. Wychodzili po dwóch. Wiązano im ręce do tyłu kolczastym drutem i ładowano na samochody. Więźniowie zbledli, ale nadzieja jeszcze i teraz nie opuściła ich w całości. Pierwszy samochód odjechał w kierunku wczoraj wykopanego dołu. Ja i twój chłop bylim na nim. W stodole panował ryk nie do opisania. Ludzie targali ubrania, rwali się za włosy, rzucali się na siebie wzajem w ostatnich pożegnalnych konwulsjach. Twój bez przerwy zacierał ręce, był to blady, to czerwony, to fioletowy, ale nie poddał się ogólnej panice. Samochód zatrzymał się na malutkiej polance. Pierwsza dziesiątka stanęła wzdłuż świeżo wykopanego dołu. >>Padnij na twarz<< – rzucono rozkaz. Wszyscy legli. Nastała martwa cisza. Zaterkotały karabiny. Mieliśmy przed oczyma czarną otchłań grobu. Twarz była tuż przy jego krawędzi. Znowu zaterkotały karabiny: raz, dwa, trzy. Lekko uniosła się pierwsza głowa leżącego w szeregu. >>Boże, coś Polskę<< – doleciał stamtąd słaby, drżący głos, jak dla ironii. Lecz w chwilę później podtrzymała go reszta, dołączyli się ci z samochodów. Teraz śpiew brzmiał już potężnie.
Niemcy oniemieli. Karabiny znieruchomiały. Poczułem, że drut na moich rękach stał się jakiś luźny. Czyżby? Nie ośmieliłem się dokończyć tej myśli. Ruszyłem raz i drugi prawą ręką. Wolna. Druga też! Drżałem. Teraz tylko nogi, to już poszło łatwo. Kilkanaście metrów bór aż z niebem gada. Uciekać! Nie wiem, ile upłynęło czasu od tej śmiałej myśli i co się ze mną działo, ale czułem, że żyję. Jakimś cudem znalazłem się w naszej pustej już stodole. Uciekać dalej nie było sensu, bo dookoła pełno szwabów. Pozostałem więc w stodole w nadziei, że wkrótce odjadą, choć zimny pot mnie oblewał na myśl, co tu się niedawno działo.” [6]
Powyższa opowieść, jak już wcześniej wspomniałem, nie jest z całą pewnością stuprocentowo wiernym odzwierciedleniem wypadków tamtej nocy, ale nie ma też wyraźnych podstaw ku temu, aby odrzucić ją w całości. Wiadomo z dokumentów Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Olsztynie, iż w nocy z 21 na 22 stycznia 1945 roku w lesie w Zawadach Małych funkcjonariusze gestapo i załoga obozu działdowskiego (SS-mani) rozstrzelali w egzekucji masowej 120 osób (w większości członków AK) – więźniów obozu działdowskiego. Udało się ustalić nazwiska 63 ofiar [7]. Wiadomo również, iż uratowały się trzy osoby, którym udało się zbiec [8].
Piotr Patejuk
Przypisy:
[1] Nr inw. A3980, dokument z dnia 17.04.1989r. znajduje się w Archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Olsztynie w teczce „Dokumentacja i Ochrona Zabytków Nieruchomych. Cmentarze, Miejsca Upamiętnione. Zawady Małe, gmina Ostróda. Cmentarz ofiar egzekucji ewakuowanych z obozu jenieckiego w Działdowie. Materiały dotyczące upamiętnienia miejsca 5 XI 1968 – 27 V 1988.” (WUOZ).
[2] Przewodnik po upamiętnionych miejscach walk i męczęństwa lata wojny 1939-1945, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, pod red. Czesława Czubryt-Borkowskiego i Jerzego Michasiewicza, Warszawa 1988, s. 104.
[3] Jeśli chcesz znaleźć, nie lękaj się nocy, w: Młode pokolenie wsi Polski ludowej. Pamiętniki i studia. Tu jest mój dom, t. II, pod red. Józefa Chałasińskiego i In., Warszawa 1965, s. 365-414.
[4] Dokumenty WUOZ wspominają o gęstej zupie.
[5] Wiadomo z opublikowanej listy zidentyfikowanych ciał, iż było w tym gronie również kilka kobiet.
[6] Jeśli chcesz znaleźć…, dz. cyt., s. 371-372.
[7] Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na ziemiach polskich w latach 1939 – 1945. Województwo olsztyńskie, wyd. Ministerstwo Sprawiedliwości. Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, Warszawa 1981, s. 24-26.
[8] Karta zabytku, WUOZ.