Niewielka książeczka w niegdyś białej, miękkiej oprawie z papieru kiepskiej jakości. Pozaginane rogi i plamy świadczą o tym, że w przeszłości egzemplarz przeszedł przez wiele rąk i raczej nie zalegał na niczyjej domowej półce… Tytuł – „Kochany księże Jurku…” – raczej niewiele mówi o zawartości. Więcej już możemy wyczytać z podtytułu: „Listy do księdza Jerzego Popiełuszki” oraz metryczki, wskazującej, że publikację wydała Niezależna Oficyna Wydawnicza „Nowa” w 1985r… A więc tzw. drugi obieg, który w latach osiemdziesiątych rozwijał się w sposób nadzwyczaj dynamiczny, jakby nic sobie nie robiąc z komunistycznych represji wobec tych, którzy wśród Polaków upowszechniali wolne słowo…
Bohaterem i na swój sposób współautorem książki był ks. Jerzy Popiełuszko, choć przecież nie napisał w niej ani jednego słowa. Niezwykły kapłan, urodzony 14 września 1947r. w Okopach. Kapelan „Solidarności”, orędownik prawdy głoszonej w duchu „Zło dobrem zwyciężaj”, beatyfikowany w 2010r. W latach 1982 -1984 podczas comiesięcznych mszy w intencji Ojczyzny odprawianych w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, jego patriotyczne homilie przyciągały tysięczne tłumy wiernych z całego kraju, którzy w ten sposób chcieli choć przez moment znaleźć się na skrawku wolnej Polski, na przekór partyjno- esbeckiemu terrorowi, zafundowanemu przez stan wojenny i reżim generała Jaruzelskiego.
A po tych wzruszających mszach, z całej Polski spływały do żoliborskiej parafii całe worki listów, w których Polacy dziękowali, prosili, solidaryzowali się z niezłomną postawą ks. Jerzego, często jemu samemu dodając otuchy… Taką właśnie korespondencję odnajdujemy na stronicach publikacji.
Ale gdy przewrócimy kolejne strony pożółkłej książeczki, natrafiamy na inne treści. „Mylnie sądzi się, że nad Polską mgła: to fale radiowe Wolnej Europy zgęstniały od nazwiska księdza Popiełuszko. Chodzi o tajemnice księżej garsoniery” – to o rzekomym podwójnym życiu księdza Jerzego. W innym miejscu: „wracam do sprawy rozbrykanego księdza. Nie twierdzę, że ksiądz Jerzy Popiełuszko (…) chciał zostać dynamitardem [sic!]. Fakt bowiem, że zgromadzonych przez siebie materiałów wybuchowych dotąd nie użył, by popędzić kota sługom szatana(…)” – to o insynuacjach komunistów, jakoby przechowywał materiały wybuchowe do celów terrorystycznych. „Ty obrzydliwy faszysto! Niech nie zdziwią się twoi kumple, że znajdą cię wkrótce z poderżniętym gardłem, ty k. [w oryginale cały wyraz – WB] jedna” – list z 16 czerwca 1984r. stanowi już coś więcej, niż tylko fałszywe oskarżenia mające obniżyć morale księdza Jerzego i odwrócić od niego uczestników comiesięcznych mszy świętych. Ten właśnie list – a przecież nie był jedyny – to już bardzo wyraźne pogróżki pisane przez funkcjonariuszy SB, z zamiarem zastraszenia niepokornego duchownego. A przecież ten list nie wyznaczał początków akcji niszczenia księdza zorganizowanej przez komunistyczną bezpiekę. Natomiast stanowił zapowiedź tragicznego końca tej „operacji”. W październiku 1984r. funkcjonariusze grupy „D” Departamentu IV Ministerstwa spraw Wewnętrznych uprowadzili ks. Jerzego Popiełuszkę. Kilka dni później ciało duchownego odnaleziono w nurcie Wisły…
To marna pociecha, że sprawcy stanęli potem przed sądem. Pomimo upływy kilku dziesięcioleci wciąż tak mało wiemy o tej zbrodni… Dlaczego ksiądz Jerzy został zamordowany? Kto naprawdę zlecił tę zbrodnię? Jakie były motywy? Kto wydał rozkaz? Czy ukarano rzeczywistych sprawców, czy tylko „figurantów”? Jak naprawdę wyglądała ostatnia droga męczennika? Historycy i dziennikarze, wreszcie prokuratorzy wciąż stawiają pytania… Upływają kolejne lata, powstają kolejne książki, artykuły, czasem nawet pojawiają się nowe dokumenty. A my wciąż wracamy myślami do tamtego czasu i odczuwamy brak „kochanego księdza Jurka”.
W tych dniach kończyłby 75 lat…
dr Waldemar Brenda