„Niechaj nikt nie czyni z katolicyzmu kłody rzuconej w poprzek nowej drogi rozwojowej wsi polskiej.
Podejmijmy nasze zobowiązujące zadania. A nowe – na przód!”
Tadeusz Mazowiecki, „Dziś i Jutro”, 1953 r.
Słowa Tadeusza Mazowieckiego, zacytowane z tygodnika katolickiego „Dziś i Jutro”, miały być mottem nowej „inteligencji” z awansu społecznego – odpowiednika dzisiejszej „elity”. Tadeusz Mazowiecki, działacz „katolickiej opozycji”, znany z ataków na aresztowanego prymasa, kardynała Stefana Wyszyńskiego, zawsze traktował katolicyzm instrumentalnie, w zależności od sytuacji. Był postacią niewyraźną ideowo. Pamiętamy go jako premiera „kontraktowego”, wyłonionego w wyniku polsko-niemieckich uzgodnień w Krzyżowej z kanclerzem Niemiec Helmutem Kohlem w 1989 roku. Ile warte było tamto „pojednanie”, widzimy dzisiaj. Mazowiecki, autor słynnej „grubej kreski”, pozostał jednym z symboli III RP – dzieła Okrągłego Stołu.

Wszystko jednak rozpoczęło się od przybycia ze Wschodu ideowej elity, wytresowanej przez stalinowskie NKWD.
Wiemy, jakich zbrodni na polskiej inteligencji dopuścili się niemieccy okupanci – wystarczy przypomnieć sprawę profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Przedwojenna inteligencja była klasą ludzi niezależnych, często związanych z gałęziami przemysłu, których nierzadko byli twórcami. Kończyła również zagraniczne uczelnie, dzięki czemu tworzyła międzynarodowe środowisko towarzysko-biznesowe i nie doiła państwa ze społecznych pieniędzy. Powojenna elita stanowiła jej całkowite przeciwieństwo pod każdym względem.
Po wojnie, na wyraźne polecenie Stalina, krajowi zdrajcy z Urzędu Bezpieczeństwa i PZPR, wspomagani przez funkcjonariuszy NKWD, w ramach zbrodniczych działań, szumnie nazywanych „wojną domową”, mordowali w swoich katowniach polskich patriotów, bardzo często ostatnich przedstawicieli dawnej inteligencji.
W głośnej książce „Głowy hydry” socjolog Anna Pawełczyńska nazwała powojenną inteligencję „lumpenelitą”. Autorka w mistrzowski sposób ukazała zależności społeczne i polityczne, stojące u podstaw tej „pasożytniczej warstwy społecznej”. Największą tragedią jest fakt, że warstwa ta od wielu dekad ma wpływ na kształtowanie opinii publicznej. Naprawdę warto sięgnąć po tę wartościową publikację.
Zanim zajmiemy się czasami współczesnymi, należy przypomnieć szkodliwych instalatorów komunizmu w Polsce lubelskiej. Pierwszymi pionierami był słynny rząd lubelski w ramach PKWN (1944) z Edwardem Osóbką-Morawskim na czele. Należy pamiętać, że miejscowe władze komunistyczne były wspierane i pilnowane przez sowieckie NKWD aż do 1956 roku.

Heroiczna służba prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego, wraz z zastępem patriotycznego duchowieństwa, uratowała resztki polskiej tradycji, tworzącej kod narodowy. Należy tu również wspomnieć o rzeszy Kresowian, przesiedlonych na tak zwane Ziemie Odzyskane. Byli oni przeciwwagą dla sprzedajnej „elity”. Dowodem na to może być książka Antoniego Kury „Aparat bezpieczeństwa i wymiar sprawiedliwości wobec kolektywizacji wsi polskiej 1948–1953”.
Równolegle z tak zwaną reformą rolną szła w parze likwidacja polskiego podziemia, a tym samym resztek polskiej inteligencji. Obok Bolesława Bieruta należy wspomnieć o Romanie Zambrowskim, Józefie Światle, Józefie Cyrankiewiczu, Marcelim Nowotce, Jakubie Bermanie, Julii Brystygierowej, Ozjaszu Szechterze (bracie Adama Michnika) oraz wielu innych. Jeżeli ktoś chciałby poznać całą listę tej antypolskiej delegatury, powinien sięgnąć po książkę Henryka Pająka „Rządy zbirów 1940–1990”.
W latach 1949–1952 więzienia zapełniły się polską młodzieżą licealną (około 5000 osób), osadzoną za działalność patriotyczną skierowaną przeciwko komunistycznej okupacji Polski. Największą grupę skierowano do obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Komuniści działali zgodnie z niemiecką dyrektywą: „Schluss mit Polen” – polskie narodowe siły twórcze miały zostać zlikwidowane. W planie tym brał udział element żydowski, o czym mówi słynny referat Jakuba Bermana z kwietnia 1949 roku, będący dowodem na odwieczny antypolonizm.
Obecnie antypolonizm ten jest reprezentowany przez „Gazetę Wyborczą” Adama Michnika. Jej propaganda jest źródłem opinii dla dużej części „obecnej elity” salonu III RP. Chociaż po aferze Rywina ostrze propagandy „Wyborczej” znacznie osłabło, to nadal jest to znaczący czynnik antypolski.

Bardzo celnie stwierdził Piotr Wierzbicki, że komunizm do zniewolonej Polski „wjechał na radzieckich bagnetach”, ale utrwalił się przede wszystkim dzięki książkom usłużnych pisarzy, takich jak Kazimierz Brandys czy Jerzy Andrzejewski, oraz poetów: Wisławy Szymborskiej, Witolda Wirpszy, Wiktora Woroszylskiego, Jarosława Iwaszkiewicza i Jana Dobraczyńskiego. To tylko bardziej znane przykłady. Należy dodać do nich autorów rozpraw naukowych: Jana Szczepańskiego, Stefana Żółkiewskiego oraz Leszka Kołakowskiego.

Współczesne kręgi „wzajemnej adoracji”, o historycznych i rodzinnych powiązaniach, działają w najlepsze do dziś, ze szkodą dla naszej narodowej egzystencji w każdej dziedzinie. Jest jednak pewna nadzieja, którą dają wygrane wybory prezydenckie, odniesione dzięki społecznym ośrodkom opiniotwórczym, takim jak Radio Maryja, TV Republika oraz Kluby „Gazety Polskiej”.
Henryk Pejchert




