10 listopada 1918r. około godziny 7.30 rano, na torowisko prowadzące do Dworca Głównego (Wiedeńskiego) w Warszawie, nieco posapująca lokomotywa wciągnęła niewielki pociąg. Jednowagonowy skład powoli dobił do dworcowego peronu, na którym stała grupka mężczyzn i kobiet. Jednym z nich był książę Zdzisław Lubomirski, członek Rady Regencyjnej, utworzonej przez Niemców we wrześniu 1917r. i od kilku tygodni usiłującej wybić się na niezależność od niemieckiego okupanta. Obok stało mieszane towarzystwo. Tu dominował Adam Koc — zwierzchnik Polskiej Organizacji Wojskowej na okupację niemiecką. Była to formacja konspiracyjna, która od 1914r. działała na rzecz niepodległości.
Wczesna pora, listopadowy chłód i mglista szarość poranka nie sprzyjały oczekiwaniu, ale przecież zarówno Lubomirski jak i Koc nie znaleźli się na warszawskim Dworcu Głównym przypadkiem. Wiedzieli, że pasażerami pociągu specjalnego z Berlina, który tu właśnie kończył swą trasę, byli brygadier Józef Piłsudski oraz Kazimierz Sosnkowski. Dla Adama Koca Piłsudski był towarzyszem wieloletniej walki, komendantem, niekwestionowanym liderem ruchu niepodległościowego. I tak właśnie go powitał: „Obywatelu Komendancie, imieniem Polskiej Organizacji Wojskowej witam obywatela Komendanta w stolicy”. Książę Lubomirski wciąż widział w nim socjalistę, który to obraz zdawał się nieco łagodnieć w zestawieniu z radykalizmem bolszewików.
W 1917r., gdy sprawa polska zaczęła nabierać międzynarodowego znaczenia, Piłsudski poparł tych legionistów, którzy odmówili złożenia przysięgi na wierność cesarzom Niemiec i Austro – Węgier. Wtedy wydawało się, że przelicytował. Aresztowany, trafił do niemieckiego więzienia w Magdeburgu. A Lubomirski wszedł w skład proniemieckiej Rady Regencyjnej a tych oddziałów legionowych, które przysięgę złożyły – sformowano Polską Siłę Zbrojną (Polnische Wehrmacht) i Polski Korpus Posiłkowy.
Teraz komendant wracał z niemieckim błogosławieństwem. Miał uspokoić sytuację nad Wisłą, przejąć tu władzę, uśmierzyć rewolucyjne nastroje i zapewnić niemieckiej armii bezpieczeństwo na wschodniej flance, kończącej się właśnie Wielkiej Wojny. Piłsudski w ciągu kilku dni poprzedzających powrót prowadził z Niemcami negocjacje, ale żadnych warunków nie potwierdzał na piśmie. Pomimo 16 miesięcy spędzonych w magdeburskiej twierdzy wiedział, że czas działał na jego korzyść. Niemcy musieli ustąpić!
I oto teraz nieco blady, trawiony przez gorączkę i zmęczony przebytą drogą, wysiadał z niemieckiego pociągu specjalnego, uściskiem dłoni i salutem odwzajemniał powitanie Adama Koca i kątem oka obserwował, jak podchodzi nieco roztrzęsiony ks. Zdzisław Lubomirski, by zaprosić na herbatę i polityczne rozmowy…
Polska państwowość kipiała już od wielu miesięcy. W ludzkich umysłach. Na ulicach miast. W zaciszu gabinetów, gdzie podejmowano decyzje. W Uniwersytecie Warszawskim otwartym w 1916r. W urzędach wyższego szczebla coraz liczniej obsadzanych przez Polaków. W lubelskim Tymczasowym Rządzie Ludowym Republiki Polskiej, który trzy dni wcześniej został utworzony przez politycznych przyjaciół i podkomendnych Piłsudskiego. W lokalnych ośrodkach władzy Krakowa czy Śląska Cieszyńskiego. W działającym we Francji Komitecie Narodowym Polskim. W szeregach ochotników od 1 listopada 1918r. toczących krwawe walki z Ukraińcami o Lwów… Także odczuwało się ją w wielotysięcznej manifestacji zorganizowanej przez Polską Partię Socjalistyczną. I w sercach zmobilizowanych peowiaków oraz dawnych legionistów, którzy na ulicach Warszawy i wielu innych polskich miast rozpoczęli rozbrajanie niemieckich żołnierzy.
Pozostawało tylko pytanie, czy z tych widocznych symptomów niepodległości wyłoni się stabilne państwo czy chaos walki o władzę? Piłsudski wydawał się jedynym, który może zapewnić to pierwsze.
Rokowania Piłsudskiego z rozmówcami najwyższych szczebli ówczesnego krajowego establishmentu trwały wiele godzin. Konserwatywnej Radzie Regencyjnej stawiał twarde warunki. Ale nie przyjął też sztandaru Pogotowia Bojowego PPS, mówiąc: „Nie mogę przyjąć znaku jednej partii, mam obowiązek działać w imieniu całego narodu”. Jednocześnie wydawał rozkazy członkom Polskiej Organizacji Wojskowej, aby dokończyła oczyszczanie ulic Warszawy z niemieckich żołnierzy. 11 listopada Rada Regencyjna zdecydowała się zrezygnować z władzy wojskowej na rzecz Piłsudskiego (co ogłoszono nazajutrz), a kilka dni później utraciła też władzę cywilną. Komendant nakazał rozwiązać się także lewicowemu „Rządowi Lubelskiemu”, ale jego przywódcy, Ignacemu Daszyńskiemu (później zastąpił go bardziej strawny dla Narodowej Demokracji Jędrzej Moraczewski), powierzył misję utworzenia nowego gabinetu, otwartego na inne środowiska polityczne… Sam został Tymczasowym Naczelnikiem Państwa – tak, ten tytuł miał nawiązywać do powstańczej tradycji Tadeusza Kościuszki…
16 listopada Piłsudski zawiadomił mocarstwa Ententy, iż „państwo polskie powstaje”. Nikt mu wówczas nie odpowiedział. Listopadowy przełom dopiero rozpoczynał kolejny etap odbudowy…
Waldemar Brenda