Redakcja Deb-Wyb. Sekcja Pióropałkarzy
Sok z Deb-Wybki
– Robimy akcję! Tak, tak jak zawsze robimy: walić w Naszystów, niech sok z nich popłynie. Nasz Deb- kowski oddział Soku spisze się wzorowo! – Soszka mówił do telefonu twardym głosem. Zamachał ręką i przywołał Kursika. Pokazał mu coś palcem na ekranie.
– Oczywiście, to co dostałem wystarczy do końca miesiąca, ale w przyszłym powinno być więcej, emeryturka słaba – Soszka dalej rozmawiał przez telefon, ale jego oczy zrobiły się małe i chytre.
– Rozumiem, rozumiem, ale my naprawdę ciężko pracujemy, na Naszystów takie głupoty wymyślamy, że…mamy się czym pochwalić – Soszka był już wyraźnie podniecony.
– Ostatnio Naszyści zebranie na sky`pie zrobili, a my już jedziemy. Tajne spotkanie Naszystów… udało nam się tam dostać, piszemy od razu. Nic tam ciekawego nie było, taka partyjna nawalanka, ale poruta poszła, że Naszyści knują przeciwko ludzkości, wolność chcą zabierać i praw człowieka pozbawić. No i my puszczamy, że mają pluskwę i wszystko nam kabluje. Szkoda, że na tym zebraniu nic nie było, nawet soku nie było z czego wycisnąć. Ale jak tematu nie ma – to my zgodnie ze starą szkołą, jak zawsze, że ten tego nie lubi, a ten na tamtego gada, ta jest oburzona, a ten niezadowolony, no i oczywiście, że wszyscy mają już dość i czas na zmiany, które zaraz przyjdą. Zgodnie z instrukcją sok się robi z Naszystów. Punkt, po punkcie, dokładnie takie teksty puszczamy, jak się umówiliśmy.
Soszce wyraźnie zależało, aby swego rozmówce przytrzymać jak najdłużej, zrobić na nim wrażenie, podkreślić, jak się stara. Mówił pełen entuzjazmu, z zapałem, przekonująco.
– Proszę być spokojnym, trzymamy linię, jak pomysłu zabraknie – to na stronę Soku zajrzymy i już wszystko będzie jasne. Tak, tak dziękuję, dziękuję, proszę być nas pewnym, a gdyby tam można było od przyszłego miesiąca trochę więcej… oczywiście rozumiem, nie nalegam. Jeszcze raz dziękuję… do usłyszenia! – Soszka zakończył rozmowę, był bardzo zadowolony.
Kursik patrzył na niego z politowaniem.
– Ale żeś w dupę właził, z kim ty gadałeś i o czym?
Soszka udawał, że nie słyszał. Uśmiechnął się tylko pod nosem i zaczął robić herbatę. Usiadł powoli za biurkiem, spojrzał na Kursika i zaczął mówić mentorskim tonem.
– Młody, latałem po Polsce, na iluś tam stołkach siedziałem, trochę grosza przytuliłem, ciągali po sądach za to co pisałem, zawsze na końcu z roboty wyrzucili, nawet żółte papiery musiałem sobie zrobić dla obrony jak już nic nie pomagało. Jednak zawsze bali się mnie, zawsze liczyli się ze mną, zawsze czytali. A tutaj! Pontoniarze to chociaż dzwonili z awanturami, grozili, próbowali docierać – a Naszyści totalnie mnie zlewają, nawet gadać ze mną nie chcą. Piszę, pisze i nic. Posłuchaj: tego nie zniosę, nie wybaczę i dlatego nigdy o nich dobrego słowa nie napiszę! Albo wcale, albo źle. A jak już nawet źle nie będzie o czym pisać, to wtedy wszystko od początku, że jest źle, że trzeba zmian, że się kłócą, że są beznadziejni i w ogóle to same głąby. Tak będę, pisał, dokąd żył będę. Całe szczęście drużynę mam, o czym się nie napisze zawsze po Naszystach w komentarzykach pojadą, wielkie wsparcie dają – powiedział twardym głosem.
– Soszka ześwirowałeś na punkcie Naszystów, a może…? Zaraz, zaraz… przecież ty z Sokiem gadałeś, z Sokiem! Czy Ciebie pogięło, kasę od nich bierzesz? – Kursik podskoczył na krześle.
– A ty nie żyjesz z kopania Naszystów? – burknął Soszka.
– Tyle razy ci tłumaczyłem. Ja jestem Wyb-ka. Mi oficjalnie płacą za niszczenie Naszystów, umowa, przelew na konto, składki na ZUS sam muszę płacić, ale ja już im dawno się sprzedałem, nikt mnie teraz do roboty nie weźmie. Ale ty? Zawsze będę ci powtarzał, ikona prawicy – a tak w nich walisz, a teraz z Sokiem kolaborujesz. Zlituj się Soszka – Kursik załamał ręce.
– Prima aprilis! – Wydawca wkroczył jak zawsze z hukiem do pokoju – Co macie?
Soszka z Kursikiem z przerażeniem spojrzeli na siebie.
– Właściwie… Szefie pomysły się skończyły, wypalenie zawodowe – Soszka zaczął niepewnie.
– Soszka ja wiem, że stary pryk jesteś i już dawno pomysły ci się skończyły, dlatego ci Kursika do pomocy dałem, żebyś młodego trochę hejterki poduczył. Na emeryturkę się skarżysz to zarobić spróbuj – Wydawca jasno postawił sprawę.
– To może o Naszystach coś damy? – Kursik wszedł do rozmowy – Mam! U Naszystów pluskwę założyli i już wszystko wiemy co kombinują.
– Było już, było, ale jak nie ma nic innego no to walić w Naszystów, walić i kropka – Wydawca kończył odprawę redakcyjną – Wolność słowa najważniejsza, ale do De-bki i do Wyb-ki dajcie, w końcu może być to samo! – powiedział znikając w drzwiach.
Kotek Mruczek
(przeciągnął się leniwie na parapecie redakcyjnego okna)