Rynek w Nidzicy
Jarek Pałkarz dziarsko maszerował w kierunku sklepu lokalnej wytwórni win i miodów pitnych. Teczka z dumnym napisem Tajemnica czarnej limuzyny, którą ściskał pod pachą nie była pusta-miał w niej wydruki połączeń z telefonu tego, jak go w myślach nazywał, „kmiota” Europejskiego. Zdobycie ich normalną drogą służbowa byłoby niemożliwe, ale od czego są koledzy – wystarczyło, że podał numer spod którego dzwoniono, a bilingi miał po 10 minutach. Kolega z podstawówki zażyczył sobie dobry miód pitny, najlepiej dwójniak za tę przysługę, dla pracownika sieci komórkowej nie ma rzeczy niemożliwych. Przed sklepem lokalny artysta (rzeźbiarz) wlewał w siebie Kopernika – najlepszy miód pitny lokalnej wytwórni.
– Obeliks – zwrócił się do niego komendant, co ty najlepszego robisz, w miejscu publicznym pijesz alkohol?, przestań bo cię zamknę.
Artysta, z racji postury zwany Obeliksem, spojrzał z wyrzutem na komendanta.
– I tu się mylisz mój niebieski przyjacielu, ja nie piję alkoholu, ja wprowadzam do organizmu bajkowy nastrój.
Nie zdając sobie sprawy z tego, że dowcipny artysta poczęstował go cytatem z Janka Himilsbacha poczerwieniały ze złości Jarek Pałkarz sięgnął po atrybut władzy.
Wyciągnąwszy z kieszeni komórkę wybrał numer posterunku.
– Nie waż się – wycelowanym palcem wskazującym artysta mierzył w komendanta policji.
– A to niby dlaczego?
– Bo ręka ci uschnie jak ją na mnie podniesiesz, Bóg nie pozwala prześladować artystów.
– Wymyśl coś lepszego, nie wierzę w Boga.
– Nie waż się – powtórzył bez zastanowienia Obeliks – bo jako niewierzącemu łeb urwę i do szyi nasram.
– Posterunek policji słucham – głos posterunkowego Lemiechy wyrwał Jarka Pałkarza z chwilowego odrętwienia wywołanego nieoczekiwaną i realną groźbą ze strony podpitego artysty.
– Eeeeeeeee – zawahał się przez chwilę patrząc na złośliwie uśmiechniętego artystę i odpowiadając równie złośliwym skrzywieniem ust dokończył – przyślijcie Lemiecha patrol pod wytwórnię win, zgarniemy drobnego pijaczka.
Obelisk spojrzał obrażony na komendanta i bez słowa wyciągnął następną butelkę.
Posterunek policji w Nidzicy
Jarek Pałkarz w ponurym nastroju wpatrywał się w obłoki dymu papierosowego. Ostatnie dni nie były dla niego zbyt szczęśliwe. Awantura z Obeliksem zakończona zatrzymaniem starej Baryłowej odbiła się szerokim echem w całej Nidzicy. Ledwo zdążyli zamknąć awanturującą się babę, już nadciągnął z odsieczą radny Baryła , w cywilu mąż zatrzymanej.
– Co ty sobie wyobrażasz zomowcu parszywy? – krzyczał już od progu były pierwszy sekretarz partii robotniczej, ja cię ch… zniszczę jak gnidę, wypuść moją żonę, chcę ją natychmiast zobaczyć ty synu suki policyjnej i blacharza. Niezwykle spokojny komendant spełnił w połowie prośbę znanego z awanturnictwa radnego i po chwili oboje Bargłowie z wściekłością łomotali w drzwi pomieszczenia służącego w Nidzicy za areszt tymczasowy.
– Co z nimi zrobimy szefie? – zapytał Lemiecha patrząc z podziwem na komendanta.
– Potrzymaj ich aż się uspokoją, spisz zeznania i wypuść, ja idę do domu, muszę się napić.
Niestety komendantowi w tym dniu nie było pisane zaznać spokoju, nim doszedł do monopolowego rozdzwoniła się komórka. Dzwonił Lemiecha – No co jest?, Baryła nadal wali w drzwi i nie daje wam spać? –zapytał z przekąsem, to zatkajcie sobie uszy watą i nie zawracajcie mi dupy.
– Ależ skąd panie komendancie, nieszczęście, Baryła już nie wali w drzwi, to Baryłą wali Obeliks, aż cała komenda chodzi.
– Jak to Obeliks?, a co tam robi Obeliks? I dlaczego Obeliks bije Baryłę, co on mu zrobił?
– no przecież siedzą w trójkę zamknięci, a Obeliks Baryłę tłucze z powodów historyczno-ideologicznych.
– Historyczno-ideologicznych?????
– No tak, bo za komuny to Baryła był szefem partii a Obeliks szefem Solidarności.
– Zaraz będę, dzwoń po pogotowie.
Tłum zebrany pod komendą (wrzaski Baryły niosły się po całym rynku, stąd też połowa mieszkańców z dużym zainteresowaniem już od dłuższego czasu wsłuchiwała się w odgłosy awantury na komendzie) rozstąpił się przed sanitariuszami wynoszącymi na noszach jęczącego Baryłę. Następna para sanitariuszy prowadziła słaniająca się Baryłową a kondukt zamykał konwojowany przez dwóch policjantów, zakuty w kajdanki i pokrwawiony Obeliks. Na widok tego ostatniego stojąca w tłumie teściowa burmistrza miasta zwróciła się do wnuka:
– Widzisz Jasiu, jak się nie będziesz uczył, to tak skończysz.
– Ależ babciu, to jest nasz znany artysta pan Obeliks.
Na te słowa Obelisk odwrócił się w kierunku teściowej burmistrza i wychrypiał:
– I co, kurwa, głupio ci, co?!
Awantura jaka wybuchła następnego dnia w ratuszu zakończyła się całkowita klęska Jarka Pałkarza, nie dość że musiał publicznie na sesji Rady Miasta przeprosić szanowną „mamusię” burmistrza (za słowa wypowiedziane pod jej adresem przez Obeliksa) i małżeństwo Baryłów za niesłuszne zatrzymanie to jeszcze został zobowiązany do wyjaśnienia sprawy obrazy Baryłowej, od której to rozpoczęła się cała awantura.
Na myśl że trzeba będzie pojechać do Pasymia i znaleźć sanitariusza robiącego awantury w spelunie szumnie zwanej „Barem u Jadwigi”, w którym to rodzina Baryłów serwowała największe na Mazurach zapiekanki robiło mu się niedobrze.
– I co ja mu powiem?- pomyślał – żeby nigdy więcej nie robił awantur z tak błahej przyczyny jak nieudana próba wypisania faktury VAT?, przecież każdy normalny człowiek tez by stracił panowanie widząc jak Baryłowa po raz siódmy pisze fakture z błędem. Dobrze, że nie kazali przepraszać Obeliksa – sięgnął po książkę telefoniczna sąsiedniego powiatu – Dom Opieki Paliatywnej w Pasymiu, ciekawe czy maja tam telefon stacjonarny?
Nidzica
Jarek Pałkarz komendant policji w Nidzicy był tego dnia w wyśmienitym humorze. Sława pogromcy porywaczy i morderców dotarła do powiatu na falach eteru – wywiad jakiego udzielił w dniu wczorajszym uczynił z niego najbardziej pożądaną znajomość w miasteczku, każdy chciał mu uścisnąć rękę, każdy gratulował i zapraszał do domu, nawet burmistrz i szef powiatu. Wtajemniczeni twierdzili, że dostał zaproszenie do samego marszałka, a i wojewoda nie pozostawał w tyle nazywając go „geniuszem dedukcji na miarę Sherlocka Holmesa”.
Nic więc dziwnego, że na widok Obeliksa uśmiechnął się radośnie i krzyknął.
– Witaj artysto, zapraszam cię na piwo, a nawet trzy!
Obelisk spojrzał podejrzliwie – nie wiedział, że komendant jest mu wdzięczny za awanturę, w wyniku której znalazł się w Pasymiu i mógł odegrać swoja najwspanialszą rolę.
– Cóż to, czyżby dzisiaj była wigilia? – zapytał zaczepnie patrząc bezczelnie w oczy komendanta.
– Wigilia? Szczerze zdumiony Pałkarz spojrzał z uwagą na pytającego – dlaczego wigilia?
– Bo bydle ludzkim głosem gada, szybciej bym się śmierci spodziewał niż zaproszenia na piwo od ciebie ty niebieska pokrako…
Jarek w zadumie popatrzył na złośliwca i poklepał go po ramieniu. – Daj spokój, ja naprawdę nie mam pretensji, a na piwo zapraszam na zgodę. To jak? Idziemy?
Zdumiony Obeliks przez chwilę nie mógł wydobyć z siebie głosu, gdy ochłonął uznał, że ostatnie słowo i tak mu się należy – Dobra, ale ja stawiam następne.