Ze wspomnień Kaczmarka: Lubię filmy z Bondem. Podobały mi się jego gadżety, garnitury czy aston martin. Podobało mi się, jak był ubrany. Cała stylizacja. Te smokingi. To jakby odzwierciedlało trochę moją pracę. Ja jeździłem porsche, on astonem martinem. Widziałem pewne podobieństwo.
Agent Tomek był fanem „Miami Vice”. Lubił błyszczeć, chętnie pozował do zdjęć.
– Jak się ubrał za pieniądze CBA, miał na sobie ze 30 tys. zł. Garnitury od Armaniego, zegarek Longines, obowiązkowo złota biżuteria. Nie uznawał zamienników, nawet majtki i skarpetki musiały być markowe. Manicure, pedicure i fryzjera też finansowało Biuro – mówi były funkcjonariusz CBA.
Ta słynna fryzura to był jego własny pomysł na wizerunek agenta?
– Tak, to była jego kreacja, to jego styl. Tomasz przede wszystkim był fanem serialu „Miami Vice”, praktycznie wszystko przekładał z tego filmu na realia polskie, stąd też ta fryzura a la Don Johnson. Koleżanka z liceum w rozmowie z wrocławskim dodatkiem do „Gazety Wyborczej w 2010 r.: – Lubił zaszpanować nowym dresem, drogimi adidasami.
– Moim zdaniem bardziej pasował do gangsterów, i w tej roli był zdecydowanie bardziej wiarygodny, a nie do śmietanki towarzyskiej. – mówi Piotr Krysiak, autor wywiadu rzeki z Kaczmarkiem „Agent Tomek. Spowiedź”
Kaczmarek zaczął zawodową pracę w policji w 1995 r., jeszcze jako 19-latek. Karierę robił szybko i nie przeszkodził mu w niej nawet wyrok za udział w tragicznym wypadku samochodowym, do którego doszło w 1998 r.
Po liceum postanowiłem wstąpić w szeregi wrocławskiej policji. Będąc jeszcze dzieciakiem bardzo poważnie myślałem o ojczyźnie i o tym, aby pomagać ludziom przez zwalczanie przestępczości zorganizowanej. Początkowo pracowałem w jednostce antyterrorystycznej, potem zwalczałem przestępczość samochodową, a od 2002 roku zacząłem pracować w Centralnym Biurze Śledczym jako agent, zajmując się walką handlarzami bronią, narkotykami i handlem kobietami – opowiadał.
W 2006 r. został agentem nowo powstałego CBA.
Największą sławę zdobył nakłaniając do przyjęcia 50 tys. zł łapówki posłankę PO Beatę Sawicką przed wyborami w 2007 r. Kontrowersje wzbudziły jego metody. Według informacji mediów agent uwodził parlamentarzystkę, używając fałszywej tożsamości. Jeździł wówczas luksusowymi samochodami, sprawiał wrażenie bardzo zamożnego. „Agent Tomek” stał się bohaterem tysięcy publikacji medialnych.
Uwodzić miał również prawniczkę Weronikę Marczuk, która również miała mu publicznie wiele do zarzucenia. Oprócz tego był członkiem operacji dotyczącej willi, mającej rzekomo należeć do Aleksandra Kwaśniewskiego oraz jego żony.
Ostatecznie Sawicką uniewinniono, sprawę Marczuk umorzono, a ze sprawy Kwaśniewskich nic nie wyszło. Mimo to agent zyskał ogromną sławę.
W 2010 r., w wieku 34 lat, „agent Tomek” zdecydował o odejściu ze służby na emeryturę. Po odejściu z CBA wraz z byłymi funkcjonariuszami założył wywiadownię gospodarczą. Na swoich stronach internetowych firma chwaliła się, że jej detektywi mają „doświadczenie zdobyte podczas służby w instytucjach ścigania RP oraz współpracy z ich zagranicznymi odpowiednikami”.
W 2011 r. dostał się do Sejmu z listy PiS w okręgu kieleckim. Rok później do prasy wypłynęły jego zdjęcia związane z akcjami CBA. Na jednym był bez koszulki, uśmiechnięty, nad walizką pełną pieniędzy.
W 2013 r. brał udział w stłuczce. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że jechał wówczas bardzo drogim porsche cayenne i tłumaczył zdarzenie w nietypowy sposób.
– Zapatrzyłem się, zamyśliłem, zagapiłem. Bo dzisiejsze wydarzenia polityczne, o tak ogromnej skali korupcji, w naszym kraju spowodowały, że bardzo o tym myślałem. O stanie naszego państwa. I ten obraz był tak przerażający, że dojeżdżając do świateł uderzyłem w tył samochodu – mówił „Faktowi”.
Potem wyszedł na jaw skandal, jakiego miał się dopuścić podczas prywatnej imprezy. Kaczmarek miał wówczas grozić pobiciem mężowi swojej partnerki (późniejszej żony).
– Za trzy sekundy wstanę i cię naje…ę. Jedź do domu, bo ja się napier…em i mówię ci to szczerze: za trzy sekundy wstanę i cię naje…ę – tak cytowały media nagranie z jego udziałem.
Na początku 2014 r. poseł został zawieszony w prawach członka PiS. – Po tamtych wydarzeniach nie ma dla niego u nas miejsca – komentował sprawę Jarosław Kaczyński.
Mandatu poselskiego Kaczmarek zrzekł się w lutym 2015 r., jeszcze przed zakończeniem kadencji. Do polityki już nie wrócił. Miał zająć się rodziną i biznesem.
Afera Helpera
W 2017 r. wybuchła afera związana z Europejskim Centrum Wsparcia Społecznego Helper, na którego czele najpierw stała małżonka Tomasza Kaczmarka, a następnie on sam. Stowarzyszenie przez ostatnie lata dostało kilkadziesiąt milionów złotych z państwowej kasy. Dysponentem tych pieniędzy były lokalne samorządy, które wybierały Helpera do organizacji zadań z zakresu opieki nad chorymi. Organizacja prowadziła sześć domów opieki, wszystkie na Warmii i Mazurach, również w Olsztynie. Miesiąc później Kaczmarek sugerował „Faktowi”, że padł ofiarą politycznej nagonki ze strony PiS.
Afery nie dało się już zatrzymać. Wydatki Helpera zaczęła prześwietlać prokuratura, a dotacje wstrzymano. Były agent zrezygnował z funkcji prezesa. Wciąż starał się przekonać opinię publiczną do tego, że jest ofiarą nagonki PiS, zwłaszcza wojewody Artura Chojeckiego.
W styczniu 2018 r. stowarzyszenie Helper w oficjalnym oświadczeniu pożegnało się z pracownikami i podopiecznymi swoich ośrodków. Można było w nim wyczytać, że członkowie organizacji winią za swoje kłopoty m.in. wojewodę.
W toku śledztwa zarzuty otrzymywały kolejne osoby, w tym żona Kaczmarka, która stała się podejrzaną m.in. o kierowanie grupą przestępczą i przywłaszczenie wspólnie z innymi osobami 33 mln zł. Prokuratura Regionalna w Białymstoku zostawiła sobie Tomasza Kaczmarka na sam koniec. Usłyszał sześć zarzutów, w tym m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej i pranie brudnych pieniędzy. Aby pozostać na wolności, były poseł PiS miał wpłacić 500 tys. zł poręczenia majątkowego. Dostał policyjny dozór i zakaz opuszczania kraju.
Człowiek małej wiary
Teraz, jako bohater olbrzymiej afery finansowej walczy o to, by nie trafić na wiele lat za kraty. Gdy wybuchła zaczął publicznie sugerować, że za wszystkim stoi PiS-oskarżał bezpośrednio wojewodę Artura Chojeckiego, ostatnio zaś zasłynął jako bohater opozycji- udzielił wywiadu jednej ze stacji w którym rzuca oskarżenia pod adresem swoich byłych przełożonych – Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
Jego oskarżenia trafiaj a na podatny grunt, tzw. „totalna opozycja” nie ma żadnych zahamowań aby wykorzystać oskarżanego o przestępstwa byłego agenta CBA w swojej walce w z politycznym przeciwnikiem. Cel tych oskarżeń jest jasny-gdy zostanie okrzyknięty ofiarą „pisowskich siepaczy” to zadziała „zasada Sławomira Neumanna” którą ten wysokiego szczebla działacz PO zaprezentował na jednym z nagrań „Sąd to może wyp… w kosmos, może to prowadzić trzy lata – bez znaczenia to jest …Sądy dzisiaj – ja ci gwarantuję – nie rozstrzygną żadnej sprawy przed wyborami. Żadnej. Przez rok nie zrobią k… nic. Będą prowadzić sprawy – i ch…” – mówił szef klubu PO.
* * *
Artykuł zawiera cytaty z publikacji (lata 2010-2020) w następujących mediach GW, Onet, Interia, Debata, Pudelek, TVN 24 , Dziennik Łódzki, Newsweek. wpolityce, Fakt i Superwizjer