Wójt małej mazurskiej gminy Grunwald z całą pewnością nie będzie pozytywnym bohaterem POROZUMIENIA JAROSŁAWA GOWINA.
Jego list (wójta gminy Grunwald) zawierający rozpaczliwe wołanie o pomoc, kierowany do premiera rządu Mateusza Morawieckiego odbił się w krajowych mediach zdecydowanie większym echem niż Konwencja Programowa Gowinowej partii kanapowej o nazwie POROZUMIENIE.
Zostawmy na razie partię notująca poparcie w okolicach 1% i skupmy swoją uwagę na dramatycznej walce wójta -jak się dowiadujemy z doniesień medialnych (źródło: Gazeta Olsztyńska) ponad 20 stronnicowy list wójta gminy Grunwald to akt oskarżenia przeciwko „lokalnemu układowi”, który rzuca mu kłody pod nogi, a powstały w gminie „układ administracyjny, polityczny i społeczny” szkodzi interesom mieszkańców.
Dzielny pan wójt sam musi mierzyć się „ze skorumpowaną machiną” i „nie może polegać na ludziach, którzy rzekomo powinni mu pomagać”.
W związku z powyższym wójt wzywa premiera do interwencji, tak, tak do interwencji, co prawda nie zbrojnej na razie, ale wszystko jeszcze przed nami- Wójt potęgą jest i basta.
— Wójt, pisząc do najważniejszych decydentów w kraju, złamał wszystkie obowiązujące zasady. On ma swój punkt odniesienia u marszałka regionu. To pokazuje, że jest postacią nieprzystającą do podłoża, któremu się wydaje, że jest „prezydentem gminy”, a on jest po prostu osobą koordynującą pracę gminy. Nie można mylić słów „rządzić” i „służyć”.
— zauważa profesor Kazimierz Kik, politolog. (za Gazeta Olsztyńska)
W swoim liście do Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego pan wójt wskazuje wszystkich winnych zaistniałej sytuacji, a nawet wskazuje źródło tego gminnego fermentu – są nim dwie młode kobiety oskarżone przez pana wójta o czary, a ściślej o czar jaki ponoć roztaczają wśród innych kobiet.
I tu objawia się humanizm i humanitaryzm pana wójta, nie żąda on aby te dwie ewentualne miłośniczki poezji Safony spalić na stosie, wystarczy jak premier Morawiecki rozwiąże Radę Gminy. Co będzie jak premier żądań wójta nie spełni? Tego w liście nie ma, ale na miejscu premiera byłabym ostrożna – ten wójt to nie Rejent Milczek, ale raczej Cześnik Raptusiewicz, i stosy mogą jeszcze zapłonąć pod Grunwaldem, a wójt „uskrzydlony” sukcesem ruszy na Warszawę.

Istnieje co prawda tez inna możliwość, że naród tych samorządowych panów i władców którzy własną nieudolność innym przypisują (a potem listy do premiera piszą jak Piotr Grzymowicz) zapakuje starym obyczajem na taczki i wywiezie w siną dal. Taczek chyba wystarczy???
Grażyna Paździoch