Coraz bliżej wyburzenia “szubienic”. Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego trafiła dokumentacja zdjęciowa pomnika, którą sporządzili pracownicy wojewody. Minister zobaczy jakiej sterty gruzu broni Grzymowicz i jak bardzo ośmiesza tym cały Olsztyn.
Smętne kikuty Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej wyglądają jak proca, z której najlepiej byłoby wystrzelić Grzymowicza prosto w kosmos. Do jego przezwisk typu: betonowicz, czy Piotruś 10 procent, trzeba teraz dodać kolejne – brudas.
Pomnik to nie tylko hańba dla miasta ze względu na obronę ruskiego sołdata przed usunięciem, ale także dowód na to, jak zaniedbanym i brudnym miastem stał się Olsztyn pod rządami Grzymowicza. Na zdjęciach przesłanych przez wojewodę do ministerstwa będzie to mógł zobaczyć sam wicepremier Piotr Gliński.
Można tylko przypuszczać, że zdjęcia pójdą w obieg po całym ministerstwie i wszyscy będą zrywali boki, że w samym centrum miasta wojewódzkiego stoi coś “takiego”. Przy tym “szubienice” robią wrażenie, jakby ze wstydu same chciały rozpaść się w drobny mak. Odpadają z nich płyty granitowe, pomnik jest cały wymalowany napisami. Wokół walają się sterty śmieci.
I to właśnie jest ten symbol, o który Grzymowicz toczy tak zaciekły bój z całym polskim rządem. Wynajmuje prawników, przygotowuje analizy. Zasłania własną piersią przed usunięciem. Cud, że kazał skuć z niego sierp i młot…, no bo przecież to piękne bardzo dzieło wielkiego artysty Xawerego Dunikowskiego jest i okaleczać go nie wolno… .
Mawiają, że o gustach się nie dyskutuje, jednak nazywanie czegoś tak szpetnego wartościowym dziełem zakrawa na ponury żart. Sami mieszkańcy Olsztyna już wydali dawno swój werdykt nazywając pomnik właśnie “szubienicami”.
Przypomnijmy. Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej stoi w centrum Olsztyna od połowy lat 50. Wystawili go komuniści wdzięczni za przyniesioną na ruskich bagnetach władzę. PO upadku komuny była szansa na jego usunięcie, czego od blisko trzech dekad domagają się środowiska patriotyczne z Olsztyna. Jednak do władzy doszło SLD i wówczas pomnik został wpisany na listę zabytków.
Kiedy ruscy bandyci napadli na Ukrainę, pod pomnikiem zaczęły się demonstracje. Na “szubienicach” pojawiły się wielkie banery i transparenty pokazujące, że to pomnik, który chwali morderców i zbrodniarzy.
Grzymowicz chwilowo uległ nastrojom ulicy i sam wnioskował o usunięcie pomnika z listy zabytków. Wpis na nią chronił pomnik przed zastosowaniem ustawy o dekomunizacji. Szybko jednak się zreflektował, że przecież kocha komunę i z pomysłu się wycofał.
Pomnik po kilku kolejnych miesiącach został zajęty przez konserwatora zabytków, a minister kultury “ze względu na ważny interes kraju” zdecydował o unieważnieniu wpisu pomnika do rejestru zabytków. To otworzyło drogę do jego likwidacji.
Dopiero w tym momencie zaczęło się robić “i śmieszno, i straszno”. Grzymowicz zaczął zaskarżać każdą decyzję na drodze do likwidacji pomnika. A olsztyński pomnik jest jednym z ostatnich w Polsce, który gloryfikuje Armię Czerwoną…
Wojewoda wydał już miastu nakaz likwidacji pomnika, a nakazowi klauzulę natychmiastowej wykonalności. Grzymowicz czeka na odpowiedź ministerstwa na swoje odwołanie. Nieoficjalnie wiadomo, ze w ministerstwie nikt nie zamierza bronić pomnika…
Marek Adam