Oto Olsztyn – miasto, które aspiruje do miana stolicy Warmii i Mazur, ale kiedy przychodzi do realizacji inwestycji, zapomina o czymś tak elementarnym, jak… parking. Tak, drodzy Państwo, parking przy nowym przejściu podziemnym na Zatorze to rzecz, która mogłaby powstać, ale nie powstała. Dlaczego? Bo nie.
Były prezes PKP Polskich Linii Kolejowych, Ireneusz Merchel, podczas ostatniego spotkania z cyklu „Metropolia Olsztyn” organizowanego przez Fundację im. Piotra Poleskiego, podzielił się bulwersującą historią. Budowa parkingu przy wejściu do podziemnego przejścia na Dworzec PKP była możliwa – finansowana w 100% z budżetu państwa, bez konieczności wydania przez miasto choćby złotówki na jego realizację.
Warunek był jeden: miasto nie może na nim zarabiać. Wystarczyło jedno: zgodzić się. Ale miasto stwierdziło: „Nie będziemy podpisywać porozumienia, bo my chcemy na tym zarabiać!”. Świetny plan – tylko, że pieniędzy nie będzie, bo parkingu też nie ma.
Efekt? Przed samym dworcem mamy 56 miejsc, z czego część okupują już okoliczni mieszkańcy, bo nikt przecież nie myślał o rotacyjności. A co z nowym przejściem podziemnym na Zatorze? Tam nawet 40 planowanych dodatkowych miejsc parkingowych to pieśń, która nie zabrzmiała, bo miasto uznało, że lepiej udawać, że problemu nie ma.
Zapytacie, drodzy Czytelnicy, co się dzieje, kiedy zainwestowane miliony w infrastrukturę okazują się niewystarczające, bo zabrakło planowania z głową? Cóż, w Olsztynie nie dzieje się nic, bo chyba już wszyscy przywykliśmy do tego poziomu absurdu. Tunel jest, piękny, nowoczesny, z fantastycznym oświetleniem.
Tylko że, jak trafnie zauważył Merchel, „nie ma tam żadnego atraktora”. Żadnego powodu, żeby się tam wybrać samochodem, jadąc w podróż pociągiem – chyba że ktoś chce przeklinać pod nosem, szukając miejsca do zaparkowania.
Byłego prezesa PKP, który pochodzi z Olsztyna, wyraźnie zalewała krew, kiedy mówił o szokujących szczegółach negocjacji z miasto. W końcu sam pochodzi z olsztyńskiego Zatorza. I znalezienie funduszy na budowę przejścia było jego oczkiem w głowie. Miasto przejście dostało od PKP w prezencie. Nie musiało dołożyć ani złotówki. Tak też mogło być z parkingiem! I tak jest w większości miast, gdzie PKP, kierowane przez znienawidzony PiS prowadziło inwestycje…
Można by pomyśleć, że to tylko niedopatrzenie. Ale nie, to świadoma decyzja! Wyobraźmy sobie, jak władze miasta musiały debatować nad tym genialnym pomysłem. „Zróbmy coś, co nic nas nie kosztuje!” – „Nie, za łatwe!”. „Może chociaż parking?” – „Nie, bo nie zarobimy na nim!”. „To co proponujecie?” – „Nie róbmy nic i narzekajmy na brak pieniędzy.” Brawo! Strategia godna nagrody Darwina w kategorii zarządzanie miejskie.
I tak, drodzy Państwo, Olsztyn, miasto pełne jezior i zieleni, wciąż uczy nas, jak nie planować. Mamy piękny dworzec, mamy nowoczesny tunel, a przy tym ogromny brak logiki. A może w tym szaleństwie jest metoda? Może chodzi o to, żeby zmusić mieszkańców do chodzenia na piechotę? W końcu to zdrowo!
Olsztyn – miasto inspiracji. Inspiracji do refleksji nad tym, jak nie projektować infrastruktury publicznej. Może powinniśmy zmienić hasło promujące nasze miasto? Proponuję: „Olsztyn – tutaj nawet parking jest luksusem”.
Tak więc drodzy olsztynianie, zanim następnym razem usłyszycie hasła o zrównoważonym transporcie i rozwoju regionu, spójrzcie na dworzec. Ten brak parkingu mówi więcej o polityce miasta niż wszystkie przemowy hybrydowego prezydenta „Grzymowszewczyka” razem wzięte.
Marek Adam