Machu Picchu hipokryzji. Trudno inaczej określić podwójne standardy, którymi posługuje się Tusk. Nie przeszkadza mu pomnik ruskiego sołdata w Olsztynie rządzonym przez jego pupilka Grzymowicza, ale robi aferę prezydentowi Lublina za głosowanie nad projektem postawienia pomnika śp. Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Sprawa stała się głośna, bo trafiła na czołówki gazet i portali internetowych. Wszystko przez to, co Tusk odpowiedział jednemu z mieszkańców Lublina na pytanie o pomnik, który ma powstać w tamtym mieście.
W Lublinie, którego prezydentem jest Krzysztof Żuk, podobnie jak w Olsztynie miastem rządzi Platforma Obywatelska. Tam totalna opozycja dostała małpiego rozumu po tym, jak Rada Miejska Lublina, mimo politycznej przewagi PO, przyjęła uchwałę o zgodzie na postawienie pomnika Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Kiedy do Lublina przyjechał Tusk i spotkał się ze swoimi zwolennikami, jedno z pytań, które padły dotyczyło właśnie pomnika.
— Jak mamy zrozumieć fakt, że PiS, przy parasolu lokalnej władzy samorządowej, zamierza nam tu wybudować największy w Polsce monument prezydenta Kaczyńskiego? Jak to jest możliwe, jak mamy się z tym pogodzić? — miał wówczas zapytać rozgrzany z wściekłości totalniak z Lublina.
Tusk, który jeździ ze swoim obwoźnym cyrkiem po Polsce i szuka naiwnych, których mógłby nastawić przeciw rządom Prawa i Sprawiedliwości bardzo szybko podchwycił temat. Można tylko przypuszczać, że przypomniały mu się jego uściski z Putinem w miejscu katastrofy w Smoleńsku, kiedy uśmiech nie schodził mu z ust.
Na spotkaniu w Lublinie zaczął udawać, a to zdziwienie, a to zaskoczenie, a to irytację. Niby zapewniał, że nie ma nic przeciwko upamiętnieniu ofiar katastrofy smoleńskiej, ale… pod warunkiem, że “nie jest to wymierzone przeciwko innym ludziom, co jednak często się zdarza”. Jednym słowem totalny bełkot.
— Nie chcę definiować „lubelskiego przypadku” ale… Powiem szczerze, było mi osobiście przykro, bo wydawało mi się, że jest to decyzja podyktowana jakimś koniunkturalizmem albo lękiem. Tak nie powinno być — perorował Tusk.
Tuskowi przeszkadza już nawet nie tylko sam pomnik, a nawet już projekt pomnika upamiętniającego polskiego prezydenta. Nie przeszkadza mu jednak pomnik gloryfikujący ruskiego sołdata górujący nad Olsztynem. Wystarczy przypomnieć wizytę Tuska w Olsztynie kilka miesięcy temu, kiedy spotkał się ze swoim pupilkiem Grzymowiczem.
Tusk wówczas nawet nie zająknął się na temat pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej. Można tylko przypuszczać, że z radością kibicuje Grzymowiczowi, który ruskiego sołdata broni bardziej niż niepodległości.
I to wbrew ważnym interesom Polski, na które powołał się minister kultury, usuwając wpis pomnika z rejestru zabytków. Lekceważenie Polski jest niestety przypisane do totalnej opozycji. Wystarczy przypomnieć, jak rosyjska propaganda wykorzystuje każdy możliwy argument, którego dostarczają jej totalniacy.
Putuinowskie agencje prasowe z lubością informują o każdym działaniu w obronie ich pomnika w Olsztynie. A tych Grzymowicz dostarcza ich regularnie. Na każdym kroku protestuje, składa zażalenia, skarży każdą decyzję zmierzającą do usunięcia pomnika z Olsztyna.
Potem w putinowskich mediach można przeczytać, że mieszkańcy Olsztyna są wdzięczni Armii Radzieckiej i bronią usunięcia jej pomnika z miasta. To zupełnie jak z Sikorskim, który nagadał głupot w radio, byle zrobić na złość PiS, a potem wyszedł z tego międzynarodowy skandal.
Marek Adam