Agresja Rosji na Ukrainę pobudziła wielu do usuwania pozostałych pamiątek po radzieckiej dominacji w Polsce, a w Olsztynie jest to pomnik wdzięczności, zwany „szubienicami”.
Tak na marginesie, minęła 34 rocznica (14 kwietnia 1988 r.) ostatniej w Polsce egzekucji przez powieszenie – na przestępcy kryminalnym.
Wracając do tematu, nabrano zapału do usuwania skutków tejże dominacji, ale jakoś brak takiego zapału, by wziąć się za jej przyczyny.
I jedną z nich jest patron nazewnictwa miejskiego w całej Polsce, a mianowicie prezydent USA Franklin D. Roosevelt. Niegodny patron, gdyż okazał się on ohydnym zdrajcą sprawy polskiej. Podobne starania czyni się między innymi w Żyrardowie (woj. mazowieckie), gdzie mieszkałem przez 23 lata. Radny Arkadiusz Sowa (PiS) w artykule „Dlaczego zmiana nazw niektórych ulic jest potrzebna” („Życie Żyrardowa”, 2017, nr 28, s. 7) przedstawił kilka jego wątpliwych zasług:
- jako fascynat Stalina, bez trudu zgodził się na przekazanie Polski do radzieckiej sfery wpływów,
- odrzucił niezbite dowody na sowieckie sprawstwo zbrodni katyńskiej, a jego administracja słała pogróżki do poruszających ten temat polonijnych mediów,
- w 1945 r. zanegował legalność polskiego rządu na emigracji (jego zdaniem Polska po 1939 r. nie miała rządu),
- po konferencji pokojowej w Jałcie oznajmił ambasadorowi USA, że los powojennej Polski go nie interesuje.
„Czy wobec przytoczonych faktów prezydent Roosevelt może patronować w Polsce czemukolwiek?”
– pyta autor artykułu.
Z kolei niedawno zmarły profesor Witold Kieżun opowiadając o brytyjskich i amerykańskich zrzutach broni dla powstańców w Warszawie mówił, że większość spadała na stronę niemiecką. Byłoby inaczej, gdyby na stanowcze żądania premiera W. Churchilla prezydent Roosevelt wstawił się u Józefa Stalina, aby Związek Radziecki zezwalał lądować alianckim samolotom na zajętych przez siebie terenach:
„Możliwość obrony byłaby kolosalna. (…) Gdybyśmy tę broń dostali w pierwszych dniach powstania, to cała Warszawa byłaby opanowana (…), a wtenczas mogłaby lądować część polskiej armii z Włoch. Byłaby zupełnie inna sytuacja. (…) Ale Roosevelt powiedział, że ze względu na dalsze cele wojny tego rodzaju depeszy do Stalina nie wyśle.” („Zachowaliśmy się jak należało”, „Kurier WNET”, październik 2017, s. 11).
Dlatego proszę radnych wszystkich opcji w Olsztynie o usunięcie tegoż i proponuje w to miejsce któraś z kobiet: Danutę Siedzikównę („Inkę”), albo Izę Garglinowicz, współorganizatorkę i pierwszą dyrektor olsztyńskiej szkoły muzycznej.
Tak czy inaczej, precz z tym niegodnym patronem – i to „na wczoraj”!
Karol Kuligowski