Sankcje wprowadzone przeciwko Rosji zaczynają uwierać Kreml. Stąd głośne i triumfalne oświadczenie Władimira Putina o wynalezieniu w Rosji szczepionki na koronawirusa. Choć świat zachodni sceptycznie podchodzi do deklaracji Moskwy, wiele wskazuje na to, że szczepionka rzeczywiście jest i w trybie przyspieszonym przeszła odpowiednie badania i testy. Rosjanie przede wszystkim mieli na kim ją testować. Niestety – szczepionka w rękach Kremla to dla świata raczej zła, niż dobra wiadomość.
Rosyjskie Ministerstwo Zdrowia poinformowało oficjalnie, zaś Władimir Putin potwierdził 11 sierpnia, że Rosja znajduje się w posiadaniu szczepionki nadającej trwałą odporność ludzkiemu organizmowi na koronawirusa SARS-CoV-2, którym świat zaraziły Chiny. Pracował nad nią od kilku miesięcy Instytut im. Nikołaja Gamalei w Moskwie testując ją na zwierzętach oraz – mniej więcej w tym samym czasie na ludziach. W testach tej szczepionki, oraz jej wcześniejszych wariantów (nie zawsze dobrych dla człowieka, bo wywołujących zbyt wiele efektów ubocznych) o czym nie informowano w oficjalnych komunikatach, wzięło udział przynajmniej kilka tysięcy osób, głównie żołnierzy i więźniów przebywających w rosyjskich koloniach karnych. Pomysł z wykorzystaniem osadzonych w więzieniach kilka tygodni wcześniej podsunął rosyjskiej administracji Władimir Żyrinowski, wiceprzewodniczący Dumy oraz szef Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji. Powiedział on, że testy preparatów medycznych, w tym właśnie szczepionki na koronawirusa powinny się odbywać na więźniach z kolonii karnych – według schematu, że kto odda swoje zdrowie rosyjskiej medycynie powinien mieć skrócony wyrok, może nawet i o połowę.
Testy na więźniach i na żołnierzach?
Część więźniów rzeczywiście zainteresowała się taką propozycją, a mówimy o niemal pół milionowej rzeszy ludzi (według danych z końca ub. roku w więzieniach i koloniach karnych przebywa w Rosji 467 tys. osób), z których część zrobiłaby wszystko aby zostawić za sobą koszmar rosyjskiego więzienia.
Czy rzeczywiście skrócono im wyroki? O tym oficjalne źródła na Kremlu milczą, wskazując że do testów wybierano również żołnierzy rosyjskiej armii. To też potężna grupa – obecnie siły zbrojne Rosji mają pod karabinem 3,7 mln żołnierzy. Wielu z nich, co wiadomo nieoficjalnie, dostało po prostu rozkaz poddania się testom szczepionki.
Władimir Putin w wygłoszonym komunikacie próbował złagodzić kwestie prób nowej szczepionki na więźniach i żołnierzach. Oświadczył, że zaszczepiona została również jedna z jego córek.
– W tym sensie moja córka wzięła udział w eksperymencie – mówił. – Zaszczepiła się, miała przez pierwsze dni podwyższoną temperaturę, ale po drugim zastrzyku czuła się już dobrze. Szczepionka wyrabia stałą odporność na koronawirusa.
Rosyjska szczepionka nosi nazwę Sputnik V. To oczywiste nawiązanie do pierwszego w historii ludzkości sztucznego satelity Ziemi wysłanego przez Związek Radziecki na okołoziemską orbitę, co pokazało wyższość technologiczną komunistów nad Stanami Zjednoczonymi i Europą Zachodnią.
Wiadomo już, że szczepionka jest produkowana przez Instytut Gamalei oraz rosyjską firmę farmaceutyczną Binnofarm. Obie instytucje zapowiadają wprowadzenie jej do publicznego obiegu cywilnego już na przełomie sierpnia i września – najpierw zaszczepieni zostaną lekarze i nauczyciele. Na rynek komercyjny, czyli do sprzedaży, szczepionka ma trafić w styczniu 2021 roku.
Administracja na Kremlu umiejętnie gra szczepionką i lękami obywateli państw Europy Zachodniej i USA. Do akcji wchodzi już petersburska fabryka trolli, która rozpoczyna właśnie działania propagandowe wywołujące jeszcze większy lęk przed koronawirusem, co ma zmusić społeczeństwa Europy i USA do wywarcia presji na zachodnich rządach na jak najszybszym wprowadzeniu leku do publicznej sprzedaży.
Z pewnością pojawią się w Europie grupy aktywistów kwestionujące konieczność wprowadzania ograniczeń w przestrzeni publicznej – w tym noszenia maseczek np. w transporcie zbiorowym i sklepach.
Taka grupa już od kilku dni działa w Wielkiej Brytanii. Grupa tzw. antymaseczkowców pod nazwą „StandUp X” ogłosiła właśnie deklarację o pokojowym przeciwstawianiu się „nowej normalności”, „nowemu porządkowi świata” i łamaniu wszelkich wolności obywatelskich. Na jej sztandarach jest nie tylko walka z maseczkami, ale także z przyszłymi obowiązkowymi szczepieniami przeciwko koronawirusowi oraz wszelkim środkom zwiększającym kontrolę rządów nad społeczeństwami Starego Kontynentu.
Pod koniec lipca aktywiści ze „StandUp X” wdarli się się do sklepu sieci Morrisons w londyńskim Peckham, zaatakowali noszących maski klientów, każąc im ściągać „zasłony z twarzy” i wzywając ich do odmowy stosowania się do zasad związanych z epidemią.
Brytyjskie media pełne są relacji z pierwszej i kolejnych akcji antymaseczkowców, którzy wchodząc do sklepu – oczywiście z odsłoniętymi twarzami – chodzą pomiędzy sklepowymi regałami krzycząc „Nie zadajecie żadnych pytań! Robicie, co wam każą!”, „Ilu umarło na grypę w tym roku?” czy „Dokształćcie się!”. Jak mówili w mediach postronni klienci sklepów w Wielkiej Brytanii takie odwiedziny bywają równie przerażające, co napad na sklep.
Mądry ruch rządu
Cena za rosyjską szczepionkę będzie wysoka – świat będzie musiał pogodzić się z agresywną polityką międzynarodową Moskwy. Nad ukraińskim Krymem przez wiele dekad będzie już powiewała rosyjska flaga. Być może świat – a przede wszystkim mieszkańcy Białorusi – będzie musiał się pogodzić także ze stałą obecnością wojsk rosyjskich w Mińsku i utratą niepodległości tej byłej republiki radzieckiej.
To dlatego Amerykanie – zaproszeni przez polski rząd – wzmacniają wschodnią flankę NATO. Moskwa, której imperialistyczne ambicje są nieograniczone w końcu zwróci uwagę na państwa bałtyckie i Polskę, która jest przez Moskwę uznawana za odwiecznego wrogiem.
Ostatnie decyzje polskiej dyplomacji okazują się mądrym ruchem wyprzedzającym, gwarantującym nam bezpieczeństwo przed piekłem, które w zajmowanych terytoriach organizują mieszkańcom podbitych terytoriów Rosjanie. To, co dzieje się na Krymie oraz w ukraińskim Donbasie można oglądać w coraz rzadszych ukraińskich relacjach z terenów, na których wciąż toczy się rosyjska wojna. To samo – nie bez żartów – mogłoby grozić przede wszystkim Warmii i Mazurom, gdyby Rosjanie zdecydowali się zaatakować Polskę z Obwodu Kaliningradzkiego i Białorusi!
Paweł Pietkun