Jako jedni z pierwszych publikujemy szokujące informacje dotyczące przyszłości PKP Cargo. Choć na Warmii i Mazurach pracę w PKP Cargo ma stracić kilkadziesiąt osób, to w skali kraju jest to już ponad 4,1 tys. pracowników. Niszczenie spółki może jednak mieć inne dno. Na polski rynek pod szyldem małej firmy wchodzi ukraiński przewoźnik. Szokujące informacje na ten temat przedstawił na swoim kanale YouTube Tomasz Piekielnik.
YouTuber ujawnił, że ukraińska spółka w chwili zwijania polskiej firmy otrzymała licencję na transport kolejowy i wchodzi z przytupem na rynek.
— Spółka została założona rok temu z kapitałem 5 tysięcy złotych. Jedynym udziałowcem, czyli jedynym właścicielem tej spółki, jest ukraińska spółka kolejowa, a w zarządzie znajduje się człowiek z ciekawą przeszłością. Kto wie, czy nie jest podstawiony przez jakieś służby. Mówię to zupełnie hipotetycznie, ale powinno to być sprawdzone przez polskie służby — zaalarmował Piekielnik.
Były zyski, są straty
Autor materiału wskazuje, że choć PKP Cargo to firma mająca rocznie około 5 miliardów złotych przychodów, z zyskami przekraczającymi niekiedy 100 milionów złotych rocznie, miewała też straty.
— Jeszcze kilka lat temu, w jednym z lat 2021-22, zaliczyła ona ponad 200 milionów złotych strat. A teraz uwaga, w tym roku 2024 została konkretnie… wydojona? Zrabowana? Źle pokierowana? Po prostu w pierwszym kwartale tego roku poniosła straty przekraczające 180 milionów złotych. Nie za rok, tylko za kwartał — podkreślił Tomasz Piekielnik.
Szyte grubymi nićmi
Tomasz Piekielnik w swojej analizie zauważa, że gazety czy stacje telewizyjne tylko pobieżnie analizują temat i nie sięgają sedna sprawy. Wykazuje też, że wystarczy krótki research w internecie, aby ustalić, że może to być mega przekręt i to szyty grubymi nićmi.
Z mediów głównego nurtu dowiadujemy się, że PKP Cargo ma problemy i grozi zwolnieniem ponad 4 tysiącom ludzi.
— Jeśli ta spółka zostanie skutecznie 'wykończona’ i odda komuś rynek, to odda rynek wart co najmniej 5 miliardów złotych, bo takie są przychody tej spółki — podkreśla Piekielnik.
Gigantyczna afera?
YouTuber, którego nagranie do teraz obejrzało ponad 90 tysięcy osób, zastanawia się, dlaczego PKP Cargo nie może dalej działać.
— Ma problemy finansowe. To wszystko powoduje, że postawiono tę spółkę PKP Cargo w stan upadłości, w stan restrukturyzacji. Upadłości to jeszcze złe słowo, w stan restrukturyzacji. Ona znajduje się w szczególnej procedurze sanacyjnej, w postępowaniu sanacyjnym, a władzę w spółce przejął nadzorca sądowy, czyli kancelaria prawna. Być może też nie jest ona przypadkowa — ujawnia Piekielnik.
Według autora nagrania to wszystko jest gigantyczną aferą.
— Gigantyczną, rodem jak afery z lat dziewięćdziesiątych, jak prywatyzacja. Dlaczego? Bo to ukartowane demontowanie polskiego biznesu kolejowego, polskiego biznesu cargo. Przecież PKP Cargo to też mnóstwo podmiotów kooperujących, współpracujących. Czyżby ten rynek chcieli przejąć Ukraińcy? — pyta retorycznie Piekielnik.
Wielkie pieniądze na stole
A sprawa jest naprawdę poważna i to nie tylko z punktu widzenia interesów Polski. W grę wchodzi potężny rynek transportu produktów z Chin.
— Rzecz dotyczy być może stworzenia hubu transportowego z prawdziwego zdarzenia, którym starają się stać Węgry, które zbudowały przy ukraińsko-węgierskiej granicy, po swojej stronie, terminal zdolny obsługiwać milion kontenerów rocznie. PKP Cargo obsługuje terminal w Małaszewiczach, przy granicy z Białorusią, którędy do Polski, a przez Polskę do Europy Zachodniej, dostają się towary z Chin drogą lądową — wyjaśnia Piekielnik.
— To są gigantyczne interesy i olbrzymie pieniądze. A 5 miliardów złotych to tylko bezpośrednie przychody spółki PKP Cargo. Kolejne miliardy to przychody spółek, firm, biznesów kooperujących z PKP Cargo, jej podwykonawców itd. Według mojej opinii mogą stać za tym służby. Kto wie jakie? Czy ukraińskie? Czy polskie? Może amerykańskie? Wszystkie razem. Tak przypuszczam, bo nie wierzę w przypadki — komentuje.
Gdzie polskie służby?
Autor nagrania nie ma też złudzeń, czy to, co się dzieje, jest przypadkowe i czy tylko zupełnie przypadkiem PKP Cargo ma problemy.
— Zarząd nie działa, donosi się do prokuratury na podejrzenie przestępstwa popełnianego przez poprzedni zarząd, a tymczasem na rynek z licencją wchodzi spółka ukraińska w bardzo podejrzanej atmosferze — stwierdza Tomasz Piekielnik.
Ważna część odcinka stanowi próba odpowiedzi na pytanie, co w tej sytuacji robią polskie służby. Co robi polski kontrwywiad, Polska Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Policja, CBA? Według Tomasza Piekielnika nic, bo, jak zaznacza, gdyby coś polskie służby robiły, nie dochodziłoby do tak „brawurowych scen”.
— Ci ludzie, którzy to organizują, siły, które za tym stoją, nawet nie trudzą się, aby jakoś specjalnie tuszować, aby tworzyć inscenizację — stwierdza.
Spojrzenie na PKP Cargo
Analiza przedstawiona w nagraniu nie pozostawia złudzeń i trudno jej odmówić skrupulatności, a nawet błyskotliwości.
— Zerkniemy do odpisu z KRS-u, a więc z Krajowego Rejestru Sądowego i na tyle, na ile to możliwe, prześwietlimy w internecie prezesa tej spółki. Będziecie Państwo zszokowani — zapowiada Tomasz Piekielnik i na oczach widzów dokonuje wiwisekcji zagrożeń.
— Na początek strona internetowa PKP Cargo. Rok 2023, przychody operacyjne 5 miliardów 491 milionów złotych. Poprzednio było 5 miliardów 440, jeszcze w roku 2021 było to 4 miliardy, odpowiednio rok wcześniej 4 miliardy 200. 4 miliardy 800 w roku 2019, rok 2018 to 5 miliardów 200 milionów. Przychody gigantyczne, prawda? — przypomina.
— Zerknijmy na pozycję zysk netto. W 2023 roku zysk spółki wyniósł 82 miliony, w 2022 148 milionów. W 2020 i 2021 roku spółka miała straty grubo przekraczające 200 milionów złotych. W 2019 roku to nieznaczny zysk, w 2018 to 183 miliony złotych. Suma bilansowa tego podmiotu na koniec 2023 roku to 8 miliardów 320 milionów — kontynuuje.
Dramatyczna ocena sytuacji
Zestawienie kończy jasną oceną sytuacji. A ta brzmi wprost dramatycznie.
— Jeżeli jakiś podmiot ma problemy finansowe i idzie w kierunku, czy jest wiedziony w kierunku upadłości, to jak myślicie, czy jego majątek, który warty jest według bilansu i według rzeczywistości ponad 8 mld zł, to czy ten majątek w toku jakiejś restrukturyzacji, jakiegoś postępowania sanacyjnego, gdy będzie spieniężany na prędce, to zostanie sprzedany po wartościach rynkowych? — pyta retorycznie.
Tomasz Piekielnik ostrzega, że takie postępowanie może być wykorzystywane do rozparcelowania podmiotu i sprzedania jego majątku za ułamek wartości rynkowej.
— Czyli w przypadku PKP Cargo, gdzie mówi się o ochronie spółki w okresie podnoszenia jej z kolan, faktycznie może dojść do wyprzedaży aktywów za bezcen — alarmuje autor nagrania.
Ukraińska spółka
W analizie nie zabrakło informacji na temat ukraińskiej spółki, która wchodzi na polski rynek. Według doniesień prasowych dostępnych w internecie spółka Ukrainian Railways Cargo Poland otrzymała licencję na wejście na europejski rynek kolejowych przewozów towarowych. Odpowiednia licencja przewoźnika kolejowego została przyznana przez Urząd Transportu Kolejowego Polski.
Tomasz Piekielnik przedstawił również wyniki swojej analizy odpisu z KRS. — Spółka Ukrainian Railways Cargo Poland, z kapitałem zakładowym 5 tysięcy złotych, której jedynym udziałowcem jest ukraińska spółka kolejowa. Zarząd: tylko jedna osoba, Mykhajło Plastun, numer PESEL uzyskany w Polsce. W przeszłości Plastun pełnił funkcje w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Ukrainy i Departamencie Przestępczości Gospodarczej w Kijowie — ujawnia Tomasz Piekielnik.
Prezes oskarżany o korupcję
Na tym nie koniec. Według portalu WarsawPoint.com z 10 czerwca 2024 roku: „Mikhailo Plastun, to skorumpowany szef ukraińskich kolei Cargo Poland. Plastun został zwolniony z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w 2018 roku za działania niezgodne z jego rolą. Wcześniej był zamieszany w pranie 74 milionów hrywien za pośrednictwem firmy Samyavtogaz”. Czy to przypadek, że taka osoba pełni teraz funkcję w polskiej spółce? — cytuje i pyta Tomasz Piekielnik.
Za bezcen
— To nie tak, że doszukuję się sensacji, ale te sensacje same wybrzmiewają. Problemy PKP Cargo nie są przypadkowe. Obserwujmy kolejne doniesienia. Jeszcze dwa tygodnie temu nikt nie mówił o zwolnieniu 4000 osób. Teraz o tym jest mowa. Ta szczególna procedura restrukturyzacyjna ma służyć temu, aby rozłożyć parasol ochronny nad spółką, a w istocie postawić ją na nogi. Doświadczenie życiowe podpowiada jednak, że z takich postępowań spółki wychodzą rozparcelowane i sprzedawane za bezcen. Pytanie, kto to organizuje? Kto za tym stoi? Kto komu za to płaci? Gigantyczne pieniądze są w grze — konkluduje YouTuber, którego doniesienia i kanał na pewno warto śledzić.
Marek Adam
