Warto wracać do pewnych myśli.
Jakiś czas temu pisałem, że Amerykanie się dziwią. I choć minęło od tego momentu sporo miesięcy, oni się ciągle dziwią, a nawet można byłoby powiedzieć, że dziwią się z każdym tygodniem coraz bardziej.
Czym się dziwią? Otóż tym się dziwią, że odkrywają, iż wszystkie brednie, o których prawił Biden w okresie kampanii wyborczej, a wraz z nim całe stado ektremalnych neobolszewickich szaleńców. Szaleńców z tego, co kiedyś dumnie nazywało się Partią Demokratyczną, jest z pełną determinacją realizowane. A skutki tego kolejnego neobolszewickiego eksperymentu są dla przeciętnego Amerykanina wręcz makabryczne.
No i dlatego się dziwią…
Ci którzy głosowali na Bidena i demokratów dziwią się, bo myśleli, że cały ten wyborczy jazgot ich faworytów, był tylko taką kolejną porcją nic niewartych bredni. Potrzebnych do tego, żeby odsunąć od władzy tego Trumpa.
Ci którzy na Bidena i demokratów nie głosowali, a zwłaszcza ci, którzy na wybory nie poszli, zakładali, iż te brednie to tylko wyborcze slogany.
A kiedy Biden w pierwsze sto dni wydał prawie 150 rozporządzeń wdrażających najbardziej radykalne i ekstremalne pomysły w życie, wszyscy zaczęli się dziwić. I dziwią się do dzisiaj.
Ale po co ja o tym piszę?
Piszę po to, zwłaszcza do tych, którzy w emocjach miotają gromy na Zjednoczoną Prawicę. I z tego powodu są skłonni głosować na totalną opozycję. Albo nie iść na wybory.
Piszę o tym, bo jeśli ktoś sądzi, że to, co plecie dzisiaj oppistion führer, dupiarz czy polonistka z Częstochowy, to tylko taki kampanijny bełkot, to popatrzcie na Amerykanów. Żebyście się później nie dziwili.
Ci ludzie jeśli dzisiaj mówią, że zlikwidują wszystko co PiS wprowadził – cokolwiek by to było – to ja im wierzę. Jedyne, w co im wierzę. Ba, jestem skłonny nawet uznać, że nie cofną się przed zasypaniem przekopu przez Mierzeję czy zalaniem tunelu pod Świną. Tak, oni są do tego zdolni, bo są owładnięci furiatycznym neobolszewickim zapałem. Zapałem niszczenia wszystkiego, co wpisuje się w ich ograniczone do destruowania umysły. Znam tę mentalność, bo jestem z pokolenia, które o takich podobnych neobolszewików ocierało się i na własnej skórze doświadczało.
Oni naprawdę będą to robić, oni naprawdę jedyne czego pożądają, to są gabinety, sekretarki, służbowe karty kredytowe i samochody. A resztę załatwiać będą za nich ich dysponenci w Berlinie i w Brukseli. Oni będą tylko podpisywać płynące stamtąd dyspozycje.
Można nie lubić PiS-u, można nie lubić tego czy tamtego rzeczywiście irytującego polityka, mogą nas irytować różne głupoty, które się im przydarzają.
Ale jedno jest pewne – jeśli władzę przejmą ich przeciwnicy, to wszyscy będą tęsknić właśnie do tego. I dziwić się, że banda zdrajców i nieudaczników realizuje swoje chore zapowiedzi.
I o tym trzeba cały czas pisać i o zdziwieniu Amerykanów ciągle przypominać.
prof. Grzegorz Górski