Kiedy upadał polski parlamentaryzm w XVII i XVIII wieku – a w konsekwencji upadała Rzeczpospolita – to wbrew potocznej opinii, wcale nie liberum veto paraliżowało wszelkie dobre inicjatywy. Głównym narzędziem były EGZORBITANCJE.
Oto bowiem każdy szlachcic sam, albo poprzez swojego posła, miał prawo wnieść na obrady Sejmu swoje prywatne krzywdy. Zwykle – w opinii pokrzywdzonych – popełnione przez królewskich urzędników. Co ważne, skargi te trzeba było rozpatrzyć, zanim zabrano się do normalnej roboty państwowej.
W założeniu słuszna instytucja ochrony praw obywatelskich, stała się właśnie głównym narzędziem rozwalania Rzeczypospolitej. Mości Panowie zarzucali bowiem Sejm prawdziwymi, ale częściej wydumanymi krzywdami, a posłowie naszych wrogów, nie szczędzili środków, aby tych frustratów motywować do składania skarg.
W konsekwencji to właśnie niezadowolenie z tego, że delikwent nie uzyskiwał satysfakcji, prowadziło do zerwania Sejmu.
Czy po piątkowej konferencji prasowej coś się komuś kojarzy?
Historia Polski jest – niestety – pełna ludzi, którzy walcząc ze skutkami i sprawcami doznanych przez nich szkód, gotowi byli tę Polskę unicestwić. Żeby dojść „sprawiedliwości”.
Dzisiaj Polska nie potrzebuje coraz to nowych kółek graniastych, tylko szerokiej konsolidacji patriotów. Bo za chwilę tymi szkodami, będą się zajmować pruscy i ruscy jurgieletnicy w pseudo-tęczowych garniturach.
Grzegorz Górski