W ostatnich dniach pojawiły się wypowiedzi, w których świetle można byłoby odnieść wrażenie, że administracja Bidena prowadzi jakąś „super” politykę wobec Rosji. Rozumiem, że to jest klasyczny wyraz wishful thinking, a przypominam, iż chciejstwo jest największym grzechem, jaki można popełnić w stosunkach międzynarodowych. Spróbujmy to uporządkować.
1. Administracja Bidena ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za podniesienie wojny Rosji z Ukrainą do obecnego poziomu. Nie tylko dlatego, że w grudniu 2021 roku podczas kontaktów z Putinem i sam Biden i członkowie jego administracji uznali prawo Rosji, do podporządkowania sobie Ukrainy. Także i dzisiaj potwierdzają taką optykę amerykańską, czemu służy m.in.:
– odmawianie Ukrainie prawa do wstąpienia do NATO (tu zasłaniają się oczywiście Niemcami i Francją, ale sami mają podobne stanowisko),
– odmawianie Ukrainie oficjalnego wsparcia wojskowego (czyli pod stołem, kanałami tak, ale oficjalnie – drażni to Rosję),
– odmawianie ustanowienia „no fly zone” – bo skończyłoby się to III wojną światową,
– akceptowanie omijania przez amerykańskie firmy sankcji wobec Rosji
– wypinanie się na Polskie propozycje dot. samolotów czy misji pokojowej
(na tym skończmy).
2. Administracja Bidena nie zmieniła priorytetów – dla niej Rosja nie jest krajem, który należy w tym konflikcie pokonać, tylko uwikłać jak najdłużej w konfrontację, dzięki czemu można będzie wpływać na jej postępowanie względem Chin w interesie Ameryki.
3. Dla administracji Bidena nie ma znaczenia nie tylko to, jaki będzie los Ukrainy, ale – tym bardziej – co zostanie z Ukrainy po tej wojnie.
Administracja Bidena kieruje się naiwnym przekonaniem – nie tylko w tej kwestii – że nie należy dopuścić do III wojny światowej i do tego, żeby amerykańscy żołnierze strzelali do rosyjskich żołnierzy (czy vice versa).
Trzeba pamiętać także, że ludzie Bidena z niepojętą konsekwencją demontują pozycję USA w świecie. Naiwne nadzieje na flirty z Iranem, już spowodowały odwrócenie od USA Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu, ZEA czy Bahrajnu. Skutkiem tego właśnie i w następstwie kretyńskich „zielonych porządków” w USA i UE, mamy dzisiaj armagedon na rynku energetycznym.
Dopuszczenie do ataku Rosji na Ukrainę owocuje już tragicznymi konsekwencjami na rynkach żywności. Nadciąga tu tsunami, bowiem z rynku wypada właśnie komponent produkowany na odczuwalnym na całym świecie poziomie przez Ukrainę. Za chwilę uderzy to w cały świat (już nie tylko dlatego, że będzie to efekt zwyżki cen nawozów sztucznych w konsekwencji wzrostu cen surowców – pisałem o tym już ponad pół roku temu). To także bezpośredni efekt „poczynań” ludzi Bidena.
Nie chcę kontynuować, bo lista tych „sukcesów” Ameryki w ostatnim roku jest wprost porażająca. Trzeba jednak pamiętać, że skutki tych wybryków Bidena w najmniejszym stopniu dotyczą – ciągle jeszcze Amerykanów.
Z nami jest już jednak inaczej. To właśnie na dzisiaj my i nasz region międzymorski, stał się bezpośrednią ofiarą tych poczynań. I z tej perspektywy, można powiedzieć, że jest za co Amerykanom wystawiać rachunek.
Utrzymanie przez nich dzisiaj swojej dotychczasowej pozycji w kontynentalnej Europie zależy obecnie w pierwszym rzędzie od Polski. Dla Ameryki Niemcy mają już tylko wartość logistyczną, bowiem nie ulega wątpliwości, że spójności interesów – przynajmniej pod rządami Scholza – nie ma żadnej.
Powinniśmy mieć świadomość tej sytuacji, bowiem w moim przekonaniu skończył się czas „kupowania” przez nas amerykańskiej przyjaźni i zainteresowania.
Teraz to oni powinni dobrze nam zapłacić za to, że będziemy pełnić w najbliższych latach jako państwo frontowe, broniąc swojej niepodległości, petryfikować również amerykańskie interesy. A to musi sporo kosztować.
prof. Grzegorz Górski