Znamy już umowę koalicyjną „sygnalizacji świetlnej” w Niemczech. Powstawanie nowego rządu trwać będzie trzy miesiące (zaprzysiężenie na początku grudnia), a więc – mimo wszystko – poszło szybciej niż się spodziewano.
Ale stało się tak dlatego, że kompromitacja A. Merkel osiągnęła takie szczyty, iż pragnienie pozbycia się jej jak najszybciej motywowało wszystkich do wysiłku. Już cztery lata temu pisałem, że Merkel skończy jako najbardziej negatywnie postrzegany kanclerz RFN i dzisiaj się to w pełni potwierdza.
Jednak czy nowa koalicja będzie spełniać oczekiwania Niemców? Z pewnością nie. Pomijając, iż pierwszy raz w historii jest to koalicja trzypartyjna (CDU/CSU to jednak jedna formacja), to jednak w praktyce jedynym jej spoiwem jest dążenie do przeprowadzenia niemieckiej wersji zapateryzmu. Należy oczekiwać wkrótce festiwalu neobolszewickich inicjatyw, których celem ma być głęboka przebudowa społeczeństwa niemieckiego.
A więc igrzyska, no bo spójności programów ekonomicznych w koalicji nie ma, a szaleństwo związane z realizacją „ochrony klimatu”, będzie paraliżować rozwój niemieckiej gospodarki. Niemcy będą zatem trwać w stagnacji i z coraz większą desperacją poszukiwać pół miliona pracowników, którzy mają zapracować na utrzymanie poziomu życia, zwłaszcza niemieckich emerytów.
Drugi element, to wyraźne nastawienie koalicji na kooperację z Rosją. Skłonności skorumpowanych przez Rosjan socjaldemokratów są powszechnie znane, liberałowie podążają pod obecnym kierownictwem w tę samą stronę. Zieloni pozornie są najmniej prorosyjscy, ale w sumie należy się pogodzić z tym, że nowy rząd niemiecki będzie głównym ambasadorem Putina w Europie. Towarzyszyć temu będzie mrożenie relacji atlantyckich, dystansowanie się od Ameryki i NATO i miraż budowania fikcyjnej „europejskiej wspólnoty obronnej”.
Dla odmiany, cała koalicja będzie – niezależnie od pozorowania sympatii w spotkaniach bilateralnych – dusić instytucje europejskie do jeszcze silniejszego nacisku na Polskę. Nie miejmy złudzeń, tutaj próba nacisku na nas będzie jeszcze bardziej wzrastała.
Będzie to ściśle związane z dążeniem do wzmocnienia tendencji federalistycznych. Nowy rząd będzie z całych sił wspierał wzmocnienie parlamentu europejskiego oraz ETS, bo są to instytucje, które obecnie zdominowały środowiska neobolszewickie. I to poprzez nie będą wzmacniane instrumenty federallizacyjne, których główną sprężyną będą Niemcy.
A więc nie miejmy żadnych złudzeń – dla Polski nic dobrego z tych zmian rządowych wynikać nie będzie.
Wszystko to jednak – na szczęście – nie potrwa długo. W mojej ocenie ta koalicja będzie raczej dryfować pomiędzy kryzysami wewnętrznymi i nic, poza bolszewizacją życia wewnętrznego nie zrobi. Nie można wykluczyć, że konieczne będą wybory przedterminowe, albo że nastąpi zmiana koalicji w trakcie kadencji.
Musimy więc cierpliwie czekać, nie ulegać ani niemieckiej presji bezpośredniej, ani pośredniej (via Bruksela), bowiem ich dążenia do samodestrukcji jest nie do okiełznania.
Niemcy będą się dalej wewnętrznie pogrążać i osłabiać i to jest najlepsza wiadomość dla Polski. Wzmacniajmy swoją siłę i czekajmy na skutki pogrążania się przez innych.
Grzegorz Górski