Byłem w Parlamencie Europejskim, oczywiście razem z grupą osób z Warmińsko-Mazurskiego i Podlaskiego, stanowiącego okręg wyborczy nr 3 pana Posła do Parlamentu Europejskiego Macieja Wasika, dzięki któremu mogliśmy uczestniczyć w tej interesującej i wielce pouczającej wycieczce. Oczywiście poza Parlamentem była też okazja do zwiedzenia wielu ciekawych miejsc.
Pierwszego dnia oglądaliśmy Stary Strasburg, miejsca związane ze sławnymi postaciami: Guttenberg – w Strasburgu wynalazł prasę drukarską z ruchomą czcionką, Kleber – napoleoński generał urodzony w Strasburgu, Goethe – kończył studia w Strasburgu. Spacerowaliśmy wąskimi, gęsto zabudowanymi (przylegającymi do siebie restauracyjkami i sklepikami z rozmaitymi rzeczami) uliczkami dającymi upragniony cień. Pogoda była piękna – 25 st. Celsjusza. Dla spragnionych na placu było poidło z wodą do picia.
Oczywiście centralnym punktem zwiedzania była wspaniała, majestatyczna, chociaż niedokończona z braku funduszy (z jedną wieżą), Katedra Najświętszej Maryi Panny. Półmroczne wnętrze katedry rozjaśniają niezliczone, z dbałością o najmniejsze detale, witraże z przepiękną rozetą nad głównym portalem. W absydzie znajduje się witraż Matki Bożej z Dzieciątkiem wznoszącej dłonie do nieba. Są też przepiękne organy, zwane kukułczym gniazdem, bo „przylepione” do bocznej ściany i koronkowej roboty kazalnica. W kaplicy, w lewej nawie znajduje się figura Matki Bożej – „Niewiasty obleczonej w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”. Właśnie autor projektu „flagi” UE Arsène Heitz inspirował się tym wieńcem. Niestety UE zatraciła swój pierwotny charakter i odrzuciła wartości, jakie przyświecały jej twórcom, min. Robertowi Schumanowi, kandydatowi na ołtarze Kościoła Katolickiego. W prawej bocznej nawie mogliśmy podziwiać zegar astronomiczny, gdzie na jego prawym skrzydle, środkowym obrazie, widnieje portret Mikołaja Kopernika. Katedra zbudowana została w latach 1176–1439 z czerwonego piaskowca na miejscu wcześniejszych dwóch kościołów. Wybudowana według misternego planu, zachwyca wręcz ażurową wieżą i koronkowym wykończeniem, nietkniętym zębem czasu. Do końca XIX wieku była najwyższą (142 m) budowlą na świecie. Patrząc na to średniowieczne dzieło, nasuwa się natrętne skojarzenie z Muzeum Sztuki Nowoczesnej – „ciemnego średniowiecza” z klockiem Trzaskowskiego w Warszawie.
W drugim dniu „obradowaliśmy” w Parlamencie Europejskim (budynek z odkrytymi ścianami wygląda na nieukończony, czekając na nowych członków). Oczywiście tylko z galerii. Uprzedzono nas, by nie wnosić żadnych transparentów ani nie wznosić okrzyków. Pilnowało tego w naszym sektorze kilkoro pracowników Parlamentu. Na Sali plenarnej jednak to się zdarzyło.
Akurat trafiliśmy na sesję poświęconą sytuacji w Strefie Gazy. Frekwencja, jak widać na zdjęciu, nie za duża. Jedni posłowie obwiniali o ludobójstwo Hamas, drudzy – Izrael. Jedni zarzucali Izraelowi zabijanie niewinnej ludności (w tym kobiet i dzieci), drudzy – perfidię Hamasu budującego tunele pod szpitalami i wystrzeliwanie rakiet sprzed szkół. Fakt. Takiej perfidii doświadczyli koledzy z UNIFIL-u (Tymczasowe Siły Narodów Zjednoczonych w Libanie) w 1999 roku. Bojownik Hezbollahu (Partia Boga pokrewna Hamasowi), tuż przy schronie z naszymi żołnierzami, wystrzelił z prymitywnej wyrzutni (prawdopodobnie rury PCW) rakietę w stronę Izraela. Po paru sekundach nastąpił odwet Izraela w to miejsce. Bojownik zdążył oddalić się na bezpieczną odległość, ale pocisk rozwalił róg schronu. Na szczęście był to pocisk mniejszego kalibru i koledzy wyszli z tego tylko mocno ogłuszeni. Poseł z Hiszpanii, z partii „Patrioci za Europą” przekonywał, że nie może być mowy o ludobójstwie na Palestyńczykach, skoro wzrost ich populacji w Strefie Gazy od 1950 roku był dziesięciokrotny, a w od 1967 roku na Zachodnim Brzegu – sześciokrotny. Swoje wystąpienie zakończył w nieoficjalnym w UE języku, prawdopodobnie katalońskim, okrzykiem: „Am Israel heil!” Spowodowało to oburzenie posłanki z Lewicy, która głośno domagała się odtworzenia tego fragmentu. Generalnie, lewa strona zarzucała Binjaminowi Netanjahu skrajną prawicowość. Lewactwo jak coś wymyśli, to ni śmiać się, ni płakać. „Powtórka z rozrywki”, bo jak jej coś nie pasuje, to tak jak narodowosocjalistyczny hitleryzm, też nazywa skrajną prawicą!? Co by nie powiedzieć, jedno jest pewne: Netanjahu reprezentuje żydostwo. Miałem okazję obserwować: Żyd, żeby nie wiem jakiej opcji politycznej był, zawsze stanie za Żydem. Lewicowemu Żydowi nie przeszkadza Żyd modlący się przed Ścianą Płaczu. Wręcz przeciwnie – popiera go! To taka refleksja na temat naszej sytuacji w kraju. Po drodze obejrzeliśmy budynek Rady Europy. Na starym Mieście spotkaliśmy również pana posła Jacka Ozdobę.
Wieczorem „poniosło” nas w dziesięć osób do ruin zamku Spesbourg na górze, oddalonego w linii prostej 3 km od hotelu. Zajęło nam to 2 godziny, bo trzeba było iść pod górę stromą, krętą ścieżką i wróciliśmy o 23.00. Ale warto było doznać niesamowitego wrażenia widoku zasypiającego w dole miasta. Tych zamków w zasięgu wzroku dopatrzyłem się trzech. Zresztą w tym liczącym 1 600 mieszkańców miasteczku dojrzałem też trzy kościoły. Po drodze do zamku napotkaliśmy replikę Groty z Lourdes, bardzo dobrze utrzymaną. W słonecznej Alzacji nie mogło się obyć bez degustacji świetnych win i soku z winogron, które można było nabyć w winiarni u polsko-francuskiego państwa Wach (pani jest Polką). Na słonecznych stokach nie było żadnych innych roślin uprawnych, tylko jedna przy drugiej jak okiem sięgnąć – winnice. Z ciekawostek wart jest wzmianki sposób podawania obiadów (w naszym przypadku obiadokolacji). Najpierw kelner proponuje napoje, a wśród nich: piwo, colę, herbatę, sok, wodę. Następnie podaje przystawkę w postaci surówki z warzyw (biała i czerwona kapusta, ogórek, marchewka, pomidor, plaster cebuli) przyprawionej smacznym olejem. Potem było główne danie – coś w rodzaju wydrążonej bułki napełnionej sosem z kawałkami mięsa z kurczaka i makaron. Było smaczne. W Strasburgu widzieliśmy, jak ja to nazwałem, „trawiaste” tramwaje – torowiska były zasiane trawą, przyciętą na wysokości szyn.
Wrażeń było dużo i chociaż nieco zmęczeni (dwie noce w autobusie), ale bardzo zadowoleni wróciliśmy szczęśliwie do naszej Ojczyzny.
Antoni Górski