Pora kończyć
Można byłoby jeszcze o Deb@cie, o Sosze i Bachmurze sporo napisać, ale pora kończyć. Czas wrócić do spraw i tematów, które wpływają na rzeczywistość, wychodzą poza nasze środowisko i mogą wnieść coś pozytywnego. Na zakończenie kilka myśli podsumowania.
Jak mieć zawsze rację
Bachmura i Socha żalą się, że PiS-owcy traktują ich jak agentów PO i opozycji, a opozycja widzi w nich PiS-owskich propagandzistów. Z takiego opisu rzeczywistości wyprowadzają miły dla nich wniosek, że są obiektywnym, niezależnym głosem sumienia społeczeństwa, które bezlitośnie chłoszcze niegodziwości czynione przez polityków (ONYCH). Jak ten obiektywizm i niezależność wyglądają – opisałem w poprzednich odcinkach. Teraz chciałbym zwrócić uwagę na inną stronę tych relacji.
Bachmura w swoich comiesięcznych felietonach wstępnych do Debaty, do polityki podchodzi (jak przystało na dyplomowanego politologa) od strony teoretycznej. Analizuje rzeczywistość, lecz z odległej od twardej rzeczywistości perspektywy. Używa pseudoodkrywczych stwierdzeń o oligarchicznym partyjniactwie, niezdekomunizowanej świadomości postsowieckich elit i innych tego rodzaju pustych figur retorycznych. Słownymi wytrychami można wszystko łatwo wytłumaczyć, ale jednocześnie nic nie rozumieć. Autorowi wydaje się, że taka wyniosła poza dowodzi jego głębokiej mądrości i rozległej wiedzy politycznej.
Teza jest od kilkunastu lat taka sama: świat jest zły przez polityków (ONYCH). Jedyne, co ludziom (MY) wypada, to w polityce w żaden sposób nie uczestniczyć, a politykami zwyczajnie gardzić. Dzięki temu zabiegowi Bachmura ma zawsze racje. Na świecie zawsze będą problemy, zawsze będzie taka czy inna polityka i zawsze Bachmura będzie mógł powiedzieć albo napisać: a nie mówiłem, źli politycy są temu winni. W ten oto sposób Bachmura na swoją miarę i potrzebę dokonał odkrycia ogólnej teorii polityki.
Takie sugestie są znakomitą kontynuacją twierdzeń, które stale powtarzali komuniści: ty prosty ludu socjalistyczny do polityki się nie mieszaj, zostaw to tym, którzy do tego są predestynowani. Jednocześnie Bachmura z ogniem w oczach obciąża polityków winą za całe zło tego świata. Jak z tego wybrnąć? Pytanie zostawiam bez odpowiedzi.
Socha otrzymał trudniejsze i ryzykowne zadanie. Ma zilustrować tezy Bachmury przykładami czarnych praktyk polityków i ich zwykłej ludzkiej podłości. W jego publikacjach pojawiają się zatem nazwiska konkretnych osób funkcjonujących na naszym politycznym podwórku. Zgodnie z doktryną Bachmury politycy to szubrawcy, więc Socha wie jak ma o nich pisać. Takie pisarstwo pociąga za sobą łatwe do przewidzenie konsekwencje. Socha bierze na siebie niechęć wielu środowisk.
Już taki jestem
Co zarzucają Sosze PO i ich koalicjanci? Brak obiektywizmu, manipulację przechodzą w kłamstwo, pisanie pod z góry przygotowana tezę, zupełnie nieprofesjonalną chęć ataków personalnych.
Co PiS – owcy mają do Sochy? Brak obiektywizmu, manipulację przechodzącą w kłamstwo, pisanie pod z góry przygotowana tezę, zupełnie nieprofesjonalną pozbawiona podstaw wieloletnia kampanię antypisowską.
Łatwo stwierdzić, że obie strony konfliktu politycznego mają takie same zarzuty. To może oznaczać, że nie chodzi o niechęć do tego czy innego obozu politycznego, jego programu, czy podejmowanych działań. Chodzi o coś głębszego – o niechęć do wszystkich (prawie wszystkich) funkcjonujących w polityce. I chęć zaszczepienia tej niechęci czytelnikowi (doktryna Bachmury).
Przy takiej optyce, rzeczywistość ani fakty nie mają znaczenia. Co by nie robili, bez względu na to jakie są skutki ich polityki, trzeba wykazać, że ONI to banda uzurpatorów, łotrzyków wyciskających z narodu (MY) ostanie soki. Prawo i Sprawiedliwość czy Platforma Obywatelska to wszystko jedno. Polityka to jedno wielkie bagno. I żaden uczciwy człowiek z politycznymi brudami nie powinien mieć nic wspólnego.
Bachmura i Socha (czy tego chcą czy nie) są identyfikowani jako ludzie prawicy i na te środowisko przede wszystkim wpływają. Próbują odgrywać rolę sumienia, niczym guru, wydawać opinie, rozliczać, oceniać, decydować kto może funkcjonować w polityce, a kto nie. Jednocześnie unikają ponoszenia odpowiedzialności.
Szczególnie dotyczy to Bachmury, bo przecież z każdego tekstu zamieszczonego w Debacie czy Deb@cie jasno wynikają jego niespełnione aspiracje polityczne. Taka wieloletnia męczarnia – tyle wiedzieć o polityce, tak wiele z niej rozumieć, a jednocześnie nie mieć na nią żadnego wpływu. Ból musi niszczyć osobowość i budować dotkliwy kompleks. Jak można jednocześnie od czterdziestu lat zajmować się polityką, wydawać od kilkunastu lat polityczny miesięcznik, a jednocześnie przy każdej okazji chwalić się, że wybory w żadnej formie go nie interesują. A może chodzi o coś zupełnie innego. Czynni politycy, poczynając od radnego gminnego aż do prezydenta muszą składać oświadczenia majątkowe, może w tym tkwi problem?
Było nas trzech, w każdym z nas inna krew…
Dawno, dawno temu było trzech przyjaciół Bachmura, Socha, Szmit. Połączyła nas chęć naprawiania Polski. Wówczas było to proste i oczywiste: trzeba robić wszystko, aby budować nową, lepsza rzeczywistość. Niestety, kiedy nastał czas, że mogliśmy realizować nasze marzenia, zdecydowaliście, że pójdziecie inna drogą.
Rozumiem, że z jakichś powodów, nie chcieliście się włączyć w to, co sobie kiedyś sobie obiecaliśmy. Szkoda, że nie chcecie potrzeć na politykę roztropnie, próbować się w nią wczytać, zrozumieć i na tej podstawie rzetelnie oceniać. Tak procesy, które na naszych oczach zachodzą, ale też i ludzi/polityków, którzy na nie wpływają. Na politykę składają się sukcesy, ale jeszcze więcej porażek. Łatwo z nich drwić, krytykować, szydzić. Łatwo machnąć ręką i zachęcać do tego innych, a potem czekać aż polityka się skończy, politycy wymrą, a świat sam się naprawi.
Przyznaję. Patrzę na świat inaczej. Różnie bywało, różne rzeczy nadal się dzieją, ale ostatnie sześć lat naszych rządów twardo dowodzi jak wiele dobrego udało się sprowadzić do naszej Wielkiej i Małej Ojczyzny. Dlatego bronię i będę bronił mojego środowiska i polityki. Wolicie tworzyć równoległą rzeczywistość. Budować ją na podstawie fobii, kompleksów, bezrefleksyjnie powtarzanych tez, wspartych doniesieniami anonimowych informatorów, BEZIMIENNYMI komentarzami, żalami sfrustrowanych nieudaczników i wyssanymi z palca publikacjami w Wyborczej. Twarzą Deb@tę stali się bezimienni hejterzy królujący na portalu aspirującym do roli opiniotwórczego medium. Na myśl przychodzi mi cytat z pewnego filmu: „nie chce mi się z wami gadać”.
Zostańcie z Bogiem.
Jerzy Szmit
PS. Najnowsza Debata (papierowa) przynosi tekst Sochy o TW Antek. Autor wraca do sprawy sprzed ponad trzydziestu lat. Odkrywa tajemnicę kim był TW Antek. Jak wiadomo, było to jasne od ponad dziesięciu lat. Co więcej, Socha już kilka lat temu działalność TW Antek opisał w Debacie. Tym razem, jak zawsze wg metody kopiuj – wklej, dodaje trochę mało znaczących faktów i szczegółów. Ważne jest co innego: Socha chce wykazać, że nadal jest w centrum twardego kręgu olsztyńskiej prawicy, a zatem wszystko co pisze jest wiarygodne. Przy okazji wymieni kilka nazwisk, przeprowadzi rozmowy, pokaże, że działa i kontroluje sytuację. Ja Socha, jestem w głównym nurcie. Opisałem ten rodzaj manipulacji w felietonie nr 2, zamieszonym na opinie.olsztyn.pl „Deb@ta studium manipulacji”, w punkcie „wirówka”.
Tekst Sochy pozwolił mi zrozumieć jeszcze jedną sprawę. W czasach komunizmu ludzie donosili na innych z wielu powodów. Wierzyli w socjalizm, byli do tego zmuszani szantażem, robili to dla pieniędzy, dla kariery, z czystej zawiści, chcieli się na kimś odegrać albo po prostu zaszkodzić.
Dzisiejsi anonimowi informatorzy i tak uwielbiani przez Sochę komentatorzy, przejęli w naszych czasach rolę, jaką za komunizmu pełnili TW (Tajni Współpracownicy). Dzisiaj nie donoszą ze strachu, dla pieniędzy, czy dla kariery. Współczesny TW swoimi anonimowymi wpisami chcą przede wszystkim zaszkodzić drugiemu człowiekowi i dlatego tak kochają Deb@tę, a Deb@ta kocha ich.