Doprawdy trudno jest przypisać przypadkowi, że w żadnym ze znanych języków nie powstało określenie „logicznie, jak w Olsztynie”. Takie określenie nie powstało również w grodzie nad Łyną – nie przez przypadek. W święta towarzyszyły Olsztyniakom pęknięcia szyn tramwajowych i wyłączenie z ruchu sztandarowej inwestycji Piotra Grzymowicza. Szyny, jak czytamy w mediach, „nie wytrzymały próby niskich temperatur”. Naprawdę…
Nie najlepiej wróży to kolejnym budowanym trasom, które skutecznie unieruchomiły Olsztyn i sprawiają wrażenie, że wykonawca nowych linii tramwajowych rozkopał jezdnie i udał się na urlop, za nic mając wygody i niewygodny mieszkańców stolicy Warmii i Mazur. Zresztą nie tylko o wygody chodzi – to również całkiem poważne kwestie dojazdów w możliwie najszybszym tempie pojazdów uprzywilejowanych, czyli przede wszystkim karetek pogotowia i wozów straży pożarnej, gdyby była taka potrzeba.
Olsztyn z daleka od technologii
Uważne przestudiowanie warunków, jakie muszą spełniać olsztyńskie szyny i porównanie ich z poprzednimi prowadzą do prostej konkluzji, że za rok zobaczymy kolejne kilometry żelaznych dróg pękających przy byle mrozie. Bo temperatury, jakie ostatnio odnotowywaliśmy, choć bezspornie bardzo niskie, do rekordowych w Olsztynie nie należą.
Inżynier budowlany Grzymowicz tak bardzo przejął się swoją rolą i inwestycją, którą promował za wszelką cenę, czy to się mieszkańcom miasta podoba (nie chodzi o same tramwaje, ale o sposób ich budowania), czy nie.
Nie trzeba grzebać w podręcznikach dostępnych na politechnikach, żeby wiedzieć, że nie każdy stop metalu jest dobry na niskie temperatury – niskie, nie rekordowo niskie, o których za chwilę. Nie każdy również dobrze znosi wysokie, w grę wchodzi tu choćby znana uczniom szkół podstawowych rozszerzalność cieplna ciał stałych. Dobry inżynier wie, jak dobrać odpowiedni stop metalu, żeby położyć szyny, które wytrzymają zarówno siarczyste mrozy, jak 50-stopniowe upały gwarantując stabilność a przede wszystkim bezpieczeństwo pasażerów szynowych pojazdów.
W Olsztynie – być może z pośpiechu, a może z głupoty, albo naiwności – magistrat założył, że niskich temperatur już nie doświadczymy, w związku z tym można położyć szyny, które kładzie się wprawdzie w innym klimacie, ale są tańsze – a może właśnie taką technologią dysponowała spółka, która miała wygrać przetarg.
Technologia produkcji stali odpornej na niskie i wysokie temperatury nie jest owiana tajemnicą, ani – zdradzę Wam – szczególnie droga. Jest powszechnie stosowana – w Kanadzie, w Chinach, w USA, w Japonii, czy w Rosji, żeby wymienić tylko najważniejsze kraje. Tramwaje w Sankt Petersburgu radzą sobie świetnie przy dużo niższych i – latem – nierzadko takich, jak w Polsce wysokich temperaturach. Nie inaczej jest z kanadyjskimi tramwajami, które z powodzeniem wożą mieszkańców i turystów po największych miastach tej niedoszłej brytyjskiej domeny.
Co najmniej doskonale radzą sobie Chińczycy, którzy od lat do kładzenia szyn wykorzystują samobieżne maszyny, które kładą przed sobą szyny, przesuwają się po nich do przodu, tę technologię i samych Chińczyków wykorzystują z powodzeniem samorządy w Europie Zachodniej – nie bez powodu, bo taka budowa linii tramwajowej oszczędza mieszkańcom trudów związanych z zamykaniem dróg i rozkopanymi ulicami. Do Olsztyna nie trafili – prawdę mówiąc nawet nie wiedzieli, że miasto szuka firmy budującej linie tramwajowe.
Lęk przed nowościami
Piotr Grzymowicz może nie lubić Chińczyków, może nawet – decydując się na wykorzystanie do wybudowania nowych linii tramwajowych – nie ufać tak nowatorskim rozwiązaniom jak pojazd kładący szyny przed sobą. Jednak niedopuszczalne jest, żeby przeoczył konieczność takiego doboru szyn, które będą odporne na niskie (ale nie rekordowo niskie) temperatury. Szczególnie, że jest budowlańcem, a temat inżynierii materiałowej nie jest mu z pewnością obcy (choć może akurat jest).
Pękające na początku zimy szyny stawiają pod znakiem zapytania sensowność prowadzonych nad Łyną inwestycji. Bo przecież czekają nas przynajmniej dwa miesiące powtarzającej się co roku zimy – wiadomo to i z długoterminowych prognoz pogody, i z ułożenia północnej półkuli naszej planety względem jej płaszczyzny orbity (w miesiącach zimowych północ jest znacznie gorzej nasłoneczniona – dlatego dni są krótkie a Słońce zawsze nisko nad horyzontem).
Czy urzędnicy Grzymowicza nie wiedzieli, że w Olsztynie zdarzają się mrozy? Czy zwiodła ich międzynarodowa dyskusja o globalnym ociepleniu? A może przeoczyli informacje, że w pierwszej fazie taka radykalna zmiana klimatu doprowadzi nie do tego, że Polska będzie się mogła pochwalić lazurowym wybrzeżem, ale że pojawią się bardzo ekstremalne zjawiska pogodowe – huragany, powodzie, gwałtowne burze, nieprzeciętnie wysokie, ale również nieprzeciętnie niskie temperatury. Na skasowanie w Polsce zimy liczyć raczej nie możemy – w każdym razie z pewnością nie za naszego życia. Dlatego torowiska tramwajowe muszą być dostosowane do różnych warunków pogodowych – przede wszystkim do tych zimowych. Budowanie szyn, które po dwóch dniach mrozów zaczną pękać w różnych miejscach, świadczy o braku szacunku dla mieszkańców i zupełnym lekceważeniu bezpieczeństwa.
Zresztą brak szacunku obecnego prezydenta do mieszkańców Olsztyna widać również po tym, jak postępują prace nad budową kolejnych linii tramwajowych. Na razie są to po prostu rozkopane i zamknięte ulice. Zamknięte przynajmniej na kilka miesięcy, przez które mieszkańcy grodu nad Łyną będą tracić nerwy i resztki dobrego nastroju w korkach.
Unikanie pytań
Nawiasem mówiąc, charakterystyczne dla obecnej (i poprzedniej) władzy jest to, że ani Czesław Małkowski, ani Piotr Grzymowicz nie pojawiają się w środkach transportu publicznego, którymi tak lubią się chwalić. Unikanie wyborców w trakcie pełnienia urzędów jest cechą wspólną wschodniego podejścia do demokracji. Londyńskim metrem, i to po serii strajków, podróżował były burmistrz Londynu (a dzisiaj premier Wielkiej Brytanii) Boris Johnson – oczywiście nie codziennie, ale jednak starał się poznać smak codzienności, z jakim zmagali się Londyńczycy za czasów jego urzędu. Mieszkańcy brytyjskiej stolicy nie szczędzili mu gorzkich słów, a on na wszystkie zarzuty cierpliwie odpowiadał. Czy na pytanie o olsztyńskie korki i pękające szyny tramwajowe potrafiłby odpowiedzieć Piotr Grzymowicz?
Paweł Pietkun