Obaj kandydaci na Prezydenta Rzeczypospolitej, bo oficjalnie jeszcze żaden z nich nie był elektem, urządzili swoje wieczory wyborcze, każdy po swojemu. To w pigułce pokazało w jakim stylu żyją, do jakiej przyszłości dążą, jakim wartościom hołdują.
Na wiecu Rafała Trzaskowskiego, Prezydenta Warszawy, drogę dla pretendenta do Pałacu Prezydenckiego wyznaczały barierki. Andrzej Duda, Prezydent Rzeczypospolitej utrzymywał kontakt bezpośredni.
U prezydenta Andrzeja Dudy były flagi narodowe i las chorągiewek biało-czerwonych. U Rafała Trzaskowskiego – samotna chorągiewka biało-czerwona i to w towarzystwie znaku Unii Europejskiej.
Prezydent Andrzej Duda stał za mównicą, na której widniał dumny Biały Orzeł. Rafał Trzaskowski, by go było widać, stał w ortopedycznych butach za mównicą, z napisem „Trzaskowski2020” – by nie było wątpliwości, kto za nią stoi. Wcześniej wyjął spod pulpitu kartkę, na którą w czasie swojego przemówienia zerkał co jakiś czas. Spotkanie zorganizował w Warszawie pod „Górką Najświętszej Maryi Panny, która zawsze przynosiła mu szczęście”. „Katolik” Trzaskowski potraktował „górkę” czy „NMP” – nie wiadomo, bo nie doprecyzował – jak amulet. Najwyraźniej ani jedno, ani drugie nie przyniosło mu szczęścia. Z prostego powodu: NMP nie jest matką „boga Spinozy”, w którego wierzy Rafał Trzaskowski.
Nurowska z pewnością teraz też nie przepuściła okazji by obserwować „ordynarne ryje” i ze specyficznym wyrazem szacunku dla własnej płci ocenić „baby” nie tylko „elektoratu PiS”, ale i PO/KO. Pierwsza Dama i Młoda Dama błyszczały światową klasą, a kandydat(k)a na „Pierwszą” mogła uchodzić co najwyżej za „Królową … przedmieścia”. Pani Agata Duda potrafiła w dowcipny sposób odpowiedzieć na złośliwości Pawła Wrońskiego z Gazety Wyborczej. Pani Małgorzata Trzaskowska podziękowała wyborcom męża za … „całą kupę serducha”. Ot, taka różnica klas.
Co było ważne: prezydent Andrzej Duda z okrzykiem „Niech żyje Polska” dziękował wszystkim wyborcom, wszystkim rodakom za rekordową frekwencję i przepraszał jednocześnie jeśli kogoś ewentualne uraził podczas swojej prezydentury. Zapewniając, że „pod biało-czerwonym sztandarem, naszym wspólnym, przy naszym hymnie narodowym jest i musi być miejsce dla każdego”, apelował o szacunek dla każdego, niezależnie od poglądów. Zapewnił, że w razie wygranej Pałac Prezydencki nadal będzie otwarty dla ludzi o różnych poglądach i przekonaniach. Zaprosił do niego swojego konkurenta, aby na zakończenie kampanii mogli podać sobie ręce. Ręka pana Prezydenta ciągle pozostaje wyciągnięta, chociaż pan Trzaskowski oświadczał: „my umieliśmy wyciągnąć rękę do innych”. Chyba prawda, bo może „umieli”. Jaka będzie odpowiedź Prezydenta naszej Stolicy? Zobaczymy.
Inny był ton wypowiedzi Rafała Trzaskowskiego. Pewny wygranej nawoływał jeszcze do oddawania głosu na niego – TVN pokazywała obrazy stojących w kolejce do głosowania w Rewalu i Jastarni(?) – i skrupulatnego liczenia głosów. Obecnej władzy stawiał ciężkie zarzuty i stuprocentowo zapewniał, „że ta władza odejdzie w niepamięć”. Znów obiecywał, „że Prezydent Rzeczpospolitej[sic! tkwi w I-szej Rzeczpospolitej?] będzie miał tylko jednego szefa – naród i obywateli”[sic!]. Czyli dwóch?! O ile wystąpienie Andrzeja Dudy było koncyliacyjne, o tyle przemówienie Rafała Trzaskowskiego nacechowane było agresją i było kwintesencją całej jego kampanii. Wtedy szambo wylewało się nie tylko do „królowej rzek polskich”. Z zagranicznego brukowca „Fakt”, za sprawą fana Trzaskowskiego wylało się również na mnie. Podczas roznoszenia ulotek, około 35-letni dryblas wyzywając mnie od „pedofilów”, wydatnym brzuchem (tak mu źle w „kaczystowskim reżimie” a taki odżywiony?!) wypchnął mnie za bramę swojej posesji.
U Dudy dominowało słowo „Polska”. U Trzaskowskiego nie sprecyzowane, jakby tylko dla wtajemniczonych – słowo „my”. Na koniec Trzaskowski wyraził nadzieję, „że cokolwiek się stanie, jutro obudzimy się w zupełnie innej Polsce”. Śnił o innym świecie i obudził się z ręką w … Wiśle. I tylko Oli i Stasia Trzaskowskich żal.
A poza tym „szubienice” należy zburzyć!
Antoni Górski