Campus Polska, sponsorowany m.in. przez prywatne firmy medyczne, to nie tylko festiwal lewackich idei, ale, jak można wnioskować z przyjętej właśnie ustawy o finansowaniu NFZ, zapowiedź systemowej prywatyzacji ochrony zdrowia. Jeśli Trzaskowski zostanie prezydentem, ten scenariusz może stać się politycznym planem działania.
Kto nie słyszał o Campusie Polska Przyszłości? Kolorowy, młodzieńczy festiwal idei pod patronatem Rafała Trzaskowskiego, świeżego idola liberalnych mediów. Co roku w Olsztynie zbierają się młodzi entuzjaści tęczowej rzeczywistości, by dyskutować o przyszłości Polski, brać udział w warsztatach i słuchać zaproszonych gości. Brzmi ładnie i nowocześnie.
Jednak diabeł tkwi w szczegółach. I niezależnie od koloru flag chodzi przecież o… pieniądze! Campus Polska Przyszłości to element politycznej machiny, szykowanej od lat pod kampanię prezydencką Rafała Trzaskowskiego, i do tego hojnie finansowany przez wielkie korporacje i zagraniczne fundacje.
Kto sponsoruje „Polskę Przyszłości”?
Lista sponsorów „Polski Przyszłości” mówi sama za siebie. Wśród partnerów tego rzekomo obywatelskiego przedsięwzięcia są międzynarodowe korporacje i prywatne firmy z rozmaitych branż – od sieci handlowych i gigantów internetowych, po banki i koncerny medialne. Ale szczególnie rzucają się w oczy trzy nazwy: Lux Med, Medicover i Adamed. To przecież czołowi gracze prywatnego sektora opieki zdrowotnej w Polsce.
Nie można też pominąć wsparcia zza granicy. Partnerami Campusu są także zagraniczne fundacje pokroju Fundacji Konrada Adenauera (finansowanej przez rząd Niemiec) czy Open Society Foundations George’a Sorosa. Mamy więc „Polskę Przyszłości” planowaną i opłacaną przez prywatny biznes oraz obce ośrodki. Nic dziwnego, że wizja tam kreowana jest tak ścisłe powiązana z interesami sponsorów, a niekoniecznie z dobrem zwykłych Polaków.
Czy wielkie prywatne spółki medyczne inwestują w to wydarzenie z czystego patriotyzmu? Naiwnym byłoby tak sądzić. Raczej wyczuwają interes w „Polsce Przyszłości”, gdzie usługi publiczne zostaną zepchnięte na margines, a obywatele będą zmuszeni polegać na prywatnych, płatnych świadczeniach. A że akurat te firmy są hojnie reprezentowane wśród sponsorów, trudno uznać to za przypadek.
Prywatna służba zdrowia – plan czy przypadek?
Polacy mogą zastanawiać się, czemu akurat teraz prywatni giganci medyczni są tak zainteresowani sponsorowaniem politycznych imprez. Odpowiedź może być prosta: równo z planami nowego, tegorocznego Campus Polska Przyszłości przyszedł w sejmie pakiet ustaw, które zwiększą udział sektora prywatnego w opiece zdrowotnej.
Składka zdrowotna została w praktyce „zniszczona” – budżet Narodowego Funduszu Zdrowia został drastycznie obniżony. Mniej publicznych pieniędzy to mniej środków na leczenie pacjentów, zabiegi, operacje. Już teraz NFZ ledwo wiąże koniec z końcem, a długie kolejki i brak funduszy na nadwykonania są codziennością.
W tej sytuacji plan wydaje się jasny: gdy państwowa służba zdrowia zostanie wydrenowana z pieniędzy, pacjenci nie będą mieli wyboru i zaczną masowo przenosić się do sektora prywatnego. A tam kto święci triumfy? Właśnie firmy pokroju Medicover czy Lux Medfile, które teraz zacierają ręce, licząc przyszłe zyski.
To nie jest teoria spiskowa, a obserwacja faktów. Politycy PO i partnerzy Campusu działają ręka w rękę: jedni podpisują ustawy, drudzy już szykują ofertę dla zmuszonych do płacenia pacjentów.
Ideologia i pieniądze. Brzmi znajomo?
Campus to nie tylko sponsorzy. To także ludzie i idee, które się tam panoszą. Wystarczy przypomnieć kontrowersyjne słowa posła Sławomira Nitrasa, który podczas jednego z paneli stwierdził, że trzeba „opiłować katolików z przywilejów”. Tak jest – według przedstawiciela środowiska związanego z Campus Polska Przyszłości, katolicy mają zostać symbolicznie okrojeni ze swoich praw. Np. z religii w szkołach. To dzieje się na naszych oczach…
Ta antychrześcijańska retoryka poszła ramię w ramię z innym hasłem: koniecznością ostatecznej rozprawy z PiS-em. Właśnie na Campusie można było usłyszeć wulgarne przyśpiewki o „je*** PiS”, śpiewane w ramach tak zwanego silent disco. Wszystko to przedstawiane jest jako zabawa młodych, a faktycznie ma smak politycznej nienawiści wymierzonej w przeciwników.
Jedno jest pewne: wizja tej rzekomej „Polski Przyszłości” nie przewiduje miejsca ani dla tradycyjnych wartości, ani dla innej niż liberalno-lewicowa opcji politycznej. Jeszcze przed utworzeniem rządu zapowiadano konieczność „użycia wszelkich, nawet pozaprawnych środków”, by zniszczyć prawicę na stałe. To już nie jest demokracja – to bojowy projekt ideologiczny, który nie cofa się przed niczym, by osiągnąć władzę i „domknąć system”.
Polska Przyszłości czy koszmar przyszłości?
Patrząc na to wszystko: sponsorów, ustawy, wypowiedzi, można mieć wrażenie, że „Polska Przyszłości” to tak naprawdę Polska pozbawiona suwerenności, tradycji i bezpiecznej przyszłości dla obywatela. Prywatna służba zdrowia dla tych, których stać, ideologiczny dyktat dla całej reszty. Brzmi jak koszmar? Bo nim jest. Nie możemy dać się zwieść jaskrawym hasłom i ładnie opakowanym eventom, skoro stoją za nimi polityczne i biznesowe rekiny, które dbają wyłącznie o swoje interesy.
Jeśli w nadchodzących wyborach zwycięży projekt Rafała Trzaskowskiego i spółki, możemy się spodziewać przyśpieszonej realizacji tego scenariusza. Prezydent Trzaskowski podpisze każdą ustawę, która dokończy dzieło prywatyzacji i ideologicznej rewolucji.
Pozostaje zadać pytanie: czy taka ma być przyszłość Polski? Czy Polacy chcą kraju, w którym katolików „opiłowuje” się z praw, wyznawcy tradycyjnych wartości są obywatelami drugiej kategorii, a jak kto nie ma pieniędzy, to niech zdycha w kolejce do lekarza?
Wybory za pasem. To może być ostatni dzwonek, by zatrzymać ten ideologiczno-korporacyjny walec. Jeśli go przepuścimy, następnej szansy już może nie być. Ostra puenta? To raczej gorzka rzeczywistość – Polska Przyszłości, jaką maluje nam Campus i Trzaskowski, okaże się Polską bez przyszłości dla nas wszystkich.
Marek Adam
Ilustracja: ChatGPT