Pisałem wcześniej, że pod wpływem różnych czynników ludzie (niektórzy) się zmieniają. Właśnie: niektórzy. Bo niektórzy nie zmieniają się wcale, żeby nie wiem jakie czynniki na nich działały. Jeśli na zewnątrz zdawałoby się widzieć zmiany, to niestety wewnątrz – bez zmian. Kwestią jest tylko, czy potrafią się dobrze kamuflować. Obnażenie takich postaw jest dziecinnie proste. I tu z pomocą przychodzi nam Mądrość Biblijna: „Poznacie ich po ich owocach”.
Do takich ludzi należy właśnie Piotr Grzymowicz. Przyciśnięty do muru wierci się i kręci niczym piskorz, by sprawy, z którą przychodzi do niego obywatel, ostatecznie nie rozwiązać. Przy tym argumenty przytoczone na koniec mają się nijak do meritum problemu. Wiem, bo sam byłem tak potraktowany przez niego, gdy pracowałem jako kierowca w MPK. Otóż, poskarżyłem się prezydentowi Olsztyna, jako właścicielowi przedsiębiorstwa, że zostałem niesłusznie ukarany pozbawieniem miesięcznej premii (200 zł) za prowadzenie autobusu w … czapce. Czapka była z dzianiny, jednolitego czarnego koloru, pasowała do służbowego ubrania, a autobus w mroźny styczniowy poranek był jeszcze nie nagrzany. Z początku właściciel MPK, Piotr Grzymowicz z „wyrozumiałością” i, wydawało się, z „przychylnością” wysłuchiwał mojej skargi. Po skonsultowaniu się jednak z Jerzym Romanem, któremu podlegało MPK, stwierdził, że nie można pobłażać kierowcom nawet w takich błahych sprawach, bo zaczęliby jeździć w … „kożuchach i hełmach strażackich”?! No comment!
To samo było z prośbą środowisk patriotycznych o nadanie ulicy „obiegowej” nazwy „Ulica Bohaterów Bitwy Warszawskiej 1920”. Gazeta Olsztyńska, 2020.10.02: „Szli do prezydenta Olsztyna z duszami na ramionach[sic!]. Wyszli uśmiechnięci i zadowoleni. … rozmawiali z nim w bardzo przyjaznej atmosferze”. Finalnie? – „Wystrychnął na dudka”. I „załatwił” obywateli! Przykładów jest wiele.
Teraz obywateli Ukrainy „załatwia” Putin. Zresztą swoich obywateli również: Nie dba o życie swoich żołnierzy na froncie, wziętych do niewoli przez Ukraińców, ani tych którzy gniją na ukraińskich polach. Co tam: „U nas ludziej mnogo!” Co się dziwić Grzymowiczowi podobnej mentalności? Zresztą wywodzi się z tego samego pnia. A środowiska patriotyczne nadal chcą wchodzić w jakieś układy z czerwonym towarzyszem. We wniosku do MKiDN wymogli usunięcie akapitu „o możliwości popełnienia przestępstwa przez Grzymowicza, polegające na propagowaniu komunistycznego ustroju totalitarnego poprzez pozostawianie przez niego w przestrzeni publicznej szubienic”. Przestępstwo ciągle popełnia. Ale: „nie chcemy drażnić prezydenta, bo jeszcze będziemy prosić o załatwianie jakichś spraw”!? I tak chcą wygrywać wybory z „wyrozumiałym”, „przyjaznym” i „troskliwym” włodarzem naszego miasta. Czerwonych towarzyszy się nie prosi. Od nich się żąda. Tak jak od Putina, bo prośby nie odnoszą skutku. (Cały świat boi się rozpętania wojny atomowej, a Putin już zajął największą w Europie zaporoską elektrownię jądrową w Enerhodar po wcześniejszym jej ostrzelaniu. Zapomniano już Czarnobyl?)
Dopiero, gdy sami zobaczą zagrożenie dla siebie (Stalin wyrzynał też „swoich”), wtedy ze strachu zaczynają działać. Albo udają działanie. Może myślą, że Putin wlezie również do Polski (niedoczekanie!), a wtedy znów będą mogli mu włazić w cztery litery. Boją się tylko silniejszego. Tak samo z Grzymowiczem. Wojna trwa już przeszło tydzień, a on „zamierza”(?) wysyłać wniosek do Generalnego Konserwatora Zabytków o zdjęcie ochrony konserwatorskiej z pomnika. I znów wymiana korespondencji będzie trwała latami. Prof.(?) Magdalena Gawin potrzebowała pół roku do wyszukania argumentów za nie tykaniem sowieckiego ścierwa. Tchórzowsko uchyliła się od podjęcia decyzji. Jak teraz będzie ona działała jako dyrektor w Instytucie Solidarności i Męstwa[!] im. Witolda Pileckiego?
Grzymowicz potrzebował wniosku od Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin i czeka na Świętą Warmię. „Rozumie, że w sytuacji barbarzyńskiego najazdu Rosji na Ukrainę po prostu należy (znowu: kiedy?) zrewidować swoje dotychczasowe stanowisko”. Ale! – „o jego [pomnika] dalszym losie zdecyduje po konsultacjach z mieszkańcami Olsztyna”[sic!]. Dodajmy do tego wypowiedź przewodniczącego Rady Miasta Olsztyna, Roberta Szewczyka z Platformy dla zmylenia Obywatelskiej: „Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. Póki co nasza cała uwaga jest skupiona na pomocy Ukrainie. O pomnikach porozmawiamy jak nadejdą spokojniejsze czasy”.[sic!] Mamy klarowność! Aby jak najdłużej odwlec usunięcie śmierdzącego ścierwa. Może uda się go zachować? Czy to nie jest zakamuflowana opcja moskiewska?
Trzeba było się spytać mnie. Grzymowicz odpowiedź od GKZ już by miał: „Fakt wpisania pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej w Olsztynie do rejestru zabytków nie stanowi przeszkody do dokonania jego relokacji. Należy mieć jednak na uwadze, że przemieszczenie pomnika może mieć miejsce dopiero po uzyskaniu stosownych pozwoleń wydanych przez Warmińsko-Mazurskiego Konserwatora Zabytków”. Nie zna swoich praw (o obowiązkach nie mówiąc) jako właściciela tego ścierwa sowieckiego. Wystarczą dwa zdania do W-MKZ i sprawa może być załatwiona jednego dnia. Działania do usunięcia sowieckiego ścierwa leżą w kompetencjach lokalnych decydentów. Do wysyłania wniosków do MKiDN (i innych organów: Prokuratury, Sądów) zmuszała nas nieprzejednana postawa tychże decydentów.
Pomachanie przed ratuszem ukraińską flagą nic nie kosztuje. Cierpliwość się kończy! Piotrze Grzymowiczu, w końcu przestań być czerwonym towarzyszem! Miejsce takich jest na Kremlu!
Antoni Górski