Jakaż to straszna rzecz to hajlowanie! Nawet sprzed kilkunastu lat. Tomasz Greniuch za swoją głupotę – „grzech” młodości zapłacił stanowiskiem prezesa Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu. Również wskutek strasznego jazgotu ze strony Izraela i środowisk żydowskich w Polsce, szczególnie ze strony Gazety Wyborczej. Znamienne jest, że wobec nie mniej strasznych zbrodni komunistycznych gremia żydowskie takiegoż rwetesu nie podnoszą. Może dlatego, że miały w tym spory udział?
Chodzi o zdjęcie sprzed laty, które wyciągnęła GW, a na którym widać Greniucha wykonującego gest nazistowskiego pozdrowienia. Pochodzący z rodziny, która ucierpiała od obu totalitaryzmów: niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu, Tomasz Greniuch okrzyknięty został nazistą, mimo bezkompromisowości wobec obu totalitaryzmów. A może to tylko bezkompromisowość wobec komunizmu tak „michnikowszczyznę” uwiera? Koalicja dla zmylenia zwąca się Obywatelską też ma okazję „dołożyć” PiS-owi. Co tam jeden Greniuch, gdy na Marszu Niepodległości w 2018 roku ulicami Warszawy umęczonej przez faszystów maszerowało … „60 000 faszystów”!? Tylu naliczył europoseł Guy Verhofstadt, belgijski polityk. A może on sam jest potomkiem kogoś z „28 Dywizji Grenadierów Pancernych Waffen SS Wallonien”, uczestniczącej w masakrze w Palmnicken (dzisiejszy Jantarnyj w obwodzie kaliningradzkim)? Jak nic: „Łapaj złodzieja”!
Oszczerstwa rzucane przez spadkobierców zbrodniarzy na potomków ich ofiar nie znajdują należytego odporu. Przykre jest, że „Polacy” stają po stronie oszczerców. „Polskie” sądy biorą w obronę obcych, jak Agnes Trawny. Inaczej jest w przypadku Niemiec. „Väterland” jak tylko mógł, chronił swoich „synów”. Wielu zbrodniarzy hitlerowskich uniknęło kary. Piastowali nawet wysokie urzędy, np. burmistrzów w RFN-ie, (taką nazwę miały Niemcy Zachodnie do 1990 roku – to do wiadomości młodszych), dożywali długich lat i pobierali wysokie emerytury za służbę dla III Rzeszy.
Lewactwo oburza się na gesty, a milczy na temat zbrodni komunistycznych. Gloryfikuje nieludzki system, stawiając monumentalne pomniki ideologowi zbrodniczego komunizmu, Marksowi (np. w Trewirze i in.) i czci zbrodniczą Armię Czerwoną. Wynika to także z tego, że w Norymberdze zbrodniarza niemieckiego oskarżał i osądzał drugi zbrodniarz – sowiecki, który znalazł się wśród sprzymierzonych. W komunistycznych zbrodniach niemały udział miały osoby pochodzenia żydowskiego, żeby wymienić tylko niektóre „polskie”: Józef Różański (Goldberg), Julia Brystiger („krwawa Luna”), płk Józef Czaplicki (Kurc), Jakub Berman, Hilary Minc; o mordercy sądowym, Stefanie Michniku, synu Samuela Rosenbuscha, bracie Adama Michnika, syna Ozjasza Szechtera, nie wspominając. Byli to psychopatyczni oprawcy z UB, nielegalnej KPP, a nawet NKWD. Lewactwo bezczelnie atakuje antykomunistów zasłużonych dla polskości a gloryfikuje komunizm. Jeszcze trochę i będzie znowu jawnie posługiwać się „bolszewickim pozdrowieniem”.
Sprawa pana Greniucha przypomniała mi moją historię sprzed kilkudziesięciu lat. Prawie 100-osobową grupą wracaliśmy z 3-miesięcznego kursu w Rosji Sowieckiej. Nie, nie! Żadnego politycznego – ze szkolenia technicznego na „nowym” dla Polski, ale 20-letnim, sowieckim sprzęcie radiolokacyjnym, bardzo tajnym zresztą. W bufecie pociągu relacji Moskwa-Berlin zachciało mi się kupić coś do picia. Obsługujący Niemiec, po podaniu napoju, nie chciał mi wydać należnej reszty, ani przyjąć z powrotem towaru, tłumacząc, że aktualna jest ta cena, którą on podaje a nie ta na wywieszce. Poprosiłem o interwencję mojego przełożonego, ale Niemiec spojrzał na moje stopy i … z udanym oburzeniem zwrócił uwagę na moje kapcie. Zapominając już o nieuczciwym Niemcu, przełożony zbeształ mnie za nieregulaminowy ubiór i kazał mi udać się do wagonu sypialnego. To co?! Miałem być cały czas w butach podczas kilkunastogodzinnej podróży z Władimiru (180 km na wschód od Moskwy), z przesiadką w Moskwie i 3-godzinnym postoju w Brześciu na wymianę wózków wagonowych na normalne tory? Drobna, bo drobna kwota, ale Niemiec „nie darował swego”. Prawdę powiedziawszy byłem zły nie tyle na Niemca, co wściekły na Polaka, że nie potrafił przeciwstawić się szwabowi. Takie podejście wobec „krzykaczy” mamy i dzisiaj. Najwyraźniej nadal pokutuje mentalność raba wtłoczona do głów za sowieckiej okupacji.
Chcąc być „poprawnymi”, zbyt łatwo ulegamy pyskaczom. A przy tej okazji można by „ubić interes”. A co?! Bierzmy przykład ze starszych braci w wierze! My rezygnujemy z „nazistów”, a oni z bolszewizmu. Na początek towarzysz Grzymowicz usuwając „szubienice”, Pomnik Wdzięczności zbrodniczej Armii Czerwonej – symbol lewactwa, mógłby udowodnić, że czerwonym towarzyszem już nie jest.
Antoni Górski