Na początek kilka faktów:
- Robert Lewandowski wielkim piłkarzem jest.
- Michał Probierz nie był wielkim trenerem reprezentacji.
- Za kadencji Nawałki nasza reprezentacja grała tak, że chciało się to oglądać.
- Kuba Błaszczykowski to ostatni wielki kapitan polskiej reprezentacji.
To, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni, jest najlepszą rzeczą, jaka mogła spotkać reprezentację Polski w piłce nożnej od czasu gdy władał nią Adam Nawałka.
Po pierwsze trener Probierz wyłożył się jak długi, zaplątując się we własne nogi. Gdyby nie pozbawił Roberta Lewandowskiego opaski kapitana reprezentacji, to porażka z Finlandią byłaby co najwyżej następną okazją do zapodania najpopularniejszej w ostatnich latach kibicowskiej przyśpiewki „Polacy, nic się nie stało…” Tak się jednak nie stało i mamy pierwszy wielki sukces – słaby trener Probierz sam się podał do dymisji. Nawałka wróć!
Druga niezwykle pozytywna sprawa związana jest bezpośrednio z porażką 1:2 z Finami – po meczu zawodnicy dali nogę, woleli się nie pokazywać dziennikarzom i kibicom. Tym samym nie tylko oszczędzili nam swojego widoku (to następny plus), ale również pokazali, że brak im odwagi i odpowiedzialności (w latach mojej młodości określano takie zachowanie jako „brak jaj”), co jest wskazówką dla następcy Probierza (mam nadzieję, że będzie to Nawałka), aby ich wszystkich wywalić z reprezentacji na zbity pysk.
Trzeci pozytywny plus (jak mawiał klasyk Bolesław) jest taki, iż Robert Lewandowski w nowej reprezentacji może grać, bo Probierza już nie ma, a także dlatego, że nie grał z Finlandią, więc teza o wywalaniu piłkarzyków na zbity pysk jego nie dotyczy.
Czwarta dobra wiadomość, być może nawet najlepsza to fakt, iż Robert Lewandowski, waląc focha po decyzji o odebraniu opaski kapitana reprezentacji, sprowokował do działania swoją żonę Annę. Ta silna kobieta udostępniła w mediach społecznościowych analizę osobowości swojego męża, która to analizę zamieścił Rafał Koszyk dyplomowany psycholog posługujący się na Instagramie nickiem „racjonalny.psycholog”. Wspomniana analiza ukazuje naszego najlepszego piłkarza jako zniewieściałego mięczaka o strukturze galarety z nóżkami.
Jeśli ktoś mówi publicznie:
„Nie czułem się dobrze fizycznie, ale też mentalnie. Miałem dołek. Nie byłem w stanie pomóc kadrze”, to już nie jest piłkarz w formie. To człowiek w kryzysie.
W takim stanie nie podejmuje się decyzji na chłodno.
Podejmuje się je z poziomu przeciążenia emocjonalnego.
To nie strategia.
To reakcja: “Nie dam już rady tego nie czuć.”
….
Odebranie opaski? To może być tylko symbol.
Ale w momencie kryzysu to symbol ostateczny.
I nagle pada decyzja:
„Nie gram, dopóki on tu jest.”
Nie z ego.
Z wypalenia. Z braku zaufania. Z braku sił.
To nie jest kaprys. To klasyczny objaw chronicznego wypalenia i utraty zaufania.
A im dłużej trwał ten proces, tym mocniej człowiek potrzebuje go zatrzymać. I to nawet za cenę wszystkiego.
I nie, Lewandowski nie „obraził się”.
On po prostu w końcu przestał udawać, że daje radę.
Reasumując: Ta przepiękna katastrofa pozwoli zarządowi PZPN na zatrudnienie nowego trenera (mam nadzieję, że będzie to Adam Nawałka), który zostawi oczywiście Roberta Lewandowskiego (reszta wypad z baru) i wokół niego zbuduje prawdziwą, waleczną reprezentację. Jedynym zmartwieniem nowego trenera będzie wyznaczenie kapitana reprezentacji – człowieka o silnej osobowości, którego byle niepowodzenie nie doprowadzi do rozstroju nerwowego. Najlepszym rozwiązaniem byłoby ściągnąć z emerytury Kubę Błaszczykowskiego, ale tu Robert z pewnością znowu walnie focha, więc zostaje wyznaczenie na kapitana kogoś z zewnątrz, najlepiej Anię Lewandowską. Tu Robert nawet jeśli walnąłby focha to Anka i tak go do pionu postawi, w końcu w tej rodzinie to ona nosi spodnie. No i ma czarny pas w karate.
Janie, zapytał hrabia składając gazetę. Jak myślisz, czy z takich mięczaków można zbudować drużynę?
Ja się nie znam na piłce kopanej tak dobrze jak pan hrabia, odpowiedział Jan, nalewając hrabiemu porto, ale słyszałem kiedyś, że lepszy jest lew na czele stada baranów, niż baran na czele stada lwów.
Hmm…zamyślił się hrabia, baranów ci u nas dostatek, ale skąd wziąć lwa?
Nawałka!!! Krzyknął Jan i wlał w gardło pozostałe w butelce porto.
Józef Szwejk