Platforma Obywatelska, która w miniony weekend urządziła z pompą konferencję programową pokazała, że politycy PO wypełnili już swoje role w polskiej polityce. Nie udało im się wywołać w Polsce rewolucji obyczajowej i siłowego obalenia rządu marszami tzw. strajku kobiet. Pomysł na doprowadzenie do kryzysu parlamentarnego również się nie przyjął. Obecnym liderom PO pozostało już właściwie tylko pogodzenie się z zasadami demokracji i… rezygnacja z walki.
Łabędzi śpiew to zwrot towarzyszący naszej zachodniej kulturze już od czasów starożytnych. Tak określano ostatni przejaw twórczej aktywności, ostatnie wypowiedzi mówców. Wypowiedzi, po których nie działo się już nic więcej, zaś oni sami powoli odchodzili w niepamięć. W samym określeniu jest zresztą dużo poezji – może właśnie dlatego, że łabędzie nie śpiewają. Spośród wielu gatunków europejskich ptaków, te akurat przez całe życie pozostają nieme – za wyjątkiem gatunku łabędzia krzykliwego, który również nie odzywa się zbyt często, a jeżeli już to trudno ten dźwięk nazwać śpiewem.
Ostatni raz o programie
Platforma obywatelska urządziła w miniony weekend teatr dwóch aktorów – Borysa Budki oraz Rafała Trzaskowskiego, który miał do PO wnieść powiew świeżości i młodości. Choć właściwie ostatnie miesiące Trzaskowskiego to powtarzające się fale gigantycznych blamaży, wpadek, których nie potrafią mu wybaczyć nawet warszawscy wyborcy, którzy wybrali go na prezydenta Stolicy. Oczyszczalnia ścieków Czajka, która wypluwa do Wisły zanieczyszczenia płynące do Gdańska i Morza Bałtyckiego jest obecnie najmniejszym problemem Trzaskowskiego. Odkąd Warszawę zaczęły nawiedzać mrozy – wcale nie takie silne, jak np. Warmię i Mazury, czy Podlasie, bo ledwie 7 stopni poniżej zera – poranki w kolejnych dzielnicach witały mieszkańców kłębami pary wodnej z rozsadzanych rur z gorącą wodą. Zimne grzejniki i brak ciepłej wody w kranach nie przysparzają Trzaskowskiemu sympatyków, z czego on sam doskonale zdaje sobie sprawę. Próbował wprawdzie zasłonić awarie silnym mrozem, jednak mieszkańcy szybko zauważyli, że silny mróz na przełomie stycznia i lutego oraz w lutym nie powinien zaskakiwać żadnych służb miejskich. Szczególnie, że w tych miesiącach towarzyszy nam od początków liczącej sobie ponad tysiąc lat polskiej państwowości.
Kilka dni mrozu pokazało jeszcze jedno – jak nożem odciął skończyły się protesty feministek i zwolenniczek bezwarunkowej aborcji na życzenie. Nie blokują już ulic, ani wygrażają obecnym władzom. Nie domagają się wolności – widać ich „wolność” nie była tyle warta, żeby rezygnować dla niej z ciepłej herbaty i domowego komfortu.
Jakoś tak mniej totalsom zależy również na Konstytucji – w tej sprawie także na ulicach nie widać już jakiegoś wielkiego poruszenia. Prawdę mówiąc Konstytucja to sprany temat i już od bardzo dawna Platforma Obywatelska w jej obronie nie organizuje żadnych protestów.
Szansą na pojawienie się w mediach miała być weekendowa konferencja programowa pod szumną nazwą „ofensywy programowej”. I rzeczywiście media pokazały działania PO – jednak na krótko i przede wszystkim w kontekście oburzonych głosów ewentualnych przyszłych koalicjantów PO, których o chęć zasiadania przy jednym stole z partią Donalda Tuska… nikt nie zapytał.
O ofensywie programowej nie pojawił się także żaden… program. Borys Budka przedstawił kilka zgranych już pomysłów PO na najbliższe lata, wśród których pierwsze skrzypce miała grać oczywiście totalna opozycja tym razem przemianowana na Koalicję 276, która „może i powinna przejąć władzę w Polsce na dwa sposoby – albo poprzez doprowadzenie do kryzysu rządowego i parlamentarnego i powołanie nowego rządu, albo w najbliższych wyborach parlamentarnych”.
Kolejne punkty programu to oczywiście likwidacja Krajowej Rady Sądowniczej i Trybunału Konstytucyjnego w obecnym kształcie. No i oczywiście likwidacja abonamentu radiowo-telewizyjnego razem z TVP Info.
Co z tego dla regionu?
Trzaskowski zapewniał, że to nie program, ale podstawową koncepcję PO przedstawiała na podczas swojej – nomen omen – ofensywy programowej.
PO zamierza wprowadzić zakaz pracy w spółkach skarbu państwa dla posłów, senatorów, ministrów – choć zupełnie zapomniała, jak wielu z posłów tej partii korzystało z państwowych stanowisk, kiedy PO była u władzy.
Mało, jak na program. Warto zapytać lokalnych działaczy Platformy Obywatelskiej (oraz jej pozostałych domniemanych koalicjantów), jak odnajdują się w ostatnich deklaracjach. Które z tych deklaracji mogą pomóc w rozwoju regionu i pomóc mieszkańcom Warmii i Mazur. Bez względu na odpowiedzi – te są zawsze okrągłe i niewiele mówiące – podziękować politykom, którzy tak bardzo nie mają nic do zaoferowania, że nawet nie potrafią nic obiecać.
Paweł Pietkun