Prezydent Donald Trump domaga się od Chin, aby te wyłożyły karty na stół i powiedziały, jak to było z zagrażającym światu koronawirusem. Chińczycy dość ostrożnie dawkują informacje na temat patogenu – nie mówią wszystkiego, choć wiadomo, że o SARS-CoV2 wiedzą dużo więcej. Choćby dzięki największemu projektowi z mariażu socjotechniki i sztucznej inteligencji, czyli Systemowi Oceny Obywateli.
System Oceny Obywateli to rozwiązanie, które przynajmniej od kilku lat nie schodzi ze stron czasopism naukowych oraz prac uczelni technicznych zajmujących się rozwojem sztucznej inteligencji. To rozwiązanie, które z jednej strony jest potępiane przez dojrzałe demokracje, z dugiej będące marzeniem niejednego rządu – daje bowiem bliską absolutnej kontrolę nad społeczeństwem. Pozwala prześledzić nie tylko społeczności, ale także poszczególne jednostki, co w państwie mającym 1,3 mld obywateli jest nie lada wyzwaniem – to największy projekt big data w świecie!
Testowany od dwóch lat w niektórych prowincjach a wprowadzany w całym kraju chiński system jest dość dobrze opisany, stąd wiadomo, że władze ChRL są w stanie sprawdzić wszystkie informacje dotyczące obecnego patogenu, śledząc jego rozwój wstecz do tzw. pacjenta zero, czyli pierwszej zakażonej osoby oraz źrodła zakażenia. Chińczycy poinformowali wprawdzie Światową Organizację Zdrowia, że koronawirus przeskoczył na człowieka z nietoperzy jedzonych z apetytem na targowiskach i w barach Wuhan, jednak zdaniem naukowców z Europy Zachodniej i USA równie prawdopodobne jest, że wirus wymknął się z jednego ze znajdujących się w Wuhan laboratoriów mikrobiologicznych.
To milczenie Chin wywołało gniew Donalda Trumpa, który wstrzymał finansowanie WHO, łajając Chińczyków podczas swoich konferencji prasowych.
– Byłoby znacznie lepiej, gdybyśmy wszystko wiedzieli kilka miesięcy wcześniej. Epidemia mogłaby zakończyć się w tym regionie Chin, w którym się zaczęła. Świat płaci wysoką cenę za to, co zrobili – mówił Trump. – Chińczycy mówią, że nie wykryli żadnej nowej lokalnej infekcji koronawirusem. Czy powinniśmy wierzyć w to, co teraz mówią? Mam nadzieję, że to prawda, ale kto to wie? Chciałbym, żeby to była prawda. To chiński wirus i nie jest to określenie rasistowskie, bo on właśnie stamtąd pochodzi.
Czy rzeczywiście Chiny nie chcą poinformować, jakie są źródła wirusa? Działająca w Państwie Środka sztuczna inteligencja kontroluje wszystkich obywateli w sposób, jakiego przeciętny mieszkaniec zachodniej cywilizacji nie jest sobie w stanie wyobrazić. Nie wytrzymuje go nawet porównanie do orwellowskiego „Roku 1984”.
System wie wszystko
System Kontroli Obywateli to potężne narzędzie inwigilacji, współpracujące z 600 milionami kamer na terenie całego kraju, które obserwują obywateli na ulicach, w sklepach, hotelach, urzędach, zakładach pracy i klatkach schodowych ich domów. System obsługiwany przez sztuczną inteligencję odejmuje i dodaje punkty, dzięki którym wiadomo, czy i na ile konkretny obywatel jest przydatny społeczeństwu. Od tej oceny – zupełnie obiektywnej i pozbawionej właściwej ludziom niechęci – odejmuje i dodaje do niej punkty, które przekładają się na codzienne życie ocenianych. I tak, za wykroczenie drogowe, pijaństwo w miejscach publicznych, niewłaściwe zachowanie, przemoc domową, czy nieodpowiedni dobór znajomych (również tych internetowych – system sprawdza listy znajomych w serwisach społecznościowych, czy odwiedzane strony internetowe) punty są odejmowane od startowej puli 1000 punktów. Uwaga – karane są nie tylko rzeczy oczywiste, ale także… oszukiwanie w grach on-line, czy zbyt częsty udział w ceremoniach religijnych. Im niższa punktacja, tym gorzej żyje się obywatelowi. W ciągu ostatnich niespełna dwóch lat testowania ukarał łącznie 23 miliony osób.
W jaki sposób? Na przykład poprzez odmowę przyznania kredytów, kupowania dóbr luksusowych, czy odmowę sprzedaży biletów na samoloty i pociągi. Co więcej – źle prowadzący się obywatel musi znacznie więcej, niż przeciętny, płacić za bilety komunikacji miejskiej. Poza zasięgiem są dla niego kina, teatry, koncerty czy nawet proste taksówki.
Oczywistą konsekwencją niższej przydatności dla społeczeństwa jest gorsza praca (z której przełożeni piszą codzienne raporty o zachowaniu się i postępowaniu ukaranego przez system pracownika) i niższe zarobki oraz odmowa możliwości dokształcania się, chyba że owo dokształcanie ma związek z chęcią rehabilitacji.
Odrobienie odebranych przez gigantyczny algorytm działający w oparciu o napisany w Chinach od zera system operacyjny punktów jest bardzo trudne, choć nie jest niemożliwe. Próba oznacza jednak wieloletnie starania i życie pod linijkę zgodnie z tym, jak zaplanowała to Komunistyczna Partia Chin, siła przewodnia Państwa Środka. Najwyżej punktowane jest m.in. pomaganie starszym i chorym, opieka nad rodzicami oraz – z pewnością nie jest to dla was zaskoczeniem – publiczne zgadzanie się i wychwalanie decyzji rządu i KPCh. Jeżeli oceniany nie robił tego on-line, czy w zakładzie pracy, z pewnością został zauważony przez jedną z milionów kamer na terenie całego kraju. Kamer z systemem rozpoznawania twarzy umożliwiającym także ocenę emocji, czy – to wciąż rozwijana faza Systemu Oceny Obywatela – czytania z ruchu ust.
System po fazie testowej ma przejść krajową standaryzację i wejść w użycie na terenie całego Państwa Środka już w tym roku. Chiny zapewniają, że są w trakcie wdrażania go i nie będzie opóźnień.
Zrozumiała złość USA
Nie jest tajemnicą, że chińskie rozwiązanie pozwala na szybkie ustalenie początków obecnej pandemii. Nie wiemy niestety, w jakim stopniu swoją wiedzą podzielą się ze światem władze tego azjatyckiego państwa. Jednak z kontekście zaawansowania systemu zrozumiałe są decyzje amerykańskiego prezydenta, który wstrzymał finansowanie Światowej Organizacji Zdrowia (zdaniem Trumpa nie wykazała wystarczających starań w zdobyciu kompletu informacji od Chin) i grozi Xi Jinpingowi, prezydentowi Chin reperkusjami za niewystarczające informowanie świata o „chińskim wirusie”.
Paweł Pietkun