Ekonomiści z ośrodków naukowych w Europie i Azji zgadzają się, że po wygaśnięciu pandemii koronawirusa zmianom ulegnie globalny rynek pracy. Zmianom nie byle jakim, bo choć dopiero się zaczynają już są określane mianem kolejnej rewolucji przemysłowej. Największe zakłady produkcyjne mówią wprost o zwiększeniu automatyzacji pracy i zastąpieniu pracowników robotami.
Przy czym zmiany będą dotyczyć nie tylko zwykłych fabryk, w których roboty mogą wykonywać proste, zautomatyzowane prace, ale niemal każdej gałęzi gospodarki – na firmach kurierskich i zakładach opieki zdrowotnej kończąc. Zamrożenie gospodarek w związku z koniecznością pozostania ich pracowników w domach pokazało, że kolejny podobny lock down przetrwają tylko ci, którzy pomimo narzuconych przez rządy ograniczeń będą mogli kontynuować produkcję.
Prezesi kilkunastu w skali świata koncernów zajmujących się produkcją robotów zacierają ręce – to jedyna branża, która na koronawirusie nie straci. Wprost przeciwnie… Japończycy i Amerykanie mówią, że zainteresowanie zmianą linii produkcyjnych i większą automatyzacją jest na tyle duże, że można już dzisiaj mówić o zmianie trendu na rynku pracy w skali globalnej.
Niech Was nie zaskoczy, jeżeli za kilka miesięcy przy waszym łóżku szpitalnym, czy nawet w przychodni lekarza rodzinnego zamiast pielęgniarki zobaczycie ładnego estetycznego, być może nawet podobnego trochę do człowieka, robota.
Kryzys motorem napędowym zmian
Oswajanie się z robotami zaczęło się już na przełomie lutego i marca, na początku epidemii we włoskich szpitalach na północy kraju, gdzie zaczął się europejski horror z koronawirusem. Lekarzy i pielęgniarki zastąpiły tam dostarczone z Chin roboty, które bezszelestnie poruszając się po szpitalach w Lombardii monitorowały pacjentów z objawami choroby płuc wywołanej przez SARS-CoV-2. Mierzyły puls i temperaturę, a choć nie poruszały się na nogach, lecz jeździły na minigąsienicach swoim kształtem przypominały człowieka na tyle, że na ustach pacjentów wywoływały uśmiech. Co naturalne jeszcze większe uśmiechy wywoływały na twarzach zatrudnionych w szpitalach lekarzy i pielęgniarek, którzy wiedzieli że obecność robotów może uratować życie niejednemu z nich. Szefowie włoskiej służby zdrowia zapowiadają, że roboty zadomowią się w szpitalach w całej Italii. Podobnie, jak roboty i autonomiczne drony, które w Europie i Stanach Zjednoczonych wspierają policję w sprawdzaniu, czy zakażeni koronawirusem wypełniają nakazy domowej kwarantanny. Okazały się niezastąpione, bo obserwowały każdą posesję mogąc stać w miejscu nawet kilkadziesiąt godzin. Do wyczerpania baterii, które już dzisiaj wystarczają na kilka dni pracy.
Czy robotyzacja stanie się na tyle powszechna, że rynek pracy po pandemii ulegnie zmianom na tyle dużym, że ludzie oddadzą swoje miejsca pracy maszynom na zawsze?
– Kryzys może być katalizatorem, przyspieszać nadchodzące zmiany a w niektórych branżach wywołać je – uważa prof. Arun Sundararajan ze Stern School of Business na Uniwersytecie Nowojorskim. Prof. Sundararajan od wielu lat bada przekształcanie społeczeństw przez technologie cyfrowe. Dzisiaj przekonuje, że nowy paradygmat pojawi się zaraz po ustąpieniu pandemii. I rozpocznie się w USA, gdzie na bezrobocie od początku pandemii trafiło już niemal 10 milionów osób. Już dzisiaj automatyzacja wypełnia większość luk w zatrudnieniu. I, jak uprzedzają pracodawcy, w niektórych branżach zmiana ludzi na roboty pozostanie nieodwracalna.
– Jak wiadomo największe inwestycje są dokonywane w czasie kryzysu, a właśnie mierzymy się z takim kryzysem. Przedsiębiorcy po pandemii nie zrobią kroku do tyłu i nie przebudują swoich linii produkcyjnych z powrotem – uprzedza Mark Muro, dyrektor ds. polityki rozwoju w Brookings Institution.
Polski nie ominą zmiany
Zmianę trendu pokazuje również opublikowany niedawno raport firmy analitycznej EY (b. Ernst & Young) „Capital Confidence Barometer”. Wynika z niego, że w ciągu najbliższego roku większość przedsiębiorstw planuje rozpocząć inwestycje w zwiększenie automatyzacji pracy. Co trzeci szef takiego przedsiębiorstwa albo jego właściciel taki inwestycje właśnie rozpoczyna. Przy czym nie chodzi tu wyłącznie o zakłady pracy zajmujące się produkcją, ale również o wykorzystanie sztucznej inteligencji w pracach biurowych – w księgowości, raportowaniu, marketingu i promocji.
Obecny kryzys zmusił i przedsiębiorców, i pracowników do wykorzystania pracy zdalnej, która do tej pory była domeną wolnych zawodów, ekspertów czy firm technologicznych. Firma doradcza Gartner ocenia, że nawet 30 procent osób wysłanych przez pracodawców do pracy w domach nie wróci już do biur. I nie pozostawia złudzeń, że gdyby nie kryzys pracodawcy nie zdecydowaliby się na taki ruch.
Trend, o którym mowa dotyczy nie tylko najbardziej rozwiniętych gospodrek świata, ale również polskiego rynku pracy, na którym po epidemii – według ekspertów – bez pracy pozostanie nawet blisko dwa miliony Polaków.
Wywołane epidemią Covid-19 upowszechnienie się digitalizacji – w tym przede wszystkim digitalizacji produkcji i procesów jej towarzyszących (chodzi również o budowanie i pilnowanie łańcuchów dostaw) w tym druku cyfrowego i Internetu Rzeczy umożliwią firmom kontynuowanie produkcji bez fizycznej obecności pracowników, co w dłuższej perspetywie czasowej będzie oznaczało także niemałe redukcje kosztów produkcji i dostaw a także zwiększenie efektywności wytwarzania.
Żaden z rządów nie jest przygotowany do tak radykalnych zmian. Idea wprowadzenia gwarantowanego dochodu minimalnego, który trafiałby do każdego obywatela wciąż jest w fazie eksperymentów. Od siedmiu lat o wprowadzenie go przez wszystkie państwa Unii Europejskiej walczy Europejska Inicjatywa Obywatelska na rzecz Bezwarunkowego Dochodu Podstawowego. W Szwajcarii, gdzie odbyło się w tej sprawie referendum, większość głosujących (77 proc.) udrzuciła pomysł, zaś w Finlandii przez dwa lata prowadzono pilotażowy program w tej sprawie. Nie opublikowano jeszcze szczegółowych wniosków z programu, ale dochodu jak na razie nie wprowadzono. O takim dochodzie dyskutują także politycy w Niemczech i USA. Najbliżej wprowadzenia gwarantowanego dochodu podstawowego był rząd Włoch, który przygotował stosowną ustawę już w 2019 roku, jednak do dzisiaj prawo takie nie zostało uchwalone. Czy zmieniający się w wyniku pandemii krajobraz gospodarczy przyspieszy prace nad takim rozwiązaniem? Czy będzie ono dotyczyło również Polski?
Paweł Pietkun