Patroni
Socha buduje w swoim otoczeniu wizerunek bezinteresownego, bezkompromisowego, bezwzględnie uczciwego dziennikarza. W przypadku Sochy ten bojownik o prawdę ma zasłonięte tylko jedno oko. Zawsze chronił i chroni Góreckiego (niegdyś rektora UWM), senatora PO. W czasach świetności wiceszefa wojewódzkich struktur tego ugrupowania. Gdyby tylko Socha zechciał pójść tropem wielu informacji dotyczących Góreckiego byłoby, oj byłoby o czym pisać. Na przykład, w aferze Helpera. Kto otwierał drzwi do gabinetów najważniejszych osób w województwie i wprowadził na salony olsztyńskiego układu PO- PSL główną postać afery – Katarzynę K. wówczas jeszcze Katarzynę Sz? W tym wypadku jednak wdzięczność za wsparcie, udzielane wielokrotnie przez polityka Platformy, wystarcza, aby istota afery Helpera go nie interesowały.
Staroń
Zawsze miała u Sochy otwarte łamy. Znaną już metodą napisz, kopiuj, wklej przedstawiał wojny pani Staroń w obronie biednych ludzi. Nigdy natomiast nie zainteresował się jak te wojny i jak ta pomoc kończyła się. Na przykład prezesi spółdzielni Pojezierze, których oskarżała Staroń, a Socha to bezkrytycznie promował – zostali uniewinnieni i dostali kilkumilionowe odszkodowania. Jeden z nich nie doczekał uniewinnienia, bo wcześniej popełnił samobójstwo. Można to oczywiście zwalać na sędziowską kastę, ale takie są fakty, którymi ani Staroń, ani Socha się nie chwalą. Tak jak nie chwalą się setkami ludzi, którym Staroń w świetle telewizyjnych jupiterów obiecywała wsparcie. Tyle, że zapał do pomocy gasł wraz z blaskiem telewizyjnych lamp. Nigdy też Socha nie pytał o źródła pochodzenia majątku pani senator. A warto spojrzeć w oświadczenie majątkowe: porcja gotówki, domy, gospodarstwo rolne, lokale użytkowe, działka niezabudowana i co ciekawe z tego majątku nie uzyskuje żadnego przychodu. Czy prawdą jest, że kupowała mieszkania od zadłużonych spółdzielców? A przecież zarobki posłów i senatorów na wiele nie pozwalają. Jakie skutki przyniosły forsowane przez nią zmiany w prawie spółdzielczym, chociażby dla rynku mieszkaniowego? Takich pytań Socha nie zada. Dlaczego?
Odpowiedź jest bardzo prosta – Staroń pospołu z Góreckim, gdy byli jeszcze prominentnymi działaczami Platformy, wybronili go od swoich partyjnych kolegów, którzy chcieli go zwolnić z Radia Olsztyn.
Grzymowicz
Dlaczego z łam [email protected] zniknęły opisy wyczynów Grzymowicza? Może dlatego, że jeden z czołowych publicystów Debaty (papierowej) opisujący w tasiemcowych i nudnych jak flaki z olejem tekstach przedwojenny, niemiecki Olsztyn – znalazł prace w miejskiej placówce o szumnie brzmiącej nazwie Muzeum Nowoczesności. Instytucji nudnej do kwadratu i w obecnym wydaniu całkowicie bezproduktywnej. Nie dziwne, że mało kto o niej słyszał.
Choć myślę, że sprawa ma głębsze korzenie. Grzymowicz od kilku lat stał się liderem totalnej antyrządowej opozycji. W konsekwencji wszedł w bardzo ostry konflikt z Prawem i Sprawiedliwością, tak na szczeblu centralnym jak i lokalnym. W tej sytuacji niech nikt nie oczekuje, że Socha poruszy naprawdę niewygodne dla Grzymowicza tematy. Przecież ktoś mogły sobie pomyśleć, że Socha wspiera PiS! I wracają koszmary oskarżeń, że jest pisowskim dziennikarzem. NIE, NIE, NIE. Socha wolałby zostać pozbawionym emerytury niż być posądzonym o taką zbrodnię.
Podobnie Marszałek Brzezin i peowsko-peeselowska koalicja w sejmiku będzie chroniona, bo przecież Socha nie będzie pomagał PiS-owI zwalczając jego opozycję.
Albo źle, albo wcale
Redaktorzy, dla których manipulacja jest zasadniczą techniką pisania, wiedzą, że o tych, którym chcą zaszkodzić trzeba pisać źle, bardzo źle, dramatycznie źle albo wcale.
Czytelnik nie może mieć wyboru ani wątpliwości, że opisywany obiekt to samo zło, pozbawione jakichkolwiek pozytywnych cech. Jeżeli coś robi to zawsze jest to złe. Nawet gdyby ów obiekt wygrał miliony w totolotka i rozdał biednym dzieciom, doprowadził do zmniejszenia bezrobocia, poprawił ludziom zarobki, wybudował piękną drogę, to takie informacje nie powinny docierać do czytelnika. Proszę nie nazywać tego cenzurą – to tylko pomaganie czytelnikowi, aby mógł łatwiej zrozumieć istotę otaczającego nas świata i na tej podstawie wyrobił sobie jedynie słuszny pogląd.
U Sochy w roli czarnego luda został obsadzone Prawo i Sprawiedliwość szczególnie w lokalnym wydaniu ze Szmitem i jego współpracownikami na czele. Dlatego nie znajdziecie w tekstach podpisanych przez Sochę i Bachmurę jednego słowa poświęconego olsztyńskiemu PiS-owi, które miałoby pozytywne znaczenie. Chyba, że chodzi o przeciwstawienie jednego działacza PIS, drugiemu działaczowi. Wtedy owszem jeden może być dobry, ale zawsze jest krzywdzony, eliminowany, niszczony. Najczęściej przez Szmita albo Rudnika.
Kiedy toczyła się wielka burzliwa dyskusja dotycząca budowy spalarni odpadów w Olsztynie Socha wszedł w temat. Wtedy jeszcze nie był dogadany z Grzymowiczem. W swoich tekstach pomijał albo marginalizował działania działaczy Prawa i Sprawiedliwości a szczególnie Rudnika. Wybijał na pierwszy plan to, co w tej sprawie robili inni. Dzisiaj Socha spalarnią i miliardami jakie zapłacą za nią mieszkańcy Olsztyna i okolicznych gmin zmuszeni przez Grzymowicza do wejścia w interes – już się nie interesuje. Ważniejsze jest, czy aby w odpowiednim terminie i formie i wszyscy działacze PiS zostali powiadomieni o zjeździe okręgowym.
Anonimowi informatorzy
Inną ulubioną techniką manipulacyjną Sochy jest anonimowy informator. Anonimowy informator może mówić co mu ślina na język przyniesie, a właściwie, co Socha chce usłyszeć i napisać. Anonimowy może istnieć albo i nie istnieć. Mogą to być plotki usłyszane z trzeciej ręki od osób, które nie wiedzą, że są anonimowymi informatorami.
Ta technika dziennikarska ma uzasadnienie, kiedy wyciągamy na widok publiczny wielkie, afery, nadużycia, wielomilionowe przekręty. Co prawda nie ma jeszcze twardych dowodów, ale jest już mocno ugruntowana wiedza. Socha nieustannie chwali się, że ma w olsztyńskim PIS wielu informatorów, oczywiście ma też swoje dojścia do centrali na Nowogrodzkiej w Warszawie.
Jakież to wstrząsające tajemnice ujawniają anonimowi informatorzy z PIS? Na przykład: jeden działacz pokłócił się z drugim działaczem, szykują się zmiany kadrowe, część nie jest zadowolona z tego co się dzieje, Szmit zabronił kontaktów z Sochą, PiS-owcy nie lubią gowin-owców, PiS-owcy planują przeciwdziałać akcjom opozycji i myślą jak uprzykrzać im życie, jeden działacz mówił na korytarzu że wie, że Szmita będą odwoływać, ale boi się powiedzieć to głośno na sali, bo Szmit się będzie mścił, PiS-owcy zbierają składki od członków i potem je wydają na swoją działalność. Takie to kluczowe dla interesu publicznego informacje przekazują anonimowi informatorzy z wewnątrz PiS do niezależnego tropiciela nieprawości wszelkich. Z tych rewelacji Socha buduje ponury, ciężki, duszny obraz lokalnego PiS, który powinien natychmiast przestać istnieć, a przynajmniej zmienić przywódcę. Wniosek dla czytelnika może być tylko jeden – z tymi ludźmi nie mieć nic wspólnego. Kiedyś o ludziach, którzy donoszą na koleżanki i kolegów mówiło się kapuś, donosiciel, kabel, a milicyjnym slangu szmata. Dla Sochy i Bachmury to obrońcy demokracji, cenne osobowe źródła informacji.
Ciąg dalszy nastąpi…
Jerzy Szmit