22 lipca to szczególna data w historii Polski. Nieodmiennie związana z Rosją, czy to carską, czy sowiecką, czy w końcu Rosją Władimira Putina. W 1793 roku odbył się tego dnia II rozbiór Polski. W 1944 roku w Moskwie ogłoszono manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, co oznaczało de facto przejęcie przez komunistów władzy nad wolną Polską i uzależnienie jej na pół wieku od Moskwy. W tym roku, w ostatnią środę właśnie 22 lipca Polska stanęła w obronie Jurija Dmitrijewa – rosyjskiego historyka, którego kilka godzin wcześniej skazano na 3,5 roku kolonii karnej. Dmitrijew badał i ujawniał m.in. zbrodnie Stalina na Polakach.
Motto: „Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość” – George Orwell, Rok 1984
Gest polskiej dyplomacji – Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczpospolitej wydało ostre oświadczenie w sprawie historyka i wytoczonego przeciwko niemu procesu sądowego – został bardzo pozytywnie odebrany przez przyjaciół Dmitrijewa i samego skazanego. Poza polskim rządem wstawiały się za nim organizacje międzynarodowe, zwracające uwagę na to, że proces o pedofilię, który wytoczyli mu rosyjscy prokuratorzy był od początku do końca sfingowany.
Zresztą z czasem zaczęły to przyznawać również rosyjskie sądy, które z każdym posiedzeniem i kolejnym badaniem dowodów zmniejszały mu wysokość ewentualnej kary, z czasem zamieniając zarzut pedofilii na posiadanie broni palnej, a w końcu – na złamania warunków zwolnienia z aresztu. Koniec końców rosyjski Sąd wymierzył mu wyrok 3,5 roku więzienia, z czego do odsiadki zostało historykowi jedynie sześć miesięcy, bo trzy lata spędził już w wyjątkowo ciężkich rosyjskich aresztach przedprocesowych. W ostatnich latach lat był także kilkukrotnie badany w szpitalach psychiatrycznych – pod kątem udowodnienia jego niepoczytalności i zakwestionowania wieloletnich badań.
Jak często mawiał, wszystko to odbywało się, aby zdyskredytować nie jego – Dmitrijewa, ale Stowarzyszenie Memoriał, istniejącą od 1989 roku organizację zajmującą się badaniami historycznymi i propagowaniem wiedzy o ofiarach represji radzieckich oraz ochroną praw człowieka w krajach byłego ZSRR.
Kreml boi się prawdy Dmitrijewa
Nie ma Rosjanina, który nie znałby nazwy i historii Memoriału. Choć moskiewska, petersburska, czy choćby nawet kaliningradzka ulica nie zawsze popiera prawdy odkrywane przez historyków Stowarzyszenia, Rosjanie doskonale wiedzą, że stalinowskich (i późniejszych) zbrodni, jakich dokonywano nie tylko na rosyjskim, ale także na innych narodach nie da się w nieskończoność wypierać. Wiedzą, gdzie znajduje się archiwum i biblioteka Memoriału, które gromadzą dane i literaturę na tematy związane w represjami w czasach ZSRR. Bywa, że – choć głośno chwalą putinowskie spojrzenie na historię imperium – pojawiają się na wystawach i konferencjach poświęconych czarnym kartom historii swojego kraju. Istotną częścią działalności Memoriału były studia nad polskimi ofiarami represji, w tym zbrodni katyńskiej. Stąd ścisła współpraca z Ośrodkiem Karta i stworzenie Indeksu Represjonowanych, całościowej imiennej dokumentacji losów obywateli polskich represjonowanych przez organa władzy sowieckiej jak na razie do 1956 roku. Zweryfikowane dane publikowane są w postaci tomów obejmujących ofiary różnych kategorii represji. Do tej pory przygotowano piętnaście(!) tomów.
Gigantyczną pracę nad ujawnianiem i ocaleniem od zapomnienia zbrodni ZSRR na Polakach wykonał właśnie Jurij Dmitrijew, narażąjąc się obecnym władzom na Kremlu umiejęnie podgrzewającym tęksnotę ponad połowy Rosjan za imperium i potęgą Stalina. Problemem dla Kremla było to, że historyk nie łamał prawa Federacji więc nie można było mu zakazać pracy. Zbyt mało znaczył, aby dołączyć do listy, na której znaleźli się Aleksander Litwinienko, Boris Niemcow, czy Anna Politkowska (z którą Dmitrijew znał się osobiście). Wykonywał swoją pracę starannie, obszernie ją dokumentując – stąd wyjątkowo obrzydliwe oskarżenie o pedofilię. Rosyjska prokuratura postawiła mu zarzut, że robił i zbierał zdjęcia pornograficzne swojej 11-letniej przybranej córki. W procesie, który przyciągnął uwagę międzynarodowej opinii publicznej Sąd po zapoznaniu się ze zdjęciami przyznał, że „nie zawierały one elementu pornograficznego”. Co więcej – „zostały zabrane, jak nalegał oskarżony, w celu monitorowania stanu zdrowia chorego dziecka”.
Odsłona wojny z pamięcią
Gest polskiej dyplomacji był wyjątkowo potrzebny – nie tylko nam Polakom, ale przede wszystkim właśnie Dmitrijewowi, mimowolnemu świadkowi i adwokatowi polskich ofiar epoki stalinizmu.
„Rzeczpospolita Polska konsekwentnie sprzeciwia się wszelkim formom represji, w tym wobec niezależnych historyków. Wieloletni proces sądowy Jurija Dmitrijewa, zakończony dzisiaj skazaniem na 3,5 roku kolonii karnej, jest kolejną odsłona wojny z pamięcią prowadzonej przez najwyższe rosyjskie władze” – pisze w oświadczeniu Jacek Czaputowicz, minister spraw zagranicznych Rzeczpospolitej. I dalej: – „Dzięki drobiazgowej pracy przewodniczącego karelskiego oddziału Stowarzyszenia Memoriał możliwe stało się m.in. upamiętnienie miejsc kaźni ofiar NKWD w Sandarmochu i Krasnym Borze. Wiele wskazuje na to, że zasługi w badaniu zbrodni reżimu stalinowskiego stały się niestety zarazem przyczyną prześladowania rosyjskiego historyka. Jurija Dmitrijewa szeroko wsparli przedstawiciele środowisk akademickich, społeczeństwa obywatelskiego oraz zwykli obywatele tak w samej Rosji, jak i poza jej granicami. Istnieje poważna obawa, że dzisiejszy wyrok wpłynie negatywnie na znacznie już ograniczoną wolność badań naukowych w Federacji Rosyjskiej, a jego prawdziwym celem jest zastraszenie niezależnych badaczy, którzy mają odwagę, by negować oficjalną narrację dotyczącą zbrodni komunistycznych”.
Paweł Pietkun