Rozważanie obrzędowości i wierzeń związanych z pogrzebami jest niemożliwe bez uprzedniego spojrzenia na postrzeganie śmierci przez lud. W kulturze ludowej XVI wieku, rozumienie śmierci z jej magiczną i duchową nadbudową, było wprost związane z chrześcijaństwem. Ludności wiejskiej, której cykl życia był nierozerwalnie związany z cyklem przyrody, sprawiało to problem, bowiem należało pogodzić śmierć, umowny kres życia z przejściem duszy w inne formy (antropo- lub zoomorficzne) z wiarą chrześcijańską, obiecującą życie wieczne na tamtym świecie.
Śmierć w kulturze ludowej postrzegana była jako część tej całości, w której zawierało się wszystko to, czego doświadczał człowiek, a w czym życie się z nią splatało. Człowiek dojrzewał do śmierci obcując z nią na co dzień, będąc bardzo mocno związany z najbliższym otoczeniem, nie tylko rodzinnym, ale też z wiejską gromadą i jej kulturą. Wiara w życie pozagrobowe kształtowała stosunek do śmierci, warunkując zwyczaje oraz obrzędy związane z pogrzebem, czyli symbolicznym pożegnaniem zmarłego. Śmierć była czymś podniosłym, dostojnym, nie karą, lecz zwieńczeniem doczesnego bytu [1].
Śmierć nie była prostym odejściem na tamten świat, nie istniał jeden jej rodzaj. Powszechnie przyjmowano jej dwa rodzaje, różnicowane okolicznościami zakończenia życia. Istniało więc pojęcie śmierci ponoszonej i zadawanej [2]. Śmierć zadawana była czymś obrzydliwym, budzącym strach, szkaradnym, o czym nie wspominano. Tą śmierć naznaczało przekleństwo. Utożsamiana była ze śmiercią nagłą, bez względu na to w jakich okolicznościach poniesioną (w podróży, utonięcie, porażenie piorunem, bez świadków i obrzędów). Nie było istotne, że człowiek, który zmarł w takich okolicznościach nie był niczemu winien. Traktowanie złej śmierci w ten sposób było warunkowane wiarą, że dusza będzie chciała się zemścić na żyjących za to, że nie dane jej było odejść w spokoju, wedle rytuału i z zachowaniem wszelkich obrzędów. Najbardziej napiętnowani byli samobójcy. Traktowano taki występek jako zbrodnię przeciwko ludziom i Bogu. Osobom takim nie należał się ani pogrzeb zgodny z rytuałem i obrzędowością, ani nawet pochówek na cmentarzu.
Pobieżny ten ogląd pozwala wnosić, iż śmierć stanowiła dla mieszkańców wsi wydarzenie podniosłe, transcendentne, niemal magiczne. Wiązało się z nią wiele obrzędów i praktyk. Praca ta skupi się na przedstawieniu obrzędowości, związanej z pogrzebami na Warmii i Mazurach po XVI wieku, czyli po dwóch, jakże ważnych wydarzeniach dla tych terenów – po sekularyzacji Prus w 1525 r., które będą dalej nazywane Mazurami, i Soborze Trydenckim (1545–1563) istotnym dla religijności na Warmii. Należy na wstępie zaznaczyć, że dzieje zwyczajów są dużo lepiej opisane dla Warmii niż dla Mazur, więc jeśli chodzi o przedstawienie tego aspektu kultury ludowej na Mazurach, autor będzie się posługiwał retrospekcją i odniesieniem do zwyczajów występujących na sąsiednich terenach.
Po 1525 r. jednolite wyznaniowo tereny pruskie zróżnicowały się na katolicką Warmię, zależną bezpośrednio od króla Polski, oraz Prusy Książęce, które po sekularyzacji stały się luterańskie. Na Warmii więc obrzędowość bardzo mocno opierała się na obrzędowości katolickiej. Należy zauważyć, że obrzędy pogrzebowe miały najbardziej religijny charakter ze wszystkich zwyczajów rodzinnych [3]. Strukturą bardzo przypominały obrzędy związane z narodzinami, gdzie lud skupiał się na włączeniu noworodka do struktury rodzinnej i społeczności wiejskiej. Podczas pogrzebu wyłączało się nieboszczyka z tychże struktur. Lud skupiał się podczas pogrzebu na dochowaniu wszelkich obrzędów ludowych i religijnych, mających zapobiec zetknięciu się dwóch światów – doczesnego i nadprzyrodzonego [4].
Kultura wiejska znacznie różniła się rytuałami od kultury mieszczańskiej czy szlacheckiej. Przykładowo od XIII do XIV wieku „poza wsią” powaga chwili wymagała stosowania jako koloru żałobnego czerni, kiedy kultura ludowa w tym celu używała bieli [5]. Wspomniany sobór trydencki podniósł znacznie znaczenie sakramentów udzielanych osobom chorym i umierającym – spowiedzi, komunii w formie wiatyku i namaszczenia. Obrzędowość katolicka zakazywała przesadnej rozpaczy czy smutku poza stosownym strojem. Uczestnicy pogrzebu mieli znajdować ukojenie w śpiewaniu żałobnych pieśni i w modlitwie. Wybawienie zmarłemu miały przynosić akcesoria liturgiczne znajdujące się przy trumnie, tj. Krucyfiks, Słowo Boże, kadzidło i woda święcona. Obecność tychże była wyrazem szacunku dla zmarłego. Najistotniejszy był krzyż, który pokazywany zmarłemu miał przypominać o miłosierdziu Bożym. Istotne znaczenie miała też woda święcona, którą zalecano skrapiać często zarówno zmarłego, jak i żałobników, co miało przyczynić się do zgładzenia grzechów powszednich i „odganiania czartów”. Za patronkę umierających uznawano powszechnie na Warmii, ale także w całej katolickiej Europie Bogurodzicę [6].
Podobne dla Mazur i Warmii, ale także dla innych regionów Polski są przekonania, że niektóre zwierzęta przeczuwają śmierć i w charakterystyczny sposób o niej ostrzegają. Wspomnieć tu można o sowie, która pokrzykuje charakterystyczne „pódź, pódź”, prychający koń, świerszcz cykający w ścianie, pies ujadający z pyskiem zwróconym ku ziemi czy piejąca kura [7]. Po śmierci domownika, w warmińskiej wsi powstrzymywano się od wszelkich prac (dojenie krów, branie wody ze studni), aż do momentu pogrzebu, który zwykle miał miejsce czwartego dnia po śmierci [8]. Na Mazurach dodatkowo, oprócz zaniechania wszelkich prac, występował również zakaz wzniecania ognia oraz wypiekania chleba. Istniał również zakaz wypożyczania jakichkolwiek rzeczy z domu w obawie przed utratą szczęścia. Zakazy bodajże najostrzejsze tyczą się wody, którą myto nieboszczyka, oraz naczyń, w których woda ta była przechowywana. Woda ta, zarówno na Warmii i Mazurach była wylewana w miejsca jałowe, gdzie nikt nie chodzi lub pod okap budynku. Na Warmii wodę wylewało się przeważnie pod wóz, którym wieziono trumnę na cmentarz, wierząc, że po przejechaniu wozu nad tą wodą traci ona swoją „złą moc”. Ciekawy jest również przekaz o konieczności wylania wody w ten sposób, aby nie przefruwały nad nią ptaki, co ma związek ze wspomnianymi wcześniej przeze mnie wierzeniami przedchrześcijańskimi, które utożsamiały dusze zmarłych właśnie z ptakami. Nieszczęście również miało sprowadzać wylanie wody na swój cień, co również uwarunkowane było tym, że cień był kojarzony z „tamtym światem”. Zakazy bardzo podobne jak te odnoszące się do wody występują w przypadku słomy, na której ułożony był zmarły. Ostrożność ta, związana z wodą, ale również z przedmiotami, które bezpośrednio stykały się ze zmarłym była spowodowana wierzeniem, że wszystko, co dotyczy zmarłego i jest używane w przygotowaniu go do pogrzebu jest nieczyste i naznaczone śmiercią. Kiedy nieboszczyk przebywał w domu zasłaniało się wszystkie lustra (późniejszy zwyczaj), co tłumaczono tym, że zobaczenie dwóch trupów jednocześnie wróży rychłą śmierć któregoś z domowników. Trumnę w pomieszczeniu zawsze ustawiano nogami w stronę drzwi, a tłumaczono to tym, aby przypadkiem zmarły nie patrzył w stronę izby. Nie wolno było także zamykać drzwi domu na klucz. Wszystkie te zakazy spowodowane były obawą o to, czy przypadkiem dusza zmarłego nie pozostanie w domu i nie będzie się błąkać, nie zazna spokoju [9].
Bardzo ciekawe są obrzędy związane z przygotowaniem nieboszczyka do złożenia w trumnie. Za osobę, która najbardziej się nadaje do przygotowania zmarłego przed złożeniem w trumnie uważało się kobietę, postrzeganą jako osobę „zawodowo” zajmującą się tymi czynnościami. Gdzieniegdzie na Mazurach i Warmii istniał zwyczaj, według którego przed złożeniem do trumny nieboszczyka zawiniętego w prześcieradło należało położyć na piasku. Strojem trumiennym po XVI wieku, ale i wcześniej było giezło. „Giezło takie sięgało poza kolana, było luźne, najczęściej z okrągłym wycięciem przy szyi i długimi, zwężającymi się ku nadgarstkom rękawami. Od bioder w dół miało wyraźnie trapezoidalny kształt co świadczy o jego poszerzaniu. Niektóre przekazy zdają się wskazywać, iż giezło noszono niekiedy, być może dla ciepła, przepasane w talii. Rękawy krojono prawdopodobnie oddzielnie w kształt prostokąta bądź trapezu, doszywając je następnie do prostej krawędzi koszuli” [10]. Na Mazurach bardzo często wkładało się do trumny kancjonał, czyli zbiór pieśni religijnych, a także drobne przedmioty codziennego użytku (chustkę do nosa, grzebień, drobne monety itp.) [11]. Bardzo powszechny był zwyczaj, w którym kierujący pogrzebem kładł na progu siekierę i uderzając trzykrotnie w trumnę powtarzał wołając: „Siadaj duszo z nami!” [12]. Obrzęd ten dokonywany był na Mazurach. Na Warmii zaś na progu mieszkańcy wsi kładli ziele poświęcone na Boże Ciało. Zwyczajem było, że gdy zmarł któryś z domowników zapraszano wszystkich sąsiadów. Tłumaczono to tym, że brak zaproszenia może być powodem do urazy, czy nawet obrazy, a to z kolei może być powodem tego, iż dusza nie zazna spokoju. Ostatnią noc przed pogrzebem nazywano „pusta”. Przez tę noc czuwano, śpiewając pieśni (Mazury) i modląc się.
Równie ciekawe, co obrzędy związane z przebywaniem nieboszczyka w domu są zwyczaje związane z wyprowadzeniem trumny z domu i transportem na cmentarz. Tutaj też zauważyć można zależność polegającą na tym, że wszystko, co związane jest z nieboszczykiem jest nieczyste i należy odprawić odpowiednie obrzędy w celu oczyszczenia i zapewnienia spokoju odchodzącej duszy. Po zdjęciu trumny z krzeseł, w celu ich „oczyszczenia” i unicestwienia ich związku ze śmiercią należało je odwrócić do góry nogami (por. obrzędy ze słomą i wodą). W niektórych wsiach zarówno na Warmii, jak i na Mazurach istniał obrzęd, zgodnie z którym należało uderzyć trumną w próg domu przy jej wynoszeniu z izby. Przed wyjściem z izby niekiedy obnosiło się ją dookoła, a w miejscu gdzie uprzednio trumna owa stała rodzina musiała przysiąść na chwilę, co miało powodować mniejszą tęsknotę za zmarłym. Gdy umarł gospodarz zwyczajem było otwieranie drzwi wszystkich budynków gospodarskich, co miało oznajmiać bydłu, że umarł ich pan, aby przypadkiem gospodarz nie zechciał wziąć swojego dobytku ze sobą. Gdy wszystkie drzwi były otwarte wypowiadano specjalną formułę: „jeśli sobie życzy zabrać coś ze sobą do grobu, to niech zabiera, a jak chce zostawiać to niech zostawia”. Przy wyprowadzeniu ciała z domu wypowiadało się inną zaś formułę, która miała zapewnić zarazem spokój duszy zmarłego, jak i bezpieczeństwo oraz powodzenie mieszkańcom domu. Było to zawołanie: „pójdź z sobą!” Według przekonań Mazurów i Warmiaków dusza zmarłego wędruje razem z konduktem żałobnym, idąc z ludźmi. Procesja żałobna na cmentarz też rządziła się swoimi prawami opartymi na przesądach i wróżbach, ale także związane z nią były charakterystyczne obrzędy. Tak na przykład nie wolno było do wozu wiozącego trumnę zaprzęgać źrebnej klaczy, gdyż – wedle wierzeń – już nigdy nie miała się oźrebić. Najlepsze do tego celu były zaś konie pożyczone [13]. Podczas ostatniej drogi kondukt zatrzymywał się na krzyżówkach, co wiązało się zarówno z lokalizacją tamże kapliczek i krzyży przydrożnych [14], ale także dużo wcześniejszym zwyczajem grzebania zmarłych na krzyżówkach, co miało ochronić wieś przed pojawianiem się umarłego w postaci ducha. Anna Szyfer wspomina również o przesądzie zakazującym zatrzymywania się konduktu za krzyżówkami, co miało wieszczyć rychły zgon mieszkańca wsi. Ze śmiercią kolejnego mieszkańca wsi był również związany przesąd dotyczący koni wiozących trumnę: jeśli koń potknął się prawą nogą to pierwszy umrze mężczyzna, a jeśli lewą to kobieta. Według warmińskich wierzeń ludowych dopiero po spuszczeniu trumny do grobu, dusza stawała na Sądzie Bożym.
Kiedy trumna ze zwłokami zmarłego została już pogrzebana, w domu lub w karczmie odbywała się uczta pogrzebowa w zależności od regionu zwana stypą (przeważająca część regionu), cermem (głównie Warmia) – nazwa wywodzi się od nazwy pruskiej (sermen) używanej w analogicznej sytuacji, określającej ucztę pogrzebową na cmentarzu, skórką (niektóre wsie mazurskie) lub po prostu pogrzebem (tereny graniczące z Mazowszem, pojedyncze wsie) [15].
Na uroczystości takiej istniał zakaz spożywania mięsa. Wierzono również gdzieniegdzie (Mazury), że w uroczystości takiej bierze udział duch zmarłego, zostawiano nawet dlań pusty stołek, czasem nakryty płóciennym ręcznikiem, na którym trumna była spuszczana do grobu. Na stołku tym kładziono pożywienie, aby o północy po uczcie odnieść ręcznik wraz z jadłem na krzyżówki ostatecznie odprowadzając ducha zmarłego [16].
Jak wspomniałem na wstępie, wiadomości o zwyczajach pogrzebowych na Warmii i Mazurach zawdzięczamy głównie badaniom porównawczym z analogicznymi obrzędami występującymi na innych terenach ówczesnej Polski, tyle że w formie zarchaizowanej. Oskar Kolberg w swoim dziele Mazury pruskie zupełnie nie wspomina o obrzędach związanych ze śmiercią. Współcześnie owe obrzędy i wierzenia badała profesor Anna Szyfer, na którą autor bardzo często się powołuje. Religijność potrydencką na Warmii badał Janusz Hochleitner, stąd też więcej informacji na temat tegoż regionu. Podsumowując można stwierdzić, że ogólnie nie występują w badanym okresie znaczne różnice w obrzędach i wierzeniach dotyczących śmierci i związanych z pogrzebami między Warmią a Mazurami. Jedyne zróżnicowanie polega na tym, że na Warmii zwyczaje te były bardziej związane z katolicką ortodoksją i wpływem Kościoła na duchowość mieszkańców. Mazury, jak już wspomniałem, po 1525 r. stały się protestanckie i tam reformy potrydenckie nie weszły, z oczywistych przyczyn, nigdy w życie.
Piotr Patejuk
Przypisy:
[1] M. Bonowska, Przemijanie. Śmierć, pogrzeb i życie pozagrobowe w wyobrażeniach mieszkańców Pomorza Zachodniego na przełomie XIX i XX wieku, Poznań 2004, s. 11.
[2] P. Ariès, Człowiek i śmierć, Warszawa 1992, s. 24.
[3] W. Szafrański, Zwyczaje, obrzędy i symbole religijne w dawnej Europie, w: Zwyczaje, obrzędy i symbole religijne, pod red. J. Keller, Warszawa 1974, s. 472.
[4] A. Szyfer, Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków, Olsztyn 1968, s. 82.
[5] J. Hochleitner, Religijność potrydencka na Warmii (1551–1655), Olsztyn 2000, s. 322.
[6] Ibidem, s. 323.
[7] A. Szyfer, op. cit., s. 82.
[8] J. Hochleitner, op. cit., s. 326
[9] A. Szyfer, op. cit., s. 83.
[10] Cyt. za: P.N. Kotowicz, Wczesnośredniowieczny strój słowiański w X–XIII wieku, „Bractwo Rycerzy Ziemi Sanockiej” (dokument elektroniczny), dostępny w: http://bractwo.sanok.com.pl/wczesnosredniowieczny_stroj_slow.htm [20.IV.2006]
[11] A. Szyfer, op. cit., s. 82–83.
[12] J. Hochleitner, op. cit., s. 326.
[13] A. Szyfer, op. cit., s. 84.
[14] Hochleitner, op. cit., s. 326.
[15] A. Szyfer, op. cit., s. 85. ryc. 43.
[16] Ibidem, s. 86.