No i stało się! Od kilku dni świat katolicki z zapartym tchem śledzi pierwsze kroki nowego Ojca Świętego, Leona XIV. Amerykanin, augustianin! To wydarzenie, które porusza serca wiernych na całym globie, jest też dla nas, tu na Warmii, doskonałą okazją, by z dumą spojrzeć wstecz i odkurzyć nieco naszą własną, przebogatą historię, w której wątki papieskie przeplatają się niczym złote nici w kościelnym ornacie.
Biały dym nad Kaplicą Sykstyńską, radosne „Habemus Papam!” i oto jest – 69-letni kardynał Robert Francis Prevost, który przyjął imię Leon XIV. Pierwszy Amerykanin, pierwszy augustianin na Tronie Piotrowym. Człowiek dialogu, misjonarz z Peru, który przy pierwszym błogosławieństwie Urbi et Orbi przemówił po hiszpańsku. Nawet jego strój – czerwony mucet na ramionach – przywołał wielu wspomnienie naszego wielkiego rodaka, Jana Pawła II.
A teraz, drodzy Czytelnicy, przenieśmy się na nasze warmińskie podwórko, bo historia lubi zataczać koła, a związki tej ziemi z papiestwem są równie fascynujące, co niekiedy zaskakujące. Wyobraźcie sobie Frombork, naszą perłę gotyku. Kiedy spojrzycie w górę, w prezbiterium tamtejszej archikatedry, Waszym oczom ukaże się widok niecodzienny: papieska tiara i osiem czerwonych kardynalskich kapeluszy. Nie, to nie fanaberia dekoratora wnętrz! To namacalny dowód na to, że Warmia w historii Kościoła nie była, ale i nadal nie jest byle pionkiem.
Zacznijmy od tiary. Otóż, moi drodzy, Warmia miała swojego papieża! No, prawie. W 1457 roku warmińska kapituła wybrała na biskupa Eneasza Sylwiusza Piccolominiego. Postać nietuzinkowa: włoski humanista, literat, dyplomata ze Sieny. Brzmi jak zaszczyt, prawda? Ale był mały, komiczny wręcz „haczyk”. Piccolomini nigdy do Fromborka nie dotarł.
Dlaczego? Ano, pomylono listy polecające! Ten dla króla Polski trafił do Krzyżaków, a ten dla Krzyżaków – do króla. Wyobrażacie sobie? Taki średniowieczny odpowiednik wysłania SMS-a do złej osoby, tylko że z konsekwencjami na skalę międzynarodową! Nic dziwnego, że Eneasz zarządzał diecezją, jakbyśmy dziś powiedzieli, „na home office”. Ale już rok później, w 1458, został papieżem, przybierając imię Piusa II.
I właśnie na pamiątkę tego niezwykłego wyboru, choć biskupem warmińskim był bardziej tytularnie, tiara zawisła we Fromborku. Sam Jan Paweł II podczas wizyty w Olsztynie w 1991 roku przypominał tę historię, mówiąc, że „bardzo wiele zawdzięcza tej Warmii”.
Ale to nie koniec naszych „watykańskich” koneksji. Przez wieki Warmia była czymś w rodzaju państwa w państwie – słynnym Dominium Warmińskim. Biskup warmiński nie był tylko duchowym przewodnikiem. Był władcą świeckim! Miał swój skarbiec, sądy, pieczęć. Wybierany przez kapitułę, rządził zarówno duszami, jak i doczesnymi sprawami poddanych. Taki model, gdzie władza kościelna łączy się ze świecką, przetrwał do dziś właściwie tylko w Watykanie. Frombork był więc takim naszym małym, warmińskim Watykanem, a katedra jego sercem.
Wróćmy jednak pod sklepienie fromborskiej świątyni, do owych ośmiu kardynalskich kapeluszy. Każdy z nich to osobna, barwna opowieść. Czerwień stroju i kapelusza (galero) symbolizuje, co warto pamiętać, gotowość oddania życia za wiarę. A któż dostąpił tego zaszczytu, mając związki z naszą ziemią? Ano, choćby Stanisław Hozjusz – wielka postać reformacji katolickiej, uczestnik Soboru Trydenckiego, pierwszy Polak biorący udział w konklawe.
Był też Andrzej Batory, bratanek króla Stefana, bardziej utytułowany niż rezydujący biskup. Królewicz Jan Olbracht Waza, który zmarł młodo jako kardynał i biskup warmiński. Michał Radziejowski, prymas, który na konklawe w 1689 roku wybierał papieża. I oczywiście, bliższy naszym czasom, kardynał Józef Glemp, prymas i biskup warmiński, uczestnik konklawe w 2005 roku, które wybrało Benedykta XVI.
Są też postaci może mniej znane szerokiej publiczności, ale równie ważne dla historii: Filip Krementz, niemiecki biskup z czasów Kulturkampfu, książę Christian August von Sachsen-Zeitz, czy Henryk Gulbinowicz, późniejszy kardynał, który był tu kanonikiem. Każdy kapelusz to splot losów, polityki, dyplomacji i przede wszystkim wiary.
A skoro o Hozjuszu mowa, to tu mamy kolejną sensację! W czasach, gdy świat z wypiekami na twarzy śledzi giełdę nazwisk potencjalnych papieży, czyli tzw. papabile, warto wiedzieć, że Warmia miała swojego kandydata na Piotrowy Tron! Tak, tak! Nasz Stanisław Hozjusz w XVI wieku był poważnie brany pod uwagę. Wybitny dyplomata, teolog, legat papieski w Niemczech – cieszył się ogromnym uznaniem w Rzymie.
Jego nazwisko krążyło podczas konklawe w 1572 roku. Kto wie, może gdyby historia potoczyła się inaczej, mówilibyśmy dziś o papieżu Stanisławie I? Obecnie trwa jego proces beatyfikacyjny, więc kto wie, może jeszcze doczekamy się jego wyniesienia na ołtarze.
Nowy papież, Leon XIV, jest augustianinem. I tu znowu historia puszcza do nas oko, bo zakon augustianów ma swoje piękne karty zapisane również na Warmii. W 1347 roku biskup Herman z Pragi sprowadził tych zakonników do Reszla. Wznieśli tam kościół i klasztor, a co ciekawe, przez blisko 180 lat głosili kazania także po polsku!
Niestety, nawałnica reformacji zmiotła ich stamtąd w 1524 roku. Dziś dawny kościół augustianów w Reszlu służy wspólnocie greckokatolickiej. Ale pomyśleć tylko – pierwszy papież augustianin, a jego zakon ma taką historię na naszej ziemi! Zresztą, jakby ironii losu było mało, najbardziej znanym (choć z nieco innych powodów) augustianinem w historii był… Marcin Luter. A teraz, po ponad pięciu wiekach, zakon doczekał się swojego papieża.
Nawet w życiorysie samego Leona XIV odnajdziemy polskie akcenty. Pracując jako misjonarz w Peru, był świadkiem męczeństwa polskich franciszkanów zamordowanych w 1991 roku. A jego rodzinne Chicago? To przecież światowa stolica Polonii! Z pewnością nie raz stykał się z polskimi tradycjami.
Tak więc, drodzy Państwo, wybór nowego papieża to nie tylko doniosłe wydarzenie dla całego Kościoła. To także dla nas, mieszkańców Warmii, przypomnienie, jak głęboko nasza historia jest spleciona z dziejami papiestwa. Od „prawie naszego” papieża Piusa II, przez Dominium Warmińskie przypominające Państwo Kościelne, po kardynalskie kapelusze we Fromborku i naszego papabile Stanisława Hozjusza.
Teraz kiedy z nadzieją patrzymy na pontyfikat Leona XIV, życząc mu światła Ducha Świętego. I kto wie, może kiedyś odwiedzi Warmię, idąc śladami Jana Pawła II, by osobiście zobaczyć tiarę, która przypomina o jednym z jego poprzedników, który kiedyś, dawno temu, miał zostać biskupem tej niezwykłej krainy.
Marek Adam