Profesora Aleksandra Nalaskowskiego poznałem w latach osiemdziesiątych w Toruniu, gdzie miał zajęcia w zakresie pedagogiki ze studentami historii. Podsuwał nam wtedy lektury, znakomicie oddające ówczesne procesy społeczne. Zawsze trochę „wbrew”, nieschematyczny w samodzielnym interpretowaniu rzeczywistości, wykazuje się tą cechą także współcześnie, co widać choćby po jego prasowych felietonach. Czasem drażnią, czasem zachwycają, niekiedy budzą wątpliwości. Ale nigdy nie są nudne!
Dlatego z zainteresowaniem sięgnąłem po jego najnowszą książkę pt. „Bankructwo polskiej inteligencji”. Nie spodziewałem się książki naukowej, a raczej intelektualną prowokację, której autor chce zachęcić czytelnika do bardziej samodzielnego spojrzenia na problem upadku autorytetu polskiego inteligenta/polskiej inteligencji.
Nie zawiodłem się. Zero ugłaskiwania czytelniczych gustów, raczej prowokowanie, dosadne sformułowania, odważne, idące pod prąd interpretacje.
Zacznę od tego, że przez bankructwo autor oczywiście rozumie coś innego, niż postępującą pauperyzację tegoż środowiska. Choć może powinien i ten aspekt uwzględnić przy opisie rzeczywistości? Źródeł tytułowego upadku inteligencji Profesor doszukuje się zarówno w zniszczeniu tej warstwy społecznej w czasie wojny i jej zmanipulowaniu w okresie komunizmu. Przekształcono ją wówczas według nowych, lewicowych wzorców. Stare, naturalne mechanizmy odnawiające tę część społeczeństwa zniknęły. Po upadku komunizmu, zamiast kreować umysłową rzeczywistość, uczestniczyć w reprodukowaniu elit, inteligencja uległa koniunkturalnie głosowi jednego środowiska i straciła (a może po prostu nie odzyskała?) resztki podmiotowości. Na to nakładają się problemy z systemem edukacji, głównie w kontekście obecnej dominacji lewicowych/postmarksistowskich teorii na wyższych uczelniach. Dodajmy jakże aktualne zdalne nauczanie, żeby ujrzeć komplet negatywnych elementów, składających się na opisywanie przez Nalaskowskiego „bankructwo”.
Ktoś powie – takie tam, prawicowe gadanie. A jednak sam tytuł wskazujący, że z tą warstwą społeczną, którą zwiemy inteligencją – „coś” się dzieje – trudno chyba zakwestionować. Czy przyczyny tego zjawiska autor trafnie definiuje, to już inna sprawa. Ale nawet jeśli nie zawsze się z tym zgadzamy, to przynajmniej zacznijmy o tym rozmawiać.
Bo problem rzeczywiście jest!
dr Waldemar Brenda