Prezentowany poniżej tekst jest pozytywnym przykładem z życia codziennego, inicjatywą grupki osób, które postanowiły zrobić coś dobrego dla siebie i innych ludzi.
Bardzo chętnie będziemy publikowali tego rodzaju informacje, wraz z załączonymi ewentualnie zdjęciami czy grafikami. Teksty do nas przysłane do publikacji nie podlegają żadnej cenzurze, o ile nie obrażają uczuć innych osób. Serdecznie zapraszamy do współpracy redakcja@opinie.olsztyn.pl.
Poniższy tekst publikowany jest za wiedzą i zgoda wszystkich zainteresowanych stron, w tym autora i redakcji Gazety Olsztyńskiej.
O tym, jak wyglądają poglądy, podziały i działania po prawej stronie sceny politycznej, co oznacza pojęcie bezpieczeństwa kraju, rozmawiamy dzisiaj z Piotrem Dziadulem, koordynatorem Stowarzyszenia „Pilnujmy Polski”.
— A jaką politykę powinniśmy prowadzić wobec Niemiec i Rosji?
— Realistyczną i dobrze skalkulowaną. Kwestią nienegocjowalną dla Polski — inna sprawa, czy możliwą do wykonania — jest niedopuszczenie, aby Rosja została zaproszona przez państwa zachodnie do gry o równowagę w Europie, ponieważ zawsze będzie się to odbywać kosztem interesów i suwerenności Rzeczypospolitej. Należy jasno komunikować np. Francji, ale także i Niemcom, że ich przestarzałe mapy mentalne nie będą przez nas akceptowane. Mamy tutaj do czynienia z oczywistą sprzecznością interesów Rzeczypospolitej i Niemiec oraz Unii Europejskiej, która nie obsługuje naszych interesów na wschodzie, oddając Rosji ten rejon jako rzekomą naturalną strefę wpływów. Ilustracją są aktualne zapowiedzi szefa niemieckiego MSZ Heiko Maasa o dokończeniu projektu Nord Stream 2. Obserwujemy także fakt ciążenia ku sojuszowi rosyjsko-niemieckiemu kolejnego państwa, czyli Francji. Strategicznym partnerem Polski są Stany Zjednoczone, co w dobie ich aktualnego stanu relacji z Chinami daje nam pewne zwiększone szanse na zmianę pozycji w grze statusowej. Nie powinniśmy tej szansy przegapić. Smuci fakt, że część dzisiejszej elity władzy państwowo-, urzędniczo-, ustawodawczej (nie wszyscy oczywiście) nie widzi „życia poza UE”, lokując swoją lojalność poza granicami Rzeczypospolitej. Pamiętajmy, do jakiego projektu wstępowaliśmy i w jakim kierunku on dziś dryfuje. W mojej ocenie jest życie poza UE i im szybciej elita władzy zda sobie z tego sprawę, tym lepiej dla Polski i Polaków.
— Część polityków i komentatorów z prawej strony sceny politycznej stawia znak równości między obecnością wojsk amerykańskich i dawniej radzieckich. Jak pan to skomentuje?
— Mamy tu do czynienia najpewniej z pewnego rodzaju aberracją umysłową, swoistym wykwitem „intelektualnym” lub, co jest znacznie gorsze, przemyślanym i zaplanowanym działaniem. Bez względu na jego motywację jest to radykalnie szkodliwe i musi być z całą stanowczością eliminowane z życia publicznego. Siewcy tego typu teorii stroją się w patriotyczne, narodowe, konserwatywne pióropusze, a w rezultacie uderzają bezpośrednio w polski interes narodowy. Należy to zniwelować praktycznie do zera. Jeżeli ktoś nie odróżnia wojsk sojuszniczych od okupacyjnych, to chyba zamyka dyskusję…
— Bezpieczeństwo zewnętrzne bez bezpieczeństwa wewnętrznego jest trudne do osiągnięcia. Polska jest pana zdaniem bezpieczna?
— Najpełniejszym gwarantem bezpieczeństwa w wymiarze zewnętrznym jest dobrze wyposażone i wyszkolone, wraz z odpowiednim stanem liczebnym, Wojsko Polskie oraz ewentualne sojusze naszych sojuszników, którzy z uwagą obserwują stan i rozwój naszej armii. Wszystkim nam rosło serce za czasów szefowania w MON ministra Antoniego Macierewicza, „ojca” WOT-u, a także inicjatora „kuracji” przeczyszczająco-udrażniającej w samym MON-ie i instytucjach z nim związanych. Jeżeli chodzi o aspekt wewnętrzny, to jest tu jeszcze bardzo dużo do zrobienia, np. zaniechana lustracja i dekomunizacja życia publicznego w Polsce. Niestety cały czas mamy w „obiegu” element historycznie nielojalny wobec państwa i narodu. Dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin życia, od „ogródków działkowych” po wysokich urzędników w MSZ. Każdy, kto to toleruje, musi sobie zdawać sprawę z faktu, że w momencie wystąpienia sytuacji kryzysowej ten „czynnik ludzki” zwyczajnie zawiedzie. Najlepszym przykładem tego typu jest podejście pewnych grup do katastrofy smoleńskiej i aktualna obstrukcja prokuratury w tym zakresie. Kluczem do bezpieczeństwa wewnętrznego jest także zorganizowany i świadomy Naród. Dlatego jakiś czas temu zdecydowaliśmy się powołać projekt społeczny w formie stowarzyszenia o nazwie „Pilnujmy Polski”, którego jednym z filarów działalności będzie poprawa stanu bezpieczeństwa zarówno w aspekcie wewnętrznym, jak i zewnętrznym naszego kraju.
— Rezygnacja przez nas z gospodarki węglowej mieści się w pojęciu dbania o bezpieczeństwo energetyczne kraju?
— Osobiście uważam rezygnację z węgla za dezercję z dotychczasowej wizji rozwoju naszej energetyki opartej głównie o ten surowiec. Co się takiego stało, że podejmujemy zwrot w zupełnie innym kierunku? Nie wiem. Pamiętam, jak w 2016 r. na konferencji w Warszawie odnośnie energii pozyskanej z wiatru przedstawiciel naszego Ministerstwa Rozwoju (dyrektor departamentu) powiedział, że „polskiego podatnika nie stać na drogi prąd pozyskany z wiatru, najbardziej chimerycznego źródła”. Po tych słowach wyszedł z konferencji. Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie twierdzę, że węgiel to jedyne źródło energii. Jednak proces dekarbonizacji jest wymuszany na nas przez politykę UE. Jeśli już musi następować, to powinno to się odbywać w sposób naturalny, czyli powiązany z fizyczną żywotnością istniejących instalacji/infrastruktury energetycznej opartej na węglu. Należy mieć na uwadze że obecna, kolejna ekologiczna „rewolucja antyprzemysłowa” jest powodowana głównie kwestiami ideologicznymi nie zaś bezspornie naukowymi, a już na pewno nie ekonomicznymi. Europa realizuje bardzo kosztowny i ryzykowny eksperyment, który ostatecznie może pogrzebać znaczenie naszej części świata w globalnej rywalizacji. Trzeba też zauważyć, iż pewne państwa w ramach UE, dysponujące odpowiednimi technologiami, mogą zyskać na tych zmianach, zaś pozostałe kraje poniosą tylko olbrzymie koszty tego gigantycznego eksperymentu. Absolutnym wymogiem i priorytetem jest rozpoczęcie budowy elektrowni atomowej, to jest właściwy kierunek. Bardzo tu liczymy na ministra Piotra Naimskiego.
— Wszyscy powinniśmy życzyć sobie silnej Polski. Silnej, czyli jakiej?
— Silnej i wielkiej Polski powinniśmy sobie życzyć i ten cel realizować, bo życzenia to zdecydowanie za mało. Dlaczego silnej i wielkiej? Między innymi dlatego, aby utrzymać status quo. Innej drogi nie ma. Silnej, czyli realizującej własny interes narodowy. To państwo i stojący za nim zorganizowany naród, dążący do wielkości bez względu na okoliczności. Pilną tego potrzebę widać właśnie na Warmii i Mazurach, gdzie graniczymy z Federacją Rosyjską. Realizujemy tutaj ważną inwestycję, jaką jest przekop Mierzei Wiślanej. Udało się, miejmy nadzieję, doprowadzić do stałej obecności wojsk amerykańskich w naszym kraju, zwiększając jednocześnie nasz potencjał obronny, niestety nadal wyspowo. Pamiętamy o likwidowaniu jednostek wojskowych przez rząd PO-PSL właśnie w tym regionie, np. w Morągu czy Giżycku. Teraz stale zwiększamy liczebność własnych sił zbrojnych. To jest właśnie ta siła, o którą pan pyta.
Polskie siły zbrojne mają i zawsze będą miały zwolennika swoich potrzeb w mojej osobie. Zwróćmy uwagę, że tak naprawdę dla wielu Polska jest cały czas „państwem tymczasowym”, stąd mój nacisk na aspekt polskiej siły militarnej. W kwestiach administracyjnych koniecznością jest wzmocnienie roli i tym samym statusu wojewodów w regionach. Polska jest i musi pozostać państwem unitarnym. Oczywiście zapóźnienia infrastrukturalne są systematycznie nadrabiane. To drogi, kolej oraz rozwój gospodarczy (to drugie płuco wspominanej siły) całego regionu, który musi zatrzymać migrację wewnętrzną dotykającą Warmię i Mazury, z którymi jestem szczególnie związany, mimo tego, że się tu nie urodziłem.
Dlatego także pilnowanie Polski zaczynamy właśnie między innymi od Warmii i Mazur.
Stanisław Kryściński