Dziś mija 39. rocznica porwania i zamordowania kapelana Solidarności, który nawoływał: „Zło dobrem zwyciężaj”. To także 38. rocznica bestialskiego pobicia olsztynianina Marcina Antonowicza, który swoim życiem przypłacił pamięć o kapelanie „Solidarności”.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko był podobny do współczesnych świętych, którzy patronują młodzieży. Radosny, lubiący życie, uwielbiał gadżety, marzył o podróżach, czerpał radość z jazdy samochodem. Lubił grać w ping-ponga, brydża czy tysiąca. Swojego psa nazwał Tajniak.
W powołaniu kapłańskim umiłował prawdę. Głosił ją bez lęku. Był duszpasterzem ludzi pracy, kapelanem „Solidarności”, obrońcą praw człowieka w czasie prześladowań stanu wojennego. W chwili śmierci miał 37 lat. W 2010 roku, po 13 latach procesu beatyfikacyjnego, został ogłoszony błogosławionym. Trwa jego proces kanonizacyjny.
Kim był?
Urodził się 16 września 1947 roku w Suchowoli jako Alfons Popiełuszko — takie imię otrzymał na chrzcie, na cześć św. Alfonsa Marii Liguoriego. Pochodził z patriotycznej rodziny. Św. Rafał Kalinowski był wujkiem stryjecznym jego mamy — Marianny Popiełuszko. Zaraz po maturze wstąpił do seminarium. Po pierwszym roku studiów został powołany do wojska i przydzielony do jednostki specjalnej o zaostrzonym rygorze w Bartoszycach.
— O prześladowaniu Jerzego z powodu praktyk religijnych wiem tylko od jego kolegów. Mówili o tym, że stał długi czas na mrozie bez butów, goniono go po schodach w pełnym rynsztunku wojskowym i pozbawiano przepustek do rodziców i seminarium. Koledzy Jerzego wyznali mi, że był dla nich duchowym przywódcą i podtrzymywał ich w powołaniu do kapłaństwa — wspominała jego mama, Marianna Popiełuszko.
Od sierpnia 1980 związał się ze środowiskami robotniczymi. Wspierał „Solidarność”. W czasie strajku odprawił mszę w Hucie Warszawa. W stanie wojennym organizował pomoc charytatywną. Wspomagał prześladowanych i skrzywdzonych. Rozdzielał dary przywożone z zagranicy. W kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie organizował msze za ojczyznę. Ich głównym przesłaniem były słowa „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”.
Męczeńska śmierć
Ksiądz Jerzy na celowniku władz PRL był od chwili wstąpienia do seminarium. Po odprawieniu mszy żałobnej po zamordowanym przez komunistów maturzyście z Warszawy — Grzegorzu Przemyku — zaczął dostawać pogróżki. Już 13 października 1984 roku przyszli mordercy księdza próbowali zatrzymać jego samochód koło Gdańska. Kierowcy udało się uciec. Funkcjonariusze mieli wówczas w samochodzie między innymi narzutę, worki, łopaty i kamienie.
Prymas Józef Glemp chciał go ratować, proponując 16 października 1984 roku wyjazd na studia do Rzymu. Ksiądz Jerzy Popiełuszko z propozycji nie skorzystał. Zginął 19 października 1984 roku. Uprowadzili go i zamordowali funkcjonariusze SB, gdy wracał do Warszawy po mszy odprawionej w parafii św. Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Po brutalnym pobiciu i strasznych torturach esbecy skrępowali księdza sznurem, ciało obciążyli workiem z kamieniami i wrzucili do rzeki.
Wielka manifestacja
Pogrzeb księdza Jerzego zgromadził setki tysięcy Polaków, którzy przyjechali do Warszawy oddać hołd zamordowanemu kapłanowi i obrońcy robotników. Proces morderców trwał latami, a skazani za bestialski mord już wyszli z więzień.
W listopadzie 1984 roku nadal obowiązywały wprowadzone przez reżim Jaruzelskiego rygory stanu wojennego, śmierć ks. Jerzego Popiełuszki dla ogromnej większości Polaków była ogromnym wstrząsem. Uczestnicy ówczesnych wydarzeń księdza Jerzego Popiełuszko wspominają jako świętego ich pokolenia.
Dla współczesnych mu był człowiekiem głębokiej wiary, patriotą i społecznikiem. Stanął w obronie prawdy. I miało to swoją cenę. — To była ogromna rozpacz, ale myślę, że w ludziach była też świadomość, że mimo wszystko w tej sytuacji nie możemy się poddać — wspomina Jerzy Szmit, prezes Fundacji im. Piotra Poleskiego, internowany i prześladowany działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów.
Zginął, bo pamiętał
Pamięć o męczeńskiej śmierci księdza Jerzego i jej manifestowanie spotykało się z agresją ze strony komunistycznych władz. Agresją tak wielką, że w rok po mordzie na kapelanie „Solidarności” — w Olsztynie został zamordowany student, który upamiętniał księdza Jerzego. Patrol ZOMO zatrzymał Marcina Antonowicza w nieprzypadkowym dniu 19 października 1985 roku, w rocznicę porwania i umęczenia kapelana „Solidarności”.
Na obecnej ulicy Dworcowej w Olsztynie, a wówczas Kaliningradzkiej, Marcin został zabrany do milicyjnego Stara, a jego koledzy otrzymali polecenie rozejścia się. Kilkanaście minut po zatrzymaniu został znaleziony na ulicy w ciężkim stanie. Nieprzytomny, z krwiakiem mózgu…
Pogrzeb Marcina Antonowicza 6 listopada 1985 roku był wielką manifestacją patriotyczną. Uczestniczyło w niej kilkanaście tysięcy osób, które przemaszerowały ulicami Olsztyna. Spoczął na olsztyńskim Cmentarzu Komunalnym przy ulicy Poprzecznej.
Błogosławiony kapłan
Kiedy ks. Jerzego Popiełuszko ogłoszono błogosławionym, jego relikwie złożono w Panteonie Wielkich Polaków w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Peregrynowały m.in do Gietrzwałdu. W 2012 roku były wystawione w olsztyńskiej konkatedrze Świętego Jakuba. Ich fragmenty są w ostródzkim kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
Od lat na grób księdza Jerzego organizowana jest pielgrzymka rowerowa z Olsztyna. W drodze olsztyńscy pielgrzymi spotkają się z grupą biegnącą z Katowic — rekrutującą się z byłych górników kopalni Wujek — i grupą, która do Warszawy wyrusza z Radomia.
— Byłem więźniem tego systemu komunistycznego, za uwolnienie, z którego ksiądz Jerzy Popiełuszko oddał życie. Jestem z tego samego pokolenia, co on. Urodziliśmy się w jednym roku. I w związku z tym czuję się zobowiązany, żeby o nim pamiętać i co roku jeździć do jego grobu — mówił niedawno cytowany przez „Gazetę Olsztyńską” Władysław Kałudziński ze Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Warmińsko-Mazurskiego „Pro-Patria”.
Księdza Jerzego upamiętnia m.in. figura umieszczona w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kapelan Solidarności ma swoją ulicę i w Olsztynie i w Bartoszycach, gdzie służył w wojsku. Jest patronem szkoły w Smolajnach.
Marek Adam