Nikt — nawet z PO — nie chce współpracować z Grzymowiczem. Działacze tej partii gorączkowo szukają kandydata na wiceprezydenta Olsztyna. Na razie bezskutecznie. Na tym nie koniec problemów totalnej opozycji.
Cała sytuacja wygląda dosyć groteskowo. Na co dzień PO tworzy w ratuszu koalicję z Grzymowiczem. Dzięki temu obsadza stanowiska aż dwóch wiceprezydentów. Działacze Platformy w regionie są jednak tak bardzo zawistni między sobą o władzę i wpływy, że tylko w 2022 roku dwa razy cofali rekomendację “swoim” wiceprezydentom.
Najpierw posadę stracił Ryszard Kuć. Były już wiceprezydent miał tego pecha, że zachciało mu się zawalczyć o władzę w PO w regionie. Niby nic złego. Przecież PO to transparentność, wolność i usta każdego z polityków wręcz ociekające wołaniem o demokrację. A jednak!
Okazało się, że w walczącej o wolność i demokrację — zupełnie jak w ZBOWiD — partii konkurowanie z liderem to prawdziwa zbrodnia. Szczególnie kiedy przegra się wybory. A Kuć przegrał… z Protasem.
W efekcie dobijania wewnątrzpartyjnej konkurencji PO cofnęło Kuciowi poparcie na wiceprezydenta Olsztyna. Ten wylądował na zielonej trawce. Bez pracy i bez kolegów, którzy odwrócili się od przegranego.
Partyjne namaszczenie na wiceprezydenta w miejsce Kucia dostał Grzegorz Wieczorek. Jednak i on nie nacieszył się zbyt długo posadą u boku Grzymowicza. Stracił poparcie PO i posadę w grudniu, zaledwie po kilku miesiącach od nominacji. Od tej chwili PO gorączkowo szuka nowego kandydata na swojego wiceprezydenta.
Szuka bezskuteczne, a poszukiwania są na tyle dramatyczne, że opisała je lokalna Gazeta Wyborcza, która w Olsztynie pełni funkcję nieformalnego organu prasowego Grzymowicza.
— Objęcie funkcji na rok nie stanowi wcale atrakcji dla kompetentnego kandydata i znalezienie merytorycznej osoby może okazać się bardzo trudne. Niektórzy działacze mówią nieoficjalnie, że nikt się nie pali do objęcia stanowiska — użalają się redaktorzy z Wyborczej i cytują anonimowych działaczy PO, którzy pytani o obsadę posady po Wieczorku i Kuciu mieli narzekać na własną partię.
— Widać było, że Platforma wcale nie wspiera swoich wiceprezydentów, lecz raczej wypycha ich na funkcję i mają sobie sami radzić — opowiada dziennikarzom GW działacz koalicji rządzącej w radzie miasta.
— Nie wiem, kto nim będzie. To będzie decyzja zarządu powiatu PO. Szef zarządu nie wskazał nam jednak terminu ani tym bardziej nazwiska potencjalnego kandydata. — miał powiedzieć redakcji Robert Szewczyk, przewodniczący rady miasta z PO.
— Na razie nie mam komunikatu w tej sprawie — tyle miał do powiedzenia szef PO w Olsztynie, Marcin Kuchciński.
Smaczku całej sprawie dodają brudy wyciągane podczas rodzinnych kłótni w PO. Z GW można dowiedzieć się także, że “w Prokuraturze Rejonowej Olsztyn-Południe w Olsztynie było prowadzone postępowanie sprawdzające związane z zawiadomieniem dotyczącym byłego wiceprezydenta, jednak zakończyło się odmową wszczęcia śledztwa wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu. Decyzja nie jest prawomocna.”
Brak w PO chętnego za pracę z Grzymowiczem ma jednak swoje drugie dno. Pokazuje, jak słabe zasoby ma Platforma, która nawet nie potrafi na dłużej obsadzić swoim człowiekiem stanowiska jednego z wiceprezydentów Olsztyna. Tym ciekawsze wydaje się pytanie, kogo PO wystawi a nadchodzących wyborach samorządowych jako kandydata na prezydenta miasta.
Poprzednie wybory od wielu lat pokazują, że PO albo zwyczajnie nie ma ludzi, albo z premedytacją stawia na nie mających najmniejszych szans kandydatów. W 2018 roku była to Bublewicz, która dostała bardzo słaby wynik. We wcześniejszych wyborach, również stawiano na kandydatów, którzy przede wszystkim nie naruszą wewnętrznej równowagi w partii… i nie będą stanowili zagrożenia dla Grzymowicza.
Od kilku kadencji najzwyczajniej wiadomo, że kto w Olsztynie Głosuje na kandydata PO w wyborach na prezydenta Olsztyna, to tak naprawdę głosuje na Grzymowicza. W platformie stara partyjna gwardia rozsiadła się w fotelach poselskich, a wymiana pokoleniowa działaczy partyjnych utknęła w miejscu.
Niektórzy spekulują, że PO może zdecydować się na wystawienie w zbliżających się wyborach na Szewczyka, który teraz jest przewodniczącym Rady Miasta. To jednak wydaje się mało prawdopodobne, bo nie ma on ani zaplecza finansowego, ani powiązań z biznesem, które mogłyby zapewnić mu skuteczną kampanię.
Jednak najprawomocniejszym scenariuszem będzie wyciągnięcie królika z kapelusza, czyli postawienie na zupełnie nieznane nazwisko. To pozwoli PO udawać, że ma własnego kandydata i dalej wspierać Grzymowicza, który przecież może ubiegać się o kolejną kadencję.
Marek Adam