Czarny scenariusz, o którym Opinie pisały już w grudniu 2022 roku, staje się coraz bardziej prawdopodobny. Olsztyn może zbankrutować przez budowę linii tramwajowej. Wykonawca ma kłopoty z zakończeniem prac w terminie. Jeśli linia nie będzie oddana do końca roku, miasto musi zwrócić setki milionów dotacji unijnej.
— Budowa nowej linii tramwajowej w Olsztynie może się przedłużyć. Pojawił się znak zapytania dotyczący zakończenia prac. Dotychczas i władze miasta, i wykonawca zapewniali zgodnie, że 16 października nowa linia będzie gotowa. Teraz zgodnych zapewnień już nie ma — alarmuje Radio Olsztyn.
— Jeśli chodzi o sieć trakcyjną, to są takie odcinki, które w tym momencie nie mogą być realizowane ze względu na zmiany projektowe, które są obecnie wdrażane. Nie mogę powiedzieć, że w 100 procentach będą sieci trakcyjne wykonane (w terminie do 16 października – przypis. red.) — informuje Marek Dębski, przedstawiciel konsorcjum firm budujących nową linię tramwajową.
Wykonawca nie podaje, kiedy całkowicie zakończy prace nad trakcją. To powinno budzić co najmniej niepokój, jeśli nie panikę w ratuszu zarządzanym przez Grzymowicza. Koszt budowy nowej linii tramwajowej to ponad 400 milionów złotych, z czego ponad 350 milionów to dotacja z Unii Europejskiej.
Dotację trzeba rozliczyć najpóźniej do końca roku. O tym co może się stać w przypadku niedotrzymania terminu, najlepiej świadczą zakłady bukmacherskie czy Olsztyn zbankrutuje.
Zakłady dotyczące terminów zakończenia prac miejskich inwestycji były robione już w grudniu. Wówczas ci, którzy obstawiali niedotrzymanie terminów, mogli wygrać w stosunku 1.40, co oznacza, że za każde postawione 100 zł można wygrać 123,20 zł (po odjęciu 12 proc. podatku od gier). Zarobili ci, którzy obstawiali przesuwanie początkowo podawanych terminów. Nikt jednak nie wpadł na pomysł, że mogą być aż tak bardzo nierealne.
Już tradycyjnie w chwili, w której wychodzi na jaw jak nieudolnym gospodarzem jest Grzymowicz, ten robi konferencję prasową, żeby ponarzekać na rząd, który nie daje Olsztynowi dotacji. Tak było także we wtorek 22 sierpnia.
Grzymowicz wypłakiwał się przed kamerami, że Olsztyn w ostatnich trzech naborach do ministerialnych programów złożył 15 wniosków o dofinansowanie o łącznej wartości niemal 407 mln złotych, a nie dostał nic. Nie zająknął się słowem, że jako prezydent Olsztyna każdy grosz robi w tramwaje.
Na profilu FB prezydenta Olsztyna i w aktualnościach na oficjalnej stronie miasta aż roi się od łez wylewanych na zły rząd PiS, który uwziął się na biedny Olsztyn i blokuje mu dotacje, jest winien każdej pladze, która spada na miasto rządzone przez Grzymowicza.
Prawda jest jednak zupełnie inna. Miasto pod jego rządami, to rozkopany i trudny do przejechania samochodem teren. Komunikacja wygląda jak horror. Szybciej można przedostać się przez centrum Warszawy niż centrum Olsztyna. Nic dziwnego, że inwestorzy omijają miasto szerokim łukiem. Tym bardziej że Grzymowicz od 20 lat zwalcza przemysł w Olsztynie.
Wolą otwierać swoje firmy na terenie gmin wokół miasta. To tam, a nie w Olsztynie, rosną wpływy z podatku CIT. Ten na terenie powiatu olsztyńskiego, tylko w tym roku, wzrósł o 61 proc. Olsztyn pod rządami Grzymowicza staje się rozkopanym „zadupiem”. A niedługo ma być jeszcze gorzej. Prezydent, realizując swój sen o tramwajach, planuje kolejną linię tramwajową. Tym razem na Jarotach.
Organizowanie konferencji prasowych z narzekaniem na PiS albo obrona pomnika ruskiego sołdata w centrum miasta zazwyczaj są zasłonami dymnymi, które Grzymowicz wypuszcza, kiedy narobi poważnego bigosu.
Antyrządowymi hasłami próbuje odwrócić uwagę od tego jak złym jest gospodarzem albo od swoich kłopotów z prawem.
A Grzymowicz, co warto przypomnieć, jest oskarżony w głośnej sprawie “Helpera”. Prokuratura uważa, że był jednym z odpowiedzialnych za przyznawanie kolejnych dotacji, pomimo niezakończenia i braku prawidłowego rozliczenia środków przyznanych wcześniej przez fundację prowadzoną przez „agenta Tomka”. Grozi mu 10 lat więzienia. Czyżby w końcu zbliżał się termin rozprawy?
Marek Adam