Kilkukrotnie zabierałem już głos w sprawie upamiętnienia śp. Erwina Kruka, więc konsekwentnie i „na gorąco” czuję się zobowiązany skomentować decyzję samorządu Olsztyna.
Do upamiętnienia (co prawda po kilkuletniej batalii) jednak doszło – bardzo dobrze! Dziwi natomiast fakt, że olsztyński samorząd nie skorzystał z wyśmienitej okazji zmiany patrona ul. Dąbrowszczaków (leżącej w śródmieściu, bliskiej ul. Mazurskiej) na Erwina Kruka – tak jak po śmierci „mazurskiego poety” postulował Wojewoda Warmińsko-Mazurski. Rozumiem – polityka! Jeszcze bardziej jestem zdumiony, że nazwisko Erwina Kruka nadano ulicy, która biegnie na peryferiach miasta, do granicy administracyjnej. Może nie tyle sama peryferyjność rozwiązania aż tak boleśnie kłuje w oczy, a sąsiedztwo z ul. Wisławy Szymborskiej. Tak oto Erwin Kruk – członek „Solidarności”, wielokrotnie inwigilowany przez PRL-owską Służbę Bezpieczeństwa, senator pierwszej kadencji w odrodzonej Polsce, doktor honoris causa UW-M, honorowy obywatel Olsztyna, stał się sąsiadem Wisławy Szymborskiej, owszem – noblistki, jednak politycznie i twórczo zaangażowanej w utrwalanie władzy ludowej w najmroczniejszych czasach stalinizmu. To rozwiązanie budzi ogromny niesmak, rozgoryczenie i wydaje mocno niespójne w sferze symboliki.
Jak symbolika i kontekst są obce olsztyńskim włodarzom, widać jak w soczewce po działaniach w kwestii Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej, gdzie jednym z pomysłów ratusza było przyodzianie posowieckiego barachła w ukraińskie barwy narodowe oraz upamiętnienie miejsca spoczynku dawnych mieszkańców Olsztyna poprzez uwiecznienie w kamieniu nazwiska m.in. Oskara Beliana – współzałożyciela Hakaty (organizacji mającej na celu germanizację – często brutalną – polskiego żywiołu w Zaborze Pruskim) w Olsztynie.
Konrad H. Biesiadecki