Szczupłość miejsca i konieczność skoncentrowania się na określonym wątku spowodowały, iż nie wszystkie elementy tej analizy mogły zostać pokazane. Warto zatem uzupełnić je o jeszcze kilka refleksji.
Najpierw muszę ze smutkiem stwierdzić, że olbrzymia większość „ekspertów” wypowiadających się w tej materii, raczej nie miała nigdy przed oczyma stosownego rozporządzenia Komisji i Parlamentu. Dlatego nie odnoszę się w ogóle do wypowiedzi, które w ewidentny sposób oderwane od rzeczywistości prawnej.
A zatem:
- Jedyne środki wydatkowane w trybie innym niż zostały przeze mnie opisane, to były tzw. zaliczki na poczet wypłat. Chodzi tu o owe 4,7 mld. Euro, które mieliśmy otrzymać a konto rozliczeń, o których pisałem, a które bezpowrotnie straciliśmy. Stało się tak, wskutek bezprawnego – bo nie mającego podstaw w owym rozporządzeniu – nie wypłacenia ich Polsce przez Komisję.
- Na poczet owych zaliczek, UE wyemitowała obligacje, dzięki którym miała zgromadzić odpowiednie środki. To m.in. te obligacje już żyrujemy i mamy płacić odsetki.
- Upychanie tych obligacji na rynkach finansowych szło bardzo słabo, bowiem przy praktycznie ujemnych stopach procentowych EBC ich atrakcyjność – w obliczu konsekwencji pandemii, rosnącej inflacji i kłopotów energetycznych – malała z każdym tygodniem. Dlatego predykcja kosztów obsługi tego unijnego chłamu, jest dzisiaj tak niekorzystna z punktu widzenia budżetu Unii, a w konsekwencji budżetów krajowych.
- W tej sytuacji Unia posiłkowała się opłatami za plastik, które jako parapodatek wprowadzono z oczywistym pokrzywdzeniem krajów Europy Centralnej. Okazuje się znowu, że ich wymiana słomek do picia z plastikowych na papierowe, jest OK, a my musimy realizować dalej idące cele, bo jesteśmy „zacofani”.
- Drugim źródłem potencjalnych środków własnych Unii, ma być tzw. podatek od śladu węglowego, jako konsekwencja Fit for 55. Tu w grę wchodzą spore pieniądze, ale – jak nietrudno się domyślić – głównym poszkodowanym będą te same kraje. Na te środki najbardziej liczy brukselska szulernia, bo widzi w tym szanse przedłużenia swojej zdegenerowanej egzystencji.
- Unia konsumuje też część opłat z tytułu ETS. To również spore kwoty. Ale i one są już rozdysponowane na inne cele, więc ich przydatność do obsługi Funduszu jest znikoma.
- Jak trudna jest sytuacja finansowa UE, świadczy fakt, iż nie jest ona w stanie praktycznie wygenerować w tej chwili adekwatnych środków na wsparcie uchodźców wojennych z Ukrainy. Niezależnie bowiem od oczywistej niechęci części krajów do wspierania Polski, Węgier czy Rumunii, faktem jest, że „piniędzy” na to „nie ma i [raczej] nie będzie”.
- „Podatek węglowy” ma być narzędziem, dzięki któremu możliwe będzie obsługiwanie długu na Recovery Fund – to ma być swoista nagroda i zachęta dla państw członkowskich, aby zgodziły się na to rozwiązanie (obowiązuje – teoretycznie – jednomyślność przy jego wprowadzeniu). Inna rzecz, że sens tego podatku w sytuacji, gdy prawie wszystkie kraje Unii na czele z Niemcami wracają do węgla, wydaje się być – delikatnie rzecz ujmując – wątpliwy. W każdym razie, na pewno nie jest to w polskim interesie, aby ten kolejny niemiecko-holenderski bzdet żyrować swoim głosem.
- Jest to również ważne w kontekście obsługi zadłużenia, związanego z pozyskaniem środków na pożyczki w ramach tego Funduszu. Bez tego cały ciężar tego rozwiązania dźwigać będą budżety krajowe – czyli pomoc będzie – powiedzmy „taka sobie”.
- Cały czas pomijam sprawy „pożyczkowej” części Funduszu Odbudowy. Dzisiaj, w obliczu kompromitacji EBC, ciągle ciężkiego kryzysu strefy Euro, niepewnej przyszłości samego Euro – korzystanie z pożyczek w Euro i to za pośrednictwem szulerni, nie ma żadnego sensu. Polska ze swoimi wycenami ratingowymi, uzyska sama te pożyczki – może i na lepszych warunkach. I będzie sama mogła decydować o tym kiedy i na jakich zasadach ma je spłacać. Nie będzie zatem zależna od tego, co się stanie w Grecji, Belgii czy Francji (czołowych bankrutów Unii).
W całej tej dyskusji, która powstała wokół zamieszania zafundowanego przez brukselską szulernię kilka rzeczy wybija się na czoło.
- Powtórzę zatem raz jeszcze – w ramach pewnej (tzw. grantowej) części Funduszu Odbudowy NIKT NAM NIC W ISTOCIE NIE DAJE. Wydajemy swoje pieniądze, które możemy odzyskać, nie wpłacając swojego wkładu do Funduszu.
- Dopiero na koniec okresu rozliczeniowego – wiosna 2024 – być może uzyskamy extra ca 4 mld. Euro – O ILE SZULERNIA UZNA, ŻE ZASŁUŻYLIŚMY (albo premierem będzie odpowiedni partner).
- KPO JEST REALIZOWANY NA BIEŻĄCO PRZEZ POLSKI BUDŻET – ERGO POLSKIEGO PODATNIKA. O TYM TRZEBA KRZYCZEĆ KAŻDEGO DNIA.
- Nie wypłacona Polsce bezprawnie zaliczka, powinna już być przedmiotem roszczenia polskiego rządu wobec Komisji. Innymi słowy – na poczet niewypłaconej zaliczki (i odsetek od opóźnienia) Polska powinna zacząć potrącać swoją normalną składkę do budżetu Unii (załatwiając tym samym w pakiecie kwestie nielegalnych kar, nałożonych przez skorumpowany trybunał Lenaertsa).
- W tej chwili gra się nie toczy już o Fundusz Odbudowy, ale o normalny budżet Unii. Nasze ruchy wyprzedzające doprowadzą do kryzysu, w którym gra brukselskiej szulerni może zostać powstrzymana przez większość krajów Unii. Jeśli zobaczą one jakie konsekwencje dla nich samych może przynieść próba zainstalowania w Polsce przez Berlin i Brukselę Tuska, zrozumieją, że gra nie jest warta strat, które może im to przynieść.
- W tym kontekście trzeba dzisiaj zrobić wszystko, aby sparaliżować system ETS, który dławi polską gospodarkę i społeczeństwo. Trzeba także bezwzględnie zawetować podatek węglowy, bo każde Euro, które szulernia pozyska tą drogą, zostanie wykorzystane przeciw Polsce.
- Im szybciej doprowadzimy do głębokiego przesilenia, tym lepiej dla nas – nie będzie lepszego momentu, bowiem izolacja i kompromitacja Niemiec oraz ich turbulencje wewnętrzne nie będą trwać wiecznie. Także wewnętrzny paraliż we Francji może się skończyć. Nadchodzące pół roku – 9 miesięcy jest więc najlepszym czasem, aby zagrać twardo.
- Ta walka musi być prowadzona pod hasłem uratowania Unii przed szulerami z Brukseli i oszustami z Berlina. Ten przekaz dotrze do każdego w Europie i to powinno być nasze fundamentalne przesłanie – OSTATNIA PRÓBA RATOWANIA UNII. Jej niepowodzenia będzie oznaczało dla Unii wstrząs o takiej sile, że już się nie podniesie.
Na koniec mam jeszcze prośbę – nie wiem kto z Ministerstwa Finansów wypowiadał się w sprawach dotyczących „wyjścia Polski z KPO” i szczerze mówiąc – nawet nie chce wiedzieć. Lepiej byłoby jednak, aby ludzie, którzy nie mają zielonego pojęcia o tych kwestiach, się nie wypowiadali – także konspiracyjnie dla wrogich mediów.
prof. Grzegorz Górski