Pasja, z jaką tzw. totalsi rzucili się na prezesa PKN Orlen – konferencje prasowe, domaganie się ujawnienia majątku prezesa Orlenu, zarzuty związane z rzekomym łamaniem prawa – świadczą o tym, że przeciwko Polsce prowadzona jest zmasowana kampania mająca na celu uderzenie nie tyle w dobre imię kraju, co zaszkodzenie polskiej gospodarce an bloc. Można by uwierzyć, że „Gazeta Wyborcza” chciała napiętnować urzędnika, gdyby nie to, że jej dziennikarze zachowali się jak lobbyści. I zgodnie ze schematem już wcześniej sprawdzonym.
Daleki jestem od oceny prezesa PKN Orlen jako człowieka i polityka. Podobnie, jak większość obywateli mam dostęp do wiadomości dostępnych na wyciągnięcie ręki w związku z tym, że żyjemy w gospodarce wolnorynkowej regulowanej przez precyzyjne przepisy. Przepisy, które wymagają np. od spółek notowanych na giełdach papierów wartościowych publikacji wszystkich informacji, które mogą mieć znaczenie dla obecnych i ewentualnych inwestorów giełdowych. Informacji o wynikach finansowych spółek i kontraktów biznesowych, które podpisały lub zamierzają podpisać oraz o ich wpływie na przywołaną już wcześniej kondycję finansową.
W przypadku Orlenu sytuacja jest przejrzysta. Polski gigant paliwowy od kilku lat jest świetnie prosperującym przedsiębiorstwem – przynoszącym niemałe zyski, co za rządów obecnej opozycji nie było tak oczywiste i wydawał się raczej niemożliwe.
Nie pierwszy atak
Koncern realizuje inwestycje, które są przygotowane i mają dobre prognozy niezależnych analityków. Bez względu na to, czy jest to wykupienie od niemieckiego właściciela jego wszystkich lokalnych mediów w Polsce, czy budowa największej w regionie farmy wiatrowej na wybrzeżu Bałtyku we współpracy z jednym z najbardziej doświadczonych przedsiębiorstw w tym obszarze.
Koncern pracuje również nad kolejnymi inwestycjami stając się firmą o gigantycznym regionalnym znaczeniu – firmą, której pozycja prędzej, czy później z pewnością zagrozi konkurentom zza naszej wschodniej granicy, oraz konkurentom z Europy Zachodniej.
Kiedy znienacka pojawiła się publikacja „Gazety Wyborczej” personalnie uderzająca w prezesa PKN Orlen wydawało się jasne, że akcja radzącej sobie coraz gorzej „Wyborczej” jest trochę zemstą za wejście na rynek niezależnych mediów, a trochę próbą zaszkodzenia konkurentowi.
Głębsza analiza ujawnia jednak coś zupełnie innego. Dziennikarze gazety Michnika razem z liderami ubrali się w stój lobbystów – i to lobbystów najgorszego gatunku. Choć – co wynika z informacji publikowanych w tekstach poświęconych Danielowi Obajtkowi – posiadali informacje, które ujawniają, nie publikowali ich wcześniej. Robią to dopiero teraz, kiedy PKN Orlen prowadzi negocjacje w sprawie dalszego rozwoju koncernu na międzynarodowych rynkach (o czym wiadomo – w końcu to spółka giełdowa). Burza, jaką próbują wywołać totalsi też ma na celu nie tyle wyjaśnienie czegokolwiek, co zaszkodzenie działalności biznesowej polskiego giganta energetycznego. A ponieważ nie można formalnie zarzucić niczego spółce – „Wyborcza” i dzisiejsza opozycja wybierają atak personalny, na prezesa koncernu. W tekście zabrało właściwie tylko zarzutu, że jest „brzydki” i nie zawsze ogolony.
To scenariusz, który w Polsce realizowany jest nie po raz pierwszy. Nie tak dawno temu w podobny sposób zaatakowano interesy biznesowe Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Chodziło o publikacje polskiego karabinu Grot, który – według należących do niemieckiego kapitału mediów – zacina się i stwarzać miał zagrożenie nie tyle dla wroga, co dla używających go żołnierzy.
Czy były to informacje prawdziwe? Z pewnością doczekały się licznych dementi – w tym również ze strony niezależnych fachowców. Jednak, podobnie jak teraz, po publikacji pojawiły się najpierw analizy publikowane w mediach, później konferencje totalsów – generalnie w mediach odbywało się coś, co dzisiaj definiuje się hasłem „gównoburza”. Warto pamiętać, że również „Wyborcza” włączyła się w pewnym etapie w krytykę polskiego karabinu.
Komu wolno lobbować?
Sąd nad Grotem również odbywał się w czasie prowadzenia negocjacji biznesowych. Podobnie, jak obecnie z PKN Orlen – trudno było oprzeć się wrażeniu, że totalsom nie tyle chodziło o bezpieczeństwo polskich żołnierzy, co o zaszkodzenie biznesowi, który zarządzany przez managerów innych, niż z PO, zaczął po prostu działać sprawnie.
Obecnie dyskusja w sprawie prezesa Orlenu toczy się przede wszystkim wokół jego warszawskiego mieszkania. Zarzutem jest, że kupił je taniej, niż mógłby je kupić przeciętny warszawiak. Problem w tym… że mieszkanie od jakiegoś czasu czekało na nabywcę. Przeciętny warszawiak po nie nie sięgną, a developer, któremu zależało na sprzedaży zaczął obniżać cenę i zgodził się na negocjacje w tej sprawie.
Nie ma nic złego w lobbowaniu na rzecz interesu konkurencyjnej wobec polskich firmy. W takim przypadku trzeba spełnić jednak jeden warunek – trzeba lobbować jawnie. Wymaga tego polskie (wzorowane na amerykańskim) prawo. Lobbysta musi być zarejestrowany i działać jawnie, informując wszystkich co jest jego zadaniem. Lobbysta może się pojawić w Parlamencie tylko wtedy, kiedy działa jako lobbysta. W innym wypadku łamie prawo. Kiedy uchwalano stosowną ustawę, nikomu nie przyszło do głowy, że lobbystami spółek mogą się stać wprost posłowie. To problem, który wymaga rozwiązania.
Paweł Pietkun