Tusk zrobił to co potrafi i wychodzi mu najlepiej. Jego domeną jest destrukcja, demontaż, demolka. Oczywiście oprócz „wpadania w furię”, kombinatorstwa, pilnowania wyłącznie osobistych interesów, a wobec oponentów” – mściwości. I tak spełnił pierwszą ze stu obietnic – „zdemontował” Państwową Komisję do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022. Co tam sprawy Polski i Polaków – najważniejsze: „by nikt piachu w tryby mu nie sypał”. Widzimy jak rosyjska agentura w Polsce jest przerażona, że posuwa się do takiej desperacji. Ale, czy na pewno zdemontował? Koalicja Tuska zrobiła to poprzez Uchwałę, a nie przez Ustawę, w dodatku odwołała personalnie, przez co Komisja może nadal funkcjonować. A poza tym dokumenty nie giną.
Zanim to się stało, Komisja na konferencji prasowej zdążyła na ponad stu stronach (plus kilkadziesiąt załączników) zaprezentować cząstkowy Raport – „Kontakty Służby Kontrwywiadu Wojskowego z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w latach 2010-2014”. Wyłania się z niego polski obraz nędzy i rozpaczy. To co odsłonięto, ukazało całkowitą uległość wobec wrogiego sąsiada. Pomijając uzależnienie gospodarcze, rozbrojenie państwa już sama sytuacja w tak newralgicznej instytucji jak SKW, uległej wobec FSB nieprzyjaznej FR, jeży włosy na głowie. Można powiedzieć, że SKW pod szefostwem gen. Noska, z udziałem gen. Pytla i płk Duszy, za przyzwoleniem kierownictwa państwa, w tym zgody Donalda Tuska, została zwerbowana przez FSB.
W latach 2010 – 2014 odbyło się co najmniej 107 (sto siedem) spotkań kierownictwa SKW z przedstawicielami FSB. Przebieg większości tych spotkań, które przez długi czas przebiegały w konspiracji wobec ABW (Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego), wbrew pragmatyce służb specjalnych, nie został udokumentowany.
Często były to balangi suto zakrapiane alkoholem (łatwiej pociągnąć za język) w różnych miejscach, jak chociażby ta w Kadynach koło Tolkmicka, z udziałem funkcjonariuszy Zarządu Kontrwywiadu Wojskowego FSB ds. Floty Bałtyckiej. Gen. Pytel z płk Duszą i kmdr Siejką honoruje tam gen. Smołkowa oficerską szablą, symbolem polskiego oręża. Nasuwa się pytanie: Jak i gdzie Rosjanie się pojawiali, zanim trafiali na libacje? Ile rzeczy przy okazji zobaczyli? Ilu oficerów, żołnierzy, nawet niższych rangą, kierowców, osób obsługujących wizytę zostało zdekonspirowanych przed nimi? Przedstawiciele FSB lądowali na terenie jednostek wojskowych, wchodzili na teren portów wojennych i wizytowali tajne ośrodki.
Na tragifarsę zakrawa sposób dostania się radcy ambasady FR w Warszawie, a w rzeczywistości płk FSB Władimira Juzwika, na teren wojskowy. Żeby nie zgłaszać wprowadzenia na obiekt wojskowy w Braniewie obcokrajowca z FSB, to SKW „zrobiła” z niego … Polaka Włodzimierza Józwika! No cyrk, nie SKW!
Ta „współpraca” została 11.09.2013 r. sfinalizowana w Petersburgu „Porozumieniem pomiędzy SKW RP a FSB FR o współpracy i współdziałaniu w obszarze kontrwywiadu wojskowego” i kontynuowana była do końca rządów Tuska. Ze strony polskiej podpisał gen. Nosek, a Rosji – gen. płk Aleksandr Bezwierhny, oficer KGB, z doświadczeniami z krwawych wojen w Afganistanie i Czeczenii. Co ważne, w art. 2 tego porozumienia zawarto m.in. zapis: „Strony udzielają sobie wzajemnie pomocy w przeciwdziałaniu działalności wywiadowczo-wywrotowej służb specjalnych krajów trzecich, skierowanej przeciwko FR lub RP” (w domyśle tyko przeciwko FR). A więc Polska miała donosić FR o działaniach wywiadowczych prowadzonych przeciwko niej nawet przez NATO?! Było to szkodliwe dla interesów Polski także pod względem pozostawania w kolizji z zobowiązaniami RP wobec sojuszników z NATO. Artykuł 8 Traktatu Północnoatlantyckiego mówi, że „żadne z państw wchodzących w skład NATO nie może zawierać porozumień międzynarodowych, które byłyby sprzeczne z tymże traktatem”. Jak Polska mogła być traktowana poważnie przez inne państwa NATO?
Co jest straszne, ale musi dotrzeć do Polaków! Służby po Zbrodni Smoleńskiej 10.04.2010 r. dostały polecenie, by wydawać Rosji osoby z rosyjskim obywatelstwem, które mogły potwierdzać, że to był zamach. Byli wydawani rosyjskim służbom.
Dzisiaj Tusk myśli kontynuować reset z Rosją „taką jaką ona jest”: „To jest skandal, bo nawet w takiej sprawie jak protest kierowców oni [rząd ]PiS] narażają nasze fundamentalne interesy, relacje z Ukrainą, Rosją, Europą na szwank”. To nie jest lapsus językowy Tuska. On ma to z tyłu głowy.
Zarzut komisji dotyczy „kompletnego chaosu” za czasów Tuska. Nie można jednak tłumaczyć tego niekompetencją czy niewiedzą urzędników. Bo jeśli tak, to Tusk byłby kompletnym matołem, popełniającym dziecinne błędy. Niestety, Tusk matołem nie jest. To było (i jest) celowe działanie podług instrukcji z Berlina. Dlatego słuszna jest rekomendacja Komisji: „W odniesieniu do byłego premiera Donalda Tuska oraz ministrów Jacka Cichockiego, Bogdana Klicha, Tomasza Siemoniaka i Bartłomieja Sienkiewicza Komisja rekomenduje niepowierzanie im zadań, stanowisk i funkcji publicznych związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa”. Czy to tylko pachołki Rosji?! Nie do pomyślenie, by znowu mieli rządzić nami zdrajcy.
Poza tym, szubienice, sowieckie/rassijskie ścierwo, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – czerwonych bydlaków z Katynia i Smoleńska, Buczy i Izumia, okupanta Polski, których tak żarliwie broni lewactwo na czele z czerwonym towarzyszem Grzymowiczem w Olsztynie, należy zburzyć! Od wieków wolne narody burzą pomniki swoich okupantów.
Antoni Górski