Serial „Polowanie na ćmy” początkowo miał mieć tytuł „Pogrom 1905”, bo scenariusz historycznej produkcji TVP powstał na podstawie powieści Wacława Holewińskiego, inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami nie tylko na terenie Królestwa Polskiego i Warszawy pod panowaniem rosyjskiego zaborcy, ale i rewolucji 1905 roku. Akcja „Polowania na ćmy” będzie się toczyła w warszawskim burdelu.
Akcja 1 odcinka „Polowania na ćmy” rozpoczyna się w dramatycznym dla głównej bohaterki, towarzyszki Aleksandry, momencie życia. Działająca w ruchu niepodległościowo-rewolucyjnym Polka skazana na pół roku więzienia niespodziewanie odzyska wolność, która będzie jednak miała wysoką cenę. Wykupi ją sutener handlujący żywym towarem o przezwisku Czarny, który dostrzeże wyjątkową urodę dziewczyny. Żeby na niej zarobić, wstawi ją na procent do najbardziej luksusowego warszawskiego domu publicznego Franciszki Szlimakowskiej, nazywanej „Madame”.
Tak więc w filmie mamy Polaków walczących o niepodległość, Polaków sutenerów i polską burdel mamę w polskim domu publicznym. Mamy też jedną biedną Żydówkę, która na Nalewkach sprzedaje pomarańcze – z wyglądu znajoma malarza Gierymskiego i jednego żydowskiego lekarza pracującego w polskim domu publicznym. Po pierwszym odcinku ma się nieodparte wrażenie, że w tamtych czasach Polacy w Warszawie głównie zajmowali się sutenerstwem.
Tymczasem druga połowa XIX stulecia to dla Warszawy złote czasy dynamicznego rozwoju- pojawienie się elektryczności, gazu, kanalizacji i tramwajów, budowa węzła kolejowego jak również rozwój handlu i metalurgii sprawiły, że w latach 1864–1914 populacja miasta zwiększyła się niemal czterokrotnie – z 244 do 885 tys. mieszkańców. Blisko 40 proc. stanowili Żydzi. Dominowali przede wszystkim na Muranowie. W trójkącie wyznaczonym ulicami Miłą, Okopową i Dziką zamieszkiwała najuboższa ludność dzielnicy: rzemieślnicy, bazarowi handlarze i bezrobotni. Jak wspominał Bernard Singer, autor książki „Moje Nalewki”, był to rewir niebezpieczny, gdzie wchodziło się na własne ryzyko. Wraz z rozwojem metropolii bujnie rozkwitł także rynek usług seksualnych. U progu XX wieku funkcjonowały tu setki legalnych i nielegalnych domów schadzek, w których mogło pracować nawet kilka tysięcy kobiet (jeszcze w latach 80. XIX wieku tylko tych zarejestrowanych świadczących usługi seksualne było przeszło 1,4 tys.). Większość tych „przybytków rozkoszy” zwanych wówczas lupanarami (około 90 proc)., miała żydowskich właścicieli. Nie był to lokalny fenomen – trzy czwarte wszystkich przybytków rozkoszy w zaborze rosyjskim należało właśnie do mężczyzn wyznania mojżeszowego (więcej na ten temat pisaliśmy w https://opinie.olsztyn.pl/spoleczenstwo/zydzi-alfonsi-i-prostytutki/).
Przyznam, że z niecierpliwością oczekuję następnego odcinka. Kto wie, może wg. TVP Piłsudski okaże się jednak być Żydem (tak jak twierdzili niektórzy działacze przedwojennej endecji).
Jan Nowak