Można skorzystać z istniejącego prawa i zmiany wprowadzać tzw. rozporządzeniem, co nie wymaga drogi parlamentarnej – przeprowadzania ustaw przez proces legislacyjny. Można też wprowadzić zmiany w ustawach, tzw. pobocznych. Ten mechanizm nie stoi w kolizji z planowanymi ustawami ws. tzw. repolonizacji mediów, ale je ułatwia.
Wrogie nastawienie UE i światowego lewactwa sprawia, że wszelkie zmiany w obszarze prawa są mocno utrudnione. Dochodzi do takich absurdów, że możemy ustawy, z tzw. „starej UE”, przepisać słowo, w słowo, a i tak będziemy szykanowani, atakowani, za rzekome łamanie prawa.
Pierwsza propozycja dotyczy prawa klienta, aby znał pochodzenie kupowanego towaru, a takim jest „produkt” mediów. Regulują to odpowiednie ustawy i wystarczy w rozporządzeniu dopisać fragment odnośnie mediów. Wszelkie gazety miałyby obowiązek podawania informacji na pierwszej stronie, obok tytułu, odpowiedniej wielkości flagi i nazwy kraju pochodzenia właściciela pierwotnego. Tak samo, na początku każdego bloku reklamowego. Telewizja i radio miałyby analogiczny obowiązek na początku każdego bloku informacyjnego i reklamowego. UOKiK prowadzi obecnie postępowanie wobec właściciela Biedronki, bo niewłaściwie oznaczała pochodzenie towaru. Tu także mógłby nadzorować UOKiK.
Ustawy podatkowe. Zagraniczne media mogą przerzucać część kosztów na polskich klientów. Wystarczy koszty podatkowe porównywać z odpowiednimi opłatami za artykuły, reportaże z PAP, AFP, Reuter itp. i do tej wysokości opłaty uznawać za koszt podatkowy. Za taki koszt nie uznawać opłat za licencje, loga itp. prawa. Często mamy też do czynienia z tzw. mnożeniem kosztów. Dla przykładu właściciel wpisuje w danych mediach koszt zapłacony autorowi artykułu, a następnie ten sam koszt, albo jeszcze wyższy, wpisuje do kosztów posiadanych mediów w Polsce. Wyobraźmy sobie właściciela dwu restauracji, z których każda ma określone koszty. Ten właściciel postanawia, że część tych kosztów, z pierwszej restauracji, zostanie ponownie użyta, ale jako koszt drugiej restauracji. Kryminał! W mediach należy uszczelnić system podatkowy od tej strony.
Ustawy pokrewne, nowelizacja kodeksu wyborczego. Chodzi o bezpośrednie i pośrednie prezentowanie kandydatów, partii i ich programów, czy to w sensie pozytywnym, czy negatywnym. Do takiego udziału w kampanii wyborczej miałyby wyłączne prawo podmioty polskie, płacące podatki w Polsce. Inne podmioty miałyby ustawowy zakaz uczestniczenia w kampaniach wyborczych, poczynając od daty ogłoszenia kampanii wyborczej przez Marszałka Sejmu. Ba, należałoby nawet zakazać podawania wyników sondażowych. Należy też przewidzieć drakońskie kary za złamanie tego przepisu, np. do 100% rocznych obrotów. W ten sposób uniknie się ingerencji, np. Niemiec, poprzez gazetę FAKT, w polskie wybory.
Powyższe propozycje nie stoją w kolizji z planowanymi ustawami ws. dekoncentracji mediów, a są od nich szybsze i łatwiejsze do wprowadzenia. Obce państwa i zagraniczni właściciele utraciliby motywację ekonomiczną, a obce państwa motywację polityczną i gospodarczą do utrzymywania tych mediów.
Piotr Solis