Już za kilka dni wybierzemy i radnych i prezydenta Olsztyna. Tymczasem kampania wyborcza bardziej przypomina zawody much w smole niż zażartą walkę o władzę. Kandydaci wymieniają się uprzejmościami i omijają dyskusję na najważniejsze tematy. Według bukmacherów, jest tylko dwóch pretendentów do drugiej tury: Małkowski i Możdżonek.
Olsztyn przez długie dekady będzie otrząsał się po 15 latach władzy Grzymowicza, który zrobił z Olsztyna tramwajowy eksperyment. Każdą publiczną złotówkę wydawał na swoją ideę fix. Zostawił też w spadku po sobie nam, naszym dzieciom i wnukom spalarnię śmieci, której koszt działania już niebawem odczujemy.
Inwestycja, która zamknęła się w kwotach bliskich miliarda złotych, jest oddaniem naszego bezpieczeństwa energetycznego w prywatne ręce i nie trzeba mieć dużej wyobraźni, by przewidzieć, jak już niebawem będą w Olsztynie kształtować się ceny za ciepło. Tym bardziej że jeszcze zanim spalarnia na dobre ruszyła, okazało się, że jest w niej pełno niedoróbek. Jak inaczej nazwać awarię, której efektem był pożar, przynoszący straty szacowane nawet na 50 milionów złotych?
Podczas kampanii wyborczej kandydaci, zamiast dyskutować o poważnych sprawach dla miasta, wzajemnie poklepują się po plecach. Jak diabeł święconej wody, unikają krytykowania tego, co zostało zrobione z Olsztynem. Nikt nawet nie próbuje nazwać po imieniu polityki prowadzonej przez 15 lat przez Grzymowicza.
Najlepszym obrazem anemicznej kampanii była debata zorganizowana podczas Kongresu Przyszłości, który organizowała Gazeta Olsztyńska. I choć trzeba przyznać, że była to pierwsza w tej kampanii debata, w której uczestniczyli wszyscy ubiegający się o pracę prezydenta Olsztyna, częściej można było na niej usłyszeć, jak jeden kandydat wyznaje drugiemu, jak bardzo go lubi, niż konkretne pomysły na przyszłość miasta.
Przypomnijmy, że 7 kwietnia w Olsztynie będziemy wybierali między Szewczykiem, który jest namaszczony przez Grzymowicza i jest oficjalnym kandydatem Platformy Obywatelskiej; Smolińskim, który startuje z poparciem Prawa i Sprawiedliwości; Możdżonkiem, którego wystawił jego własny komitet; Grucelą, popieranym przez Lewicę; Arczakiem, reklamującym się jako lokalny aktywista; Małkowskim, który ma zamiar triumfalnie powrócić do ratusza i Rogińską-Stanulewicz, która udaje, że startuje z Trzeciej Drogi.
Ze wstępnych i nieoficjalnych sondaży wynika, że zawalczyć o bardziej znaczący wynik mogą Małkowski, Możdżonek, Szewczyk i Smoliński. Dla Małkowskiego to wielka chwila, bo to pierwsze wybory po oficjalnym oczyszczeniu z zarzutów o gwałt, z którymi musiał się mierzyć podczas poprzednich kampanii. Widać jednak, że upływ czasu nie obszedł się z nim zbyt łaskawie. Podczas wypowiedzi robi wrażenie, jakby mówił sam do siebie, często gubi wątek i najlepiej wychodzi na zdjęciach.
Możdżonek wydaje się być czarnym koniem tegorocznych wyborów w Olsztynie. Ma spójną i szeroko zakrojoną kampanię. Zbudował wokół siebie dużą grupę osób, które uczestniczą w jego działaniach. Wyraźnie puszcza oko zarówno do konserwatywnych wyborców i wszystkich bliskich prawicy, jak i do serduszkowej „koalicji 13 grudnia”.
Jako jedyny, przynajmniej częściowo, odniósł się do pytań przesłanych mu przez Fundację imienia Piotra Poleskiego. Inni kandydaci nawet nie próbowali na nie odpowiedzieć. Tyle zalet. Wśród dziennikarzy pracujących w kilku olsztyńskich redakcjach ma jednak fatalną opinię. Wszystko przez blokowanie materiałów na jego temat, które informowały o udziale kandydata razem z prokuratorem i innymi myśliwymi w polowaniu, na którym zastrzelono łosia.
Szewczyk prowadzi naprawdę szeroko zakrojoną kampanię. Codziennie organizuje konferencje prasowe. Korzysta też całymi garściami z wizyt przedstawicieli rządu. Prawie każdego dnia można go zobaczyć w towarzystwie jakiegoś ministra czy wiceministra. Z upodobaniem fotografuje się w urzędach w Warszawie, sugerując, że będzie umiał załatwić każdą sprawę dla Olsztyna ze swoimi „kolesiami z PO”.
Nie można jednak zapomnieć, że to właśnie on był jednym z tych, którzy umożliwili Grzymowiczowi prowadzenie wyniszczającej dla Olsztyna polityki. I nie bez powodu „betoniarz” wskazał go na swojego następcę. Nie może być też pewny efektów swojej kampanii, bo wyborcy w Olsztynie podczas wyborów samorządowych nie są skłonni głosować na kandydatów tak jednoznacznie związanych z konkretną partią polityczną.
Dosyć ciekawie prezentuje się kandydatura Smolińskiego. Jednak pretendent PiS do fotela prezydenta Olsztyna zdaje się być zbyt łagodnym w ocenie dotychczasowych działań i z nieznanych powodów unika ostrzejszych i jednoznacznych wypowiedzi. Ta taktyka niezbyt pasuje do jego komitetu wyborczego, ale może być też odbierana przez niektórych jako brak wiedzy na temat skali spustoszeń dokonanych przez dotychczasową władzę miasta.
Zaledwie kilkanaście dni przed wyborami swoje typy przedstawili bukmacherzy. I jak twierdzą, „już wiedzą, kto wygra wybory samorządowe w Olsztynie”. Według specjalistów STS, „interesująco zapowiada się bezpośrednie starcie pomiędzy byłym prezydentem Czesławem Małkowskim a Marcinem Możdżonkiem”.
Bukmacherzy STS twierdzą, że „jeżeli od finalnego poparcia Czesława Małkowskiego odejmiemy 3,5%, to szanse obu kandydatów się zrównują”. Przy uwzględnieniu takich założeń, kurs na zwycięstwo Czesława Małkowskiego lub Marcina Możdżonka wynosi 1.85.
Marek Adam