W pierwszej części artykułu zarysowałem przed jak wielkim niebezpieczeństwem stają mieszkańcy Olsztyna. Polityka duetu Małkowski – Grzymowicz zmierza do pozbawienia nas jakiegokolwiek wpływu na dwa kluczowe rynki gospodarki komunalnej: rynek gospodarki odpadami i rynek ciepła dostarczanego przez miejską sieć ciepłowniczą. Początku tych działań trzeba szukać w działaniach podejmowanych ponad dwadzieścia lat temu.
Do początku lat dwutysięcznych odpady z Olsztyna trafiały głównie na składowisko w Łęgajnach, znajdujące się pomiędzy Olsztynem a Barczewem. Było ono wykorzystywane przez kilkadziesiąt lat. W czasach komunistycznych zagospodarowanie odpadów było proste: śmieci wrzucano do dziury w ziemi, po czym ubijano je spychacze – gdy dół został wypełniony, narosła góra śmieci i już nie było możliwości jej powiększania – szukano nowego miejsca.
Po 1990 sytuacja zaczęła się zmieniać. Czas beztroski śmieciowej zaczął się kończyć. Trzeba było uwzględniać wymogi ochrony środowiska. Rozpoczęły się procesy neutralizacji i rekultywacji odpadów. Jednocześnie mieszkańcy Łęgajn coraz bardziej zdecydowanie domagali się zamknięcia składowiska. Ponieważ Olsztyn był zupełnie nieprzygotowany na fundamentalną zmianę realiów, możliwości dalszego wykorzystywanie Łęgajn były bardzo korzystne.
Rozwiązanie tego problemu mogły przynieść negocjacje Olsztyna z gminą Barczewo i mieszkańcami Łegajn. Prowadzono je od początku lat dziewięćdziesiątych. Lata mijały, ale rozwiązania nie było widać. Dopiero gdy do władzy doszła koalicja AWS-UW sprawa mogła ruszyć w dobrą stronę. Prowadzący wówczas te rozmowy ówczesny wiceprezydent Olsztyna Ryszard Sosnowicz przedstawił plan zamiany prymitywnego składowiska na zakład przetwórczy odpadów. Miał on wykorzystywać nowoczesne, nieuciążliwe dla mieszkańców technologie. Projekt miał być realizowany przy wykorzystaniu dotacji z Unii Europejskiej. Dla poprawy bytu mieszkańców sołectwo Łęgajny miało otrzymywać od gminy Olsztyn co roku bardzo znaczącą wówczas kwotę -100 tys. zł.
Gdy wydawało się, że sprawa znajdzie szczęśliwy finał, wskutek interwencji władz Unii Wolności rozpadała się koalicja z AWS w olsztyńskiej Radzie Miasta. UW natychmiast zawiązała koalicję z SLD. Na stanowisku prezydenta Olsztyna pozostał Janusz Cichoń.
Kiedy zabrakło Sosnowicza, bardzo szybko Cichoń zdecydował, że zamiast zakładu przetwarzania odpadów w Łęgajnach powstanie w Olsztynie przesypownia przy ulicy Lubelskiej. Według nowej koncepcji, odpady miały być tam zwożone z miasta, przeładowywane i wywożone pod Kętrzyn na składowisko w Mażanach. Wymyślone przez Cichonia rozwiązanie okazało się katastrofą ekologiczną. Składowisko w Mażanach nie spełniało podstawowych wymogów przewidzianych dla tego typu obiektów i zostało zamknięte. Olsztyńskie odpady rozpoczęły wędrówkę po województwie i po Polsce.
Taka sytuacja na rynku odpadów nie mogła trwać długo.
Przejdźmy teraz do drugiego rynku – ciepłownictwa.
Dla Cichonia rządzenie całą kadencję Olsztynem okazało się zadaniem niewykonalnym. Po rozpadzie koalicji AWS-UW, kiedy UW związała się z SLD, Małkowskiego powołano na Przewodniczącego Rady Miasta. Doświadczony w politycznych przepychankach polityk bez większego wysiłku, z dnia na dzień, stawał się gospodarzem ratusza. Spędzał w nim codziennie kilka godzin, przyjmował interesantów, pracowników, wydawał polecenia, załatwiał sprawy. Trzeba też pamiętać, że wówczas Prezydenta wybierała Rada Miasta. Funkcjonował kolektywny, pięcioosobowy Zarząd Miasta, podejmujący decyzje większością głosów. UW nie chciała rządzić z AWS, a wolała z SLD. Problem polegał tylko na tym, że SLD bez trudu zrozumiała, że UW stała się w ich rękach marionetką. Radzie przewodził Małkowski, a postkomuniści mieli większość w Zarządzie Miasta. W październiku 2001 r. dokonała się to, co od dawna dojrzewało: Cichoń zrozumiał, że mimo iż zajmuje fotel Prezydenta, nie ma nic do powiedzenia i zrezygnował. Jego naturalnym następcą został oczywiście Małkowski.
Jedną z pierwszych decyzji Małkowskiego jako Prezydenta Olsztyna było mianowanie zastępcy do spraw gospodarczych. Został nim Piotr Grzymowicz. Ten nie potrzebował wiele czasu do namysłu, aby stwierdzić, że trzeba sprzedać Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej. Uzasadnienia nie przedstawił. Twierdził po prostu, że tak będzie lepiej. Jego słowo miało wystarczyć, aby samorząd pozbył się podstawowej dla funkcjonowania miasta spółki. Było to w czasie, gdy bezwzględnie obowiązywała doktryna Balcerowicza i pseudoliberałów. Zakłada ona, że własności publicznej (czyli też samorządowej) ma nie być, szczególnie tam, gdzie można realizować duże i regularne zyski.
Grzymowiczowi, jak wielu byłym pezetpeerowcom (szczególnie tym którzy otarli się o biznes), ta doktryna bardzo odpowiada. Wobec tego MPEC traktował jak gorący kartofel i chciał się go możliwie szybko pozbyć. Dlaczego nawet nie zapytał, na przykład, największych klientów tej firmy – spółdzielni mieszkaniowych – czy są zainteresowane kupnem choćby części udziałów? Pieniądze ze sprzedaży też trafiłyby do budżetu miasta, a gospodarka ciepłownicza byłaby nadal pod kontrolą mieszkańców. Widocznie chciał własności miejskiej w MPEC-u po prostu pozbyć się.
Dzisiaj trudno ustalić czy Grzymowicz sam wpadł na ten pomysł, czy podsunęli mu go Prezesi firmy Praterm. Praterm na początku lat dwutysięcznych, zajmował się skupowaniem lokalnych miejskich ciepłowni. Zaniedbane w czasach komunistycznych ciepłownictwo komunalne, źle zarządzane i niedoinwestowane było idealne do robienia złotych interesów. Niewielkim wysiłkiem można było osiągnąć spektakularne wyniki. Wystarczyło ograniczyć koszty, wprowadzić zmiany organizacyjne, nową technologię, czy grupowe zakupy węgla i bardzo szybko dawało to radykalną poprawę. Odbiorcy ciepła tych sukcesów specjalnie nie odczuwali, ale nowi właściciele mieli już w ręku towar, który można było bardzo dobrze sprzedać.
W Olsztynie Małkowski z Grzymowiczem planowali i uzgodnili z szefami Praterm sprzedaż MPEC w całości za 44 miliony złotych.
Zapowiedź transakcji wywołała wielkie protesty – zaczynając od załogi, a kończąc na różnych środowiskach społecznych. Do legendy olsztyńskiej Rady Miasta przeszło wystąpienie radnego Klubu Prawo i Sprawiedliwość śp. dr. Henryka Baczewskiego. Radny bardzo szczegółowo przedstawił kupującego i jego międzynarodowe powiązania. Dokonał druzgocącej analizy zaproponowanej ceny i konsekwencji tej decyzji dla mieszkańców. Na koniec jasno pokazał jakie karne konsekwencje spotkają tych, którzy pod umową ze strony miasta podpiszą się. Jak wyglądały ostateczne rozmowy Małkowski – Grzymowicz i jakie argumenty zadecydowały nie wiemy – ale do transakcji nie doszło.
Mimo niepowodzenia przy próbach zakupu MPEC-ów w Olsztynie i Częstochowie, Praterm kupił kilka mniejszych ciepłowni komunalnych, na przykład w Dobrym Mieście, wszedł na giełdę, zarobił na emisji akcji 50 mln zł. Ciepłownie sprzedał Dalkii i zniknął. Tak się robi interesy na majątku publicznym!
Ciąg dalszy nastąpi…
Jerzy Szmit