Od pół wieku jestem związany ze Stomilem Olsztyn. Po raz pierwszy na meczu byłem w 1973 roku, gdy nasz klub debiutował na centralnym szczeblu rozgrywkowym w ówczesnej II lidze (dzisiaj byłaby to I Liga).
Nie tylko kibicowałem, ale przez osiem lat trenowałem w klubie jako junior, zaliczyłem sporo meczów w drugiej drużynie. Pochwalę się, że raz udało mi się zagrać w oficjalnie pierwszej drużynie. Był to sparing z Mrągovią, zagrałem pół meczu, ale zawsze się liczy. W naszych rocznikach było sporo zdolnych chłopaków. Dzięki temu w roku 1978 zdobyliśmy jako reprezentacja województwa olsztyńskiego trzecie miejsce w Pucharze Michałowicza, co było równoznaczne z trzecią lokatą w Polsce. Drużyna była naprawdę mocna, w tym roczniku przegraliśmy tylko jeden mecz z reprezentacją Krakowa w półfinale finałowego turnieju w Płocku. Za nami była Warszawa, Lublin, Poznań i wiele innych.
Na dziś wspomnień wystarczy. Stomil przegrał w tym roku czwarte spotkanie i wylądował na przedostatnim miejscu drugoligowej tabeli. Gazeta Olsztyńska relację z meczu zaczęła od tytułu – Stomil na równi pochyłej? Znak zapytania teoretycznie łagodzi stwierdzenie, ale przekaz jest dobitny. Stomil na równi pochyłej, czyli w sytuacji beznadziejnej. Łatwo się takie rzeczy pisze, efektownie wyglądają na stronie, krzyczą, przyciągają uwagę. Czy jednak w takiej naszej lokalnej sprawie nie lepiej stanąć przy Klubie i zidentyfikować się ze Stomilem, niż stając obok Klubu komentować sytuację zimnym okiem obserwatora?
Każdy, kto interesuje się naszą olsztyńska piłką nożna, doskonale wie, że Stomil Olsztyn jest klubem niezwykłym, dysponującym niesamowitą siłą przetrwania. Z tym klubem nie ma nudy. Awanse, spadki, góra tabeli, dół tabeli, zaskakujące porażki, niespodziewane zwycięstwa. Utrzymują kibiców w stałym napięciu. A przecież te wszystkie historie: zmiany właścicielskie, niechęć rządzących miastem, stadion w fatalnym stanie, rotacje w Zarządzie Klubu stanowią okoliczności, w których na zdrowy rozum i zgodnie z prawami fizyki i ekonomii, organizacja nie ma prawa funkcjonować.
Jednak istnieje, działa. Mimo wszystko stadion przy Piłsudskiego wypełnia wierna, jedna z największych publiczności na II ligowych arenach. MY potrzebujemy Stomilu również dlatego, że stanowi on jeden z nielicznych rozpoznawalnych w Polsce znaków Olsztyna.
Do zakończenia rozgrywek II ligi zostało jeszcze dziewięć meczów. Daruję sobie analizę pracy trenerskiej, ruchy działaczy, jak również rozważania: z kim jeszcze będziemy grali, w Olsztynie czy na wyjeździe, z kim trzeba koniecznie wygrać, a kim można zremisować.
Stomil – nasz Klub staje przed kolejną próbą. Utrzymanie jest możliwe i w zasięgu Klubu. Pozycja w II lidze nie jest szczytem naszych marzeń i możliwości. Pozwala jednak istnieć na centralnych szczeblu polskiej piłki nożnej i planować dalsze działania. Wydostanie się z III ligi jest zadaniem bardzo trudnym, na dzisiaj awansuje jeden zespół, i lepiej tego ponownie nie próbować. Wiem to z własnego doświadczenia, bo gdy byłem w Zarządzie udało nam się tego dokonać. Uwierzcie, to była wielka sztuka. I jeszcze jedno: w przyszłym roku Stomil Olsztyn będzie obchodził 80 lat swego istnienia – to zobowiązuje!
Na zakończenie słowa stadionowej piosenki: Czy wygrywasz, czy nie, ja i tak kocham Cię, w moim sercu Stomil i na dobre i na złe!
Jerzy Szmit