Mijają miesiące a tzw. syndrom olsztyński związany z sympatiami prokomunistycznymi i prorosyjskimi, opisany na łamach „Opinii Olsztyn” w artykule z kwietnia 2021 roku (Syndrom olsztyński), trzyma się mocno. Napad Rosji (sukcesora ZSRS) 24 lutego br. na Ukrainę nie zmniejszył wyraźnie, jak widzimy w Olsztynie, sympatii niektórych mieszkańców i Prezydenta do ludobójczej Armii Czerwonej, która dzisiaj, podobnie jak we wrześniu 1939 roku, pod pozorem „wyzwalania” (tym razem bratniego narodu ukraińskiego), niesie śmierć dziesiątkom tysięcy ludzi – w tym dzieciom, kobietom i starcom.
Upamiętnienie Armii Czerwonej stojące od 1954 r. w centrum Olsztyna, a zwłaszcza ostatnia decyzja o jego pozostawieniu w tym eksponowanym miejscu naszego miasta, jest ewidentnie związana z opisanym we wspomnianym artykule syndromem. Oznacza się on tym, że wielu mieszkańców Olsztyna – na czele z Prezydentem rządzącym miastem od przeszło dwudziestu lat – z przyczyn sentymentalnych lub psychologicznych nie jest w stanie nie tylko zrezygnować z komunistycznego nazewnictwa niektórych ulic (Pstrowskiego, Dąbrowszczaków), ale i z usunięcia Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Widać nie ma tu znaczenia fakt, że dedykowany on został armii, która 17 września 1939 r. napadła na Polskę, przez co na wschodnich rubieżach naszej Ojczyzny dosłownie każda gruda ziemi jest przesiąknięta polską krwią!!!
Prezydent Grzymowicz, będący przecież kiedyś członkiem PZPR – partii, która została stworzona i prowadzona przez rosyjską agenturę w Polsce, jest dzisiaj obrońcą dzieła tych, których sam, jak sądzę, był i jest ofiarą. Wstępując przed laty jako młody człowiek do PZPR, utożsamił się przez lata członkostwa w tej partii z tymi, którzy psychicznie go zniewolili i nauczył się zachowywać zgodnie z oczekiwaniami swoich rosyjskich patronów, za co dostaje nagrodę w postaci poparcia postkomunistycznego i prorosyjskiego elektoratu w Olsztynie, czy też – tak jak ostatnio – miłego dla niego artykułu w rosyjskiej prasie Putina.
To jest chyba podstawowy powód, dla którego broni on ciągle komunistycznej symboliki w mieście i Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Nikt przecież przy zdrowych zmysłach nie trzyma w salonie (w tym przypadku w centrum miasta), zdjęcia /portretu/ upamiętniającego gwałciciela /mordercy/ swojej matki lub katów polskiego narodu. Taką „pamiątkę” z przeszłości albo niszczy się, albo trzyma na strychu, w piwnicy. Inaczej jest jednak w Olsztynie. Tu upamiętnienie ludobójczej Armii Czerwonej decyzją włodarza miasta (jednej osoby), ma nadal stać przy Alei Marszałka Józefa Piłsudskiego. Pewnie śp. Marszałek przewraca się w grobie na Wawelu.
Belfer