Winowajcy rzadko przyznają się do popełnionych czynów. Ci co się przyznają, przyjmują karę jako słuszną, odpokutują swoje winy i z czystym sumieniem mogą następnie funkcjonować w normalnym społeczeństwie. Duża część jednak uważa, że siedzi za … „niewinność”. Nie może się przyznać, bo nie chce stracić „autorytetu” przed znajomymi, przed rodziną, a zwłaszcza przed dziećmi. Albo przed swoim narodem, jak Putin, który ciągnie go za sobą na dno piekła. O sumieniu to chyba nie ma co mówić.
Zbrodnia katyńska „musiała czekać” 50 lat na oficjalne przyznanie się do prawdy. Co z tego, kiedy następca Jelcyna i zarazem jego protegowany, Putin znowu wszystkiemu zaprzeczył. Stęskniony za „Sowieckim Sojuzem” próbuje reanimować trupa Rosji Sowieckiej w najbardziej barbarzyński sposób. Na zgubę cywilizacji w tych usiłowaniach ma sprzymierzeńców za granicą, chociaż większość z nich, przerażona jego bestialstwem, już się wycofała. Tym sposobem przyczynili się do rozplenienia Zła. Niestety, nie zabrakło jego popleczników również w Polsce, z naczelnym przewodnikiem Platformy dla zmylenia Obywatelskiej na czele. Tusk nie przykryje swoich postępków obecną antyputinowską postawą. Na odległość zajeżdża kabotynizmem, bo teraz ostentacyjnie udaje jego wroga, ale nie tylko nie przyznaje się, lecz także zaprzecza konszachtom z bandytą. Nie ma żadnej pewności, że gdy bestia, co nie daj Boże, stanie na nogi, w te pędy poleci znowu składać mu hołdy i zapewniać o „przyjaźni z Rosją taką jaką ona jest”. I zbrodnia katyńska nie tylko nie została ukarana, ale poprzez rozdzielenie wizyt Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i rządzącego Polską Tuska, nie została nawet wspomniana.
I tak doszło do Zbrodni Smoleńskiej. I znowu jak przed dwunastu laty podnosi się wrzask o „dzieleniu narodu” i „sprzyjaniu …Putinowi”.[!?] Prawdę chcą znów pogrzebać, a odgrzebują stare argumenty o winie pilotów, Generała Błasika, a nawet Prezydenta Kaczyńskiego, by w końcu winą obarczyć „pancerną” brzozę. O tym „wiedzieli” już po 15 minutach od Tragedii Smoleńskiej. Bez cienia refleksji próbują wmówić ludziom, że w Rosji obowiązują „rosyjskie” prawa fizyki. Jakim cudem szczątki samolotu (tzw. „metalowe ptaki”) osiadły na brzozie z prędkością 270 km/godz.? Jakim cudem oderwane skrzydło poleciało na trzykrotnie większą odległość niż zakłada to prawo fizyki w rzucie swobodnym poziomym, a do tego na jego trajektorii były wysokie drzewa? Przeniknęło przez nie? Przy poziomym locie drzwi wbijają się pionowo w ziemię na metr!? I Kopacz, która przekopała na taką głębokość ziemię nie widziała tego? To wszystko możliwe jest tylko w Rosji. Wiele jest takich rosyjskich cudów również z rosyjską techniką. Rosyjski samolot Ił-62 w 1987 roku wyciął 300 metrów polskiego Lasu kabackiego, a polski (chociaż ruski) Tu-154 M pokonała jedna ruska „pancerna” brzoza!? Podłością komisji Anodiny i Millera (Jerzego) było natychmiastowe wykluczenie zamachu. Nawet przy „zwykłym” wypadku samochodowym bada się, czy nie było celowego uszkodzenia układu hamulcowego! No i koronny argument „wyznawców pancernej brzozy”: „Końcowy raport Komisji do Ponownego Zbadania Katastrofy Lotniczej [właściwie: Tragedii Smoleńskiej] zawierając zamach jako przyczynę, nie wnosi nic nowego”! Otóż wnosi! Nowum, o czym Polacy byli przekonani od początku i wiedzieli po odkrywaniu kolejnych dowodów, jest wreszcie oficjalny raport Komisji i oficjalne stanowisko Rządu Polskiego w tej sprawie. Póki co „Zbrodnia Smoleńska” jeszcze nie została „ukarana”.
Rozzuchwalony bezkarnością, a chociażby brakiem jakichkolwiek konsekwencji, bandyta Putin pozwalał sobie na coraz więcej. Dzisiaj w całej rozciągłości pokazał swoje bestialstwo w Ukrainie. Nie ukrywa przy tym swoich sowieckich korzeni i pod taką flagą morduje Ukraińców, gwałcąc przy tym ich kobiety (nie gardząc przy tym i mężczyznami) dzieci, a nawet niemowlęta. Zwyrodnialstwo nie do pojęcia! Póki co ta zbrodnia też czeka na rozliczenie.
Przed tym wszystkim przestrzegali i dalej przestrzegają środowiska patriotyczne. Bo nadal istnieje jakieś umysłowe zaczadzenie lewactwa. Nie chce ono dopuścić do swojej świadomości, wręcz wypiera z niej zbrodnie czerwonych barbarzyńców. Na wszelkie sposoby próbuje zachować pamiątkę po zbrodniarzach, jak szubienice, zakłamując historię wbrew oczywistym faktom. Nie da się tego zrobić jak faryzejsko lawirując przed opinią publiczną. Wpada na kolejne ekwilibrystyczne pomysły, jak owinięcie szubienic flagami narodowymi – należne bohaterom, a nie ścierwu. Czerwony towarzysz prezydent Grzymowicz „lamentuje” nad brakiem pieniędzy (chciałby ich dla Ukraińców), a jednocześnie lekką ręką wydaje na bezsensowne badania opinii publicznej odnośnie pozbycia się czy pozostawienia sowieckiego/ruskiego ścierwa. Kiedy do niego dotrze, że to nie jest „symbol naszej przeszłości”, lecz symbol przeszłości zbrodniczej Rosji Sowieckiej? I obecnej.
Czerwony towarzysz prezydent Grzymowicz robi niebezpieczny dla siebie szpagat. Z jednej strony chce usunąć, z drugiej – pozostawić. Chce oprawy, a z drugiej strony sprzeciwia się instalacji opowiadającej prawdę o „czerwonych bydlakach”. Cały czas błąka mu się po głowie, by „pomnik należycie uczytelnić, nadać mu inną nazwę, która by mówiła o wojnie i krzywdzie, jaką wyrządzili sowieci, a ponadto umieścić przy pomniku tablice lub też inne instalacje, które opowiadałaby o naszej historii”. Co o „naszej historii”? Znowu łgarstwo? Pomnik jest już zakłamany z powodu „wdzięczności” dla zbrodniarzy, a także fałszywej nazwy brukającej Świętą Ziemię Warmińsko-Mazurską. Uwierzmy jeszcze raz (który to?), że tym razem intencje Grzymowicza są szczere(?). Zatem musiałby opowiedzieć prawdę o „czerwonych bydlakach” (zresztą taka oprawa już jest). Czy to nie jest bredzenie człowieka w gorączce? Przecież to byłby „Pomnik Nienawiści”! Każda wojna, nawet trzydziestoletnia, kiedyś musi się skończyć. Czy chcemy, czy nie, Rosjanie są i będą naszymi sąsiadami, bo wszystkich Ruskich nie da się wysłać w kosmos i trzeba jakoś stosunki z nimi ułożyć. Czy na tym miałoby to polegać, by w publicznym miejscu ciągle kłuć ich w oczy ich zbrodniami? Od tego jest szkoła, muzea czy skanseny. Tam historycy mogą roztrząsać historię. Niech Grzymowicz nie robi z Olsztyna większego skansenu!
Najlepszym rozwiązaniem, najłatwiejszym i najtańszym byłoby zburzenie szubienic. Niech Grzymowicz, właściciel sowieckiego/ruskiego ścierwa i pierwsza przeszkoda w jego pozbyciu się, nie zasłania się opinią publiczną i niech nie zwala roboty na innych. Sam może to zrobić wspólnie z wojewódzkim konserwatorem. To on wpisał je do Rejestru zabytków i on może je wypisać! A Prawda i tak zmartwychwstanie, i zbrodnie będą „ukarane”. Poddaję to pod refleksję różnym „poprawiaczom” historii.
Z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego życzmy sobie, by nikt nie był czerwonym towarzyszem.
Antoni Górski