Tytułem wstępu
Redakcja Debaty poprosiła o refleksje związane z czterdziestą rocznicą powstania NSZZ Solidarności . Od osobistych, szczerych i bezpretensjonalnych wypowiedzi byłych działaczy odbiegają dwa teksty: wydawcy Debaty – Bogdana Bachmury (BB) – „Solidarność? Proszę się dowiadywać” i czołowego publicysty tego tytułu Adama Sochy (AS) „Na kogo zagłosuję w 2023 roku?”.
Do obydwu wypowiedzi odniosę się łącznie, bo tak ich ton, jak i przesłanie jest tożsame: w Polsce jest ŹLE, bardzo ŹLE, właściwie BEZNADZIEJNIE. Bogdan Bachmura twardo i jednoznacznie ogłasza: „Z solidarnościowych wartości pozostały zgliszcza”. Adam Socha prorokuje: „I nie wiadomo, czy w 2023 roku w ogóle będą wolne wybory?”.
Ad punktu 2 Partyjno-plemienny konflikt
Wiemy już od autorów Debaty, że polska rzeczywistość jest w katastrofalnym stanie. Najbardziej destrukcyjny jest „idiotyzm partyjno – plemiennego podziału świadomie z premedytacją utrzymywany przez główne siły polityczne” (BB). No tak, prosto rozumując – nie będzie partii politycznych, nie będzie podziałów społecznych i konfliktów. Proste, ale proste chyba za bardzo. Czyżby podziały w Polsce były sztuczne i wykreowane przez speców od marketingu politycznego na potrzeby politycznych kampanii?
Znowu trochę ponudzę. Żyjemy w wolnym kraju, gdzie osoby, grupy społeczne, środowiska zawodowe, obszary geograficzne, religijne, biznes walczą o swoje interesy. Konflikt jest naturalnym stanem w demokracji szanującej wolność obywateli. Artykułowanie sporu, opisywanie różnic, definiowanie interesów to warunek konieczny samoświadomości społecznej, co pozwala na znajdowanie rozwiązań.
Żadnym odkryciem też nie jest, że od 2015 Prawo i Sprawiedliwość zmienia mapę interesów społecznych i przesuwa środki do grup biedniejszych, poszkodowanych w okresie transformacji. Prowadzi inną politykę inwestycyjną, przemysłową, rolną, obronną, fiskalną, zagraniczną. Reformuje wymiar sprawiedliwości oraz szereg innych pól społecznych. Ponieważ są to zmiany dla dotychczasowych beneficjentów państwa polskiego bardzo bolesne, wywołują one opór. Wobec tego proszę nie mylić przyczyn ze skutkami. Chyba, że ze strony Autorów to świadoma manipulacja lub naprawdę uważają oni, że przed objęciem władzy przez Prawo i Sprawiedliwość nie było „partyjno- plemiennego podziału”, a polskie sprawy szły w dobrą stronę?
Jeżeli chcemy poważnie rozmawiać o polityce to odróżniajmy teatrzyk polityczny odgrywany w Sejmie, Senacie czy mediach od tego co jest istotą polityki – podejmowania decyzji, kształtujących byt publiczny. I taki poważny dyskurs stale trwa. Partie dyskutują, można to nawet nazwać kłótnią. Czy budować Centralny Port Komunikacyjny? Czy kopać kanał przez Mierzeję Wiślaną? Czy kupić helikoptery dla Wojska Polskiego we Francji, czy w Stanach Zjednoczonych? Czy blokować za każdą cenę budowę Nord Stream 2, a może dochodzić do porozumienia z Rosją i z Niemcami? Podnosić najniższe wynagrodzenie czy nie? Otwierać szkoły w czasie pandemii, czy nie? To są problemy i setki innych, które na co dzień rozstrzygają partie polityczne. Te które rządzą, ale też i te które do tej władzy aspirują.
Polityka do roztropne zabieganie o dobro wspólne. Piękna, treściwa, lakoniczna definicja. Jednak, aby móc roztropnie o dobro wspólne zabiegać potrzebujemy właściwego rozpoznania interesów społecznych. Czyli musimy pamiętać, że polityka to także gra interesów, kto zyska, kto za to zapłaci (na przykład czy podnosimy płacę minimalną czy nie).
Każdy może snuć rozważania o czystej polityce, kształcie konstytucji, kompetencji organów władzy, sposobie ich wybierania, relacji między nimi, a na końcu może stwierdzić czy mu się podoba, czy nie podoba. Takie debaty poprawiają samoocenę uczestników, to prawda, ale decyzje w tych sprawach zapadają w ściśle wyznaczonym miejscu i gronie. Natomiast jeżeli macie ambicje rzeczywiście wpływać na te rozstrzygnięcia, to serdecznie zapraszamy na pokład realnej polityki. Jednak, żeby nie było rozczarowań, przy stoliku, gdzie piszę się konstytucję jest mało krzeseł. Łatwiej znaleźć miejsce tam, gdzie rozwiązuje się konkretne problemy, choć i tam dostać się niełatwo.
(CDN)
Jerzy Szmit